• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    Jake z listem w ręce wrócił do domu. Sally stała pośrodku małego salonu
    Boba oblana światłem pojedynczej lampy. Uśmiechnęła się nieudolnie.
    Najwyrazniej usiłowała udawać, że nie jest zdenerwowana. Ale zdradzało ją
    drżenie rąk; zaciskała je kurczowo i splatała palce. Zerknęła na kartkę
    papieru, którą jej podsunął, a potem wyciągnęła po nią rękę.
    - Poczekaj, może uda nam się zdjąć jakieś odciski - powiedział, cofając
    szybko dłoń.
    Wyglądała na przestraszoną, ale posłusznie skinęła głową.
    - Co... co tam jest napisane?
    Podsunął jej kartkę pod oczy, by mogła sama przeczytać. Po chwili
    podniosła na niego wzrok i skwitowała:
    - O cholera!
    - Trafna ocena sytuacji - zgodził się. - Co to musi być za idiota, skoro tak
    bardzo zdenerwował go jakiś głupi program! Zupełnie tego nie rozumiem.
    - Witaj w Comfort - powiedziała, wolno opadając na podniszczoną
    kanapÄ™.
    - Muszę zadzwonić do Boba. Powinien dowiedzieć się o tym jak
    najszybciej.
    Bob po długim sygnale podniósł słuchawkę. W milczeniu wysłuchał
    relacji Jake'a, potem powiedział:
    - PodrzucÄ™ tylko Debbie i Brittany i zaraz wracam.
    - Nie musisz. Samochód jest przecież unieruchomiony, a ja dokonałem już
    wstępnych oględzin. Przyjedz jutro rano. Dam ci tę kartkę. Udało się zdjąć
    odciski z tej pierwszej?
    - Nie, do diabła, nie. To zabierze całe tygodnie. Może teraz, gdy mamy
    drugi ślad, sprawa nabierze rozpędu.
    Rozmawiali jeszcze przez chwilę, potem Jake odłoży! słuchawkę. Gdy
    wrócił do salonu, Sally spojrzała na niego pytająco.
    - Nie mogę uwierzyć - wybuchła. - Co, u diabła, ten świr chce uzyskać?
    Jake usiadł ciężko na sofie, której stare sprężyny ugięły się pod jego
    ciężarem.
    - Zakładasz, że masz do czynienia z logicznie myślącym człowiekiem,
    Sally. Ale osoba, która robi takie rzeczy, nie kieruje się zdrowym
    rozsądkiem. - A gdy w milczeniu skinęła głową, dodał: - Przestraszyłaś się?
    Przez chwilę bawiła się nerwowo złotym łańcuszkiem, który miała na szyi.
    - Trochę - przyznała cicho.
    - Chcesz tu zostać? Znieruchomiała, spojrzała mu w oczy.
    - Nie... nie sÄ…dzÄ™.
    - Dlaczego nie?
    - Tutaj grozi mi jeszcze większe niebezpieczeństwo - powiedziała
    półgłosem.
    - Mogę spać na kanapie - zapewnił.
    - Obydwoje wiemy, że nie spałbyś na kanapie. Patrzyli na siebie uważnie.
    Miała rację i Jake o tym wiedział. Ale właściwie wcale się tym nie przejął.
    Od chwili gdy usłyszał jej zmysłowy głos, wiedział, że tak to się może
    skończyć... Sally powoli wstała.
    - Mógłbyś podrzucić mnie do domu? Myślę, że tak będzie najrozsądniej.
    Jake również się podniósł, nie spuszczając wzroku z Sally.
    - Zawsze zachowujesz siÄ™ rozsÄ…dnie?
    Rozchyliła lekko usta i odetchnęła głęboko. Widział, jak jej klatka
    piersiowa gwałtownie podnosi się i opada.
    - Nie zawsze. Myślę jednak, że w tym przypadku tak będzie lepiej. A ty
    nie?
    Nie odpowiedział. Nie mógł. Wziął kluczyki i wyszedł do samochodu,
    wsłuchując się w echo kroków idącej za nim Sally.
    Sally nadal milczała, gdy kilka minut pózniej Jake zatrzymał się przed jej
    domem. Była przestraszona i bardzo zmieszana. Nigdy nie uważała się za
    kobietę podejmującą szybkie, nie do końca przemyślane decyzje - i to we
    wszystkich sprawach. Toteż była ogromnie zszokowana, że miała wielką
    ochotę powiedzieć  tak" i spędzić noc z Jakiem.
    Prowokował ją do robienia szalonych rzeczy!
    Wysiadł z samochodu, przeszedł na drugą stronę, otworzył drzwi i
    wyciągnął rękę, by pomóc jej wysiąść. Ujęła jego ciepłe palce i wysiadła, ale
    on wcale nie odsunął się na bok. Przeciwnie - patrząc na nią z góry, zrobił
    krok w jej stronÄ™.
    Stali pod wielkim orzechem, Sally nie widziała więc wyrazu twarzy
    Jake'a, ale czuła emanujące od niego napięcie, które powoli jej się udzielało.
    - Powinienem pierwszy wejść do środka - powiedział. - Muszę sprawdzić
    twój dom. Potem wyjdę. Obiecuję.
    - W porządku - szybko wyraziła zgodę. Jednak żadne z nich się nie
    poruszyło.
    W końcu Jake ujął jej twarz w dłonie. Dotyk jego rąk był tak gorący, że aż
    parzył. Po chwili wsunął palce pod włosy i odchylił jej głowę.
    Przez moment myślała, że ma zamiar coś powiedzieć, ale on jakby nagle
    zmienił zdanie i po prostu zaczął ją całować.
    Wargi Jake'a były twardsze i bardziej namiętne, niż się spodziewała. Gdy
    przyciskał je mocno i władczo do jej ust, zrozumiała, że nie należał do tych
    mężczyzn, którzy zadowolą się jednym pocałunkiem. Jake miał wobec niej
    swoje oczekiwania. Pragnął wzajemności - chciał dostać to, co sam dawał, i
    to pełnymi garściami.
    Wahała się tylko ułamek sekundy. Nie potrafiłaby nie oddać tak żarliwego
    pocałunku. Objęła go ramionami w pasie, on zaś położył dłonie na jej
    plecach i przywarł do niej jeszcze mocniej.
    Omdlewający dreszcz, którego już dawno nie czuła, narodził się gdzieś w
    okolicy brzucha i posuwał do góry, rozprowadzając po całym ciele pulsujące
    i powoli narastające ciepło. O Boże, jakże pragnęła Jake'a!
    Trwali w tym uścisku dłuższą chwilę. Sally zapomniała o wszystkim, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl