-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
łzy, wróciła do terminalu, gdzie przynajmniej była klimatyzacja. Bo też gorąco tropików uderzyło w nią, gdy
tylko wyszła z małą z samolotu. Jas czuła się w tej duchocie jak ryba w wodzie.
Patrząc przez szybę ściany lotniska na pobliskie palmy, zastanowiła się, czy kiedykolwiek zdołałaby się
tutaj zaaklimatyzować. Tak czy inaczej, wiedziała, że nigdy nie będzie mieć tak złotej opalenizny jak Angel.
Poza tym lubiła klimat swojego kraju, gdzie w ciągu jednej doby można niekiedy przeżyć właściwie wszystkie
warunki pogodowe znane na kuli ziemskiej. Uśmiechnęła się na tę myśl, ale jej uśmiech zbladł, bo uświadomiła
sobie, że to już koniec jej ostatniej, niesamowitej przygody. Nie wracała już do Szkocji, leciała prosto do
Londynu, gdzie temperatura jest o wiele bardziej umiarkowana. Pomyślała o mieszkaniu, które będzie musiała
w Londynie wynająć, jeśli dostanie tę pracę. Wiecznie te wynajmowane mieszkania - kiedy wreszcie będzie
miała swój dom? Pewnie nieprędko. Wynajmie zatem jakiś kąt i w pustym, nieumeblowanym pokoju
godzinami będzie myśleć o Cesarem. Ale w końcu jej przejdzie, zapomni o nim, bo okazał się jednak złym
człowiekiem. Jest chyba jeden plus tej całej historii: nie jest już dziewicą. Właściwie z Markiem byli o krok od
przekroczenia tej granicy, ale wtedy ona, a, co dziwniejsze, jeszcze bardziej on, wierzyli, że poczekanie z tym
do ślubu ma sens. I paradoksalnie to on, świętoszek, rzucił ją w jeden dzień dla jakiejś laski reklamującej
majtki. Nie do wiary...
Kręciła się po sklepach bezcłowych. Nie dlatego, że chciała się uleczyć zakupami, ale miała trzy go-
dziny do kolejnego lotu. Wypiła już dwie mocne kawy i naprawdę nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Zobaczyła
outlet, w którym sprzedawane były robione ręcznie dziecięce ubranka w kolorowe etniczne wzory. Wiedząc, że
takie rzeczy podobały się Rosie, którą przecież wkrótce ma odwiedzić w Kanadzie, spędziła pół godziny na
wybieraniu uroczych śpioszków. Kupiła kilka w różnych rozmiarach, bo uświadomiła sobie, jak dzieci szybko
rosną. Zapłaciła za zakupy i zamyślona w wyjściu na hol lotniska wpadła na wysokiego mężczyznę, którego nie
zauważyła. Upadłaby, gdyby nie silne dłonie, które ją złapały. Zaprogramowana, by przeprosić, wyjąkała:
- Prze... praszam - po czym przestała oddychać.
Nad sobą zobaczyła twarz Cesarego.
- Boję się, że z mojej strony przeprosiny nie wystarczą.
Zatkało ją całkowicie. Co on tu robi? Gdyby miał odwiedzić siostrę i siostrzenicę, Angel powiedziałaby
jej o tym. A może... chciał im zrobić niespodziankę?
- Cesare? - Patrzyła zdumiona na swego niedawnego kochanka.
- Musimy porozmawiać.
W pierwszym odruchu pomyślała, że jest wściekły, ale szybko uświadomiła sobie, że to nie to. Targały
nim silne emocje, ale to nie gniew powodował napięcie mięśni na jego szyi czy twarzy. Odchrząknęła.
- Jas tu już nie ma. Angel ją odebrała.
Jego ciemne brwi zmarszczyły się.
- Nie o niÄ… mi chodzi.
L R
T
- A o kogo? - zapytała ledwie dosłyszalnym głosem.
- O ciebie - odpowiedział zdecydowanie. - Potrzebuję cię, Anno. Dość pózno to zrozumiałem i spra-
wiłem ci po drodze wiele bólu. Przepraszam.
Popatrzyła na niego. Mówił chyba szczerze. Ale ona nie zdoła się już przed nim otworzyć, nie po tym,
jak ją zranił po raz kolejny.
- Nie chciałeś, żebym tam była, jak wrócisz - załkała, nie mogąc powstrzymać łez.
Popłynęły jej po twarzy szerokim strumieniem.
- Naprawdę nie wiedziałem wtedy, co z tym wszystkim zrobić. Byłem zbyt tchórzliwy, by przyznać
przed sobą, że to ciebie pragnę najbardziej w życiu.
Zamilkł. Milczeli przez chwilę oboje.
- I co teraz, Cesare?
Uśmiechnął się.
- Jak to co? Wrócimy do domu.
Naszego domu! Nie, nie, nie! Wiedziała, że musi odciąć od siebie emocje i reagować wyłącznie na
chłodno. Ale na chłodno ta sytuacja też nie wyglądała na oczywistą. Cesare jest draniem. Czasami potrafi być
dobry, zawsze na przykład jest taki dla swojej siostrzenicy, ale w głębi ducha jest draniem. I skrzywdził ją
kilkakrotnie. To prawda. Ale prawdą jest też, że przyleciał tu, niemal na drugi koniec świata, tylko dla niej - na
to w każdym razie wyglądać No i co o tym myśleć? Co robić?
- Wróć ze mną do domu - poprosił pokornym, niepasującym do niego w żaden sposób tonem.
- Niby... jak? - zapytała.
Myślała o tym, jak mają wrócić do siebie po tym, co było. Ale Cesare zrozumiał albo udał, że rozumie
jej pytanie bardzo pragmatycznie.
- Samolotem służbowym, który wynająłem. Tu stoi. Chodz, cara, tam jest wygodniej rozmawiać niż w
tym akwarium.
Nim rozum zdołał przeanalizować wszystkie za i przeciw, dłoń Anny wysunęła się i chwyciła mocne
ramię Cesarego. Po chwili szła już za nim pokornie do samolotu. Nie płakała, ale łzy jakoś same płynęły jej po
policzku.
- Wiem, zraniłem cię - mówił Cesare, idąc obok i popatrując co chwila na nią. - Przepraszam!
Zatrzymali się przed trapem wiodącym do drzwi samolotu. Już miała ruszyć, kiedy przypomniała sobie
o czymś istotnym. Takie w każdym razie sprawiała wrażenie.
- Co takiego? - zagadnął Cesare, bojąc się, czy Anna w ostatniej chwili się nie rozmyśli. Ale to nie było
to.
- Wiesz, ja też cię przepraszam.
- Ty? Za co?
- Oszukałam cię. Trochę nieświadomie, ale... Tak czy inaczej, nie powinnam ci była wtedy proponować
samego sypiania ze sobą. Oczywiście chciałam tego bardzo, ale... mogłam przewidzieć, że to mi nie wystarczy.
Tym razem łza zakręciła się w oku Cesarego. Pomyślał, że on też mógł to przewidzieć. %7łe jej, że im to
nie wystarczy. Bo Anna zasługiwała na coś więcej. Na to, by ją szczerze pokochać. Ponad wszystko.
L R
T
- Ja też chcę czegoś więcej, Anno - powiedział po chwili, choć słowa te nie przechodziły mu łatwo
przez gardło. Nie przywykł do podobnych wyznań. Miał wypaczone podejście do uczuć i związków.
Małżeństwo jego rodziców było katastrofą. Kto miał go nauczyć, czym jest prawdziwa miłość i jak się ją
wyraża? - Chcę tego z tobą. Wszystkiego, co możemy mieć razem. - Po czym zamknął oczy i dodał: - Kocham
ciÄ™.
Otworzył oczy w samą porę, bo pod Anną ugięły się nogi. Trochę z emocji, a trochę może z gorąca, [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl