• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    Wysoki mężczyzna o ciemnych włosach i oczach
    podobnych do oczu Mike'a popatrzył na nią z przyja-
    znym uśmiechem. Zabawne, pomyślała, porównując
    spojrzenia jego i Mike'a. Niby kolor się zgadzał, ale te
    oczy nie budziły w niej żadnych namiętności. Jak to
    S
    R
    możliwe, że jedne spojrzenia rzucają czar, a inne są po
    prostu miłe? Clay usiadł na wysokim, barowym stołku
    i położył dłonie na bufecie.
    - Co u ciebie, Kelly?
    - Generalnie w porządku. - Wzruszyła ramionami.
    - A mniej generalnie?
    - Mniej w porządku. - Oparła łokcie o bar i ułożyła
    na nich brodÄ™.
    - Tak właśnie sobie myślałem. - Zapatrzył się w coś
    za jej plecami.
    Kelly nie mogła się oprzeć i zerknęła przez ramię,
    choć wiedziała, że nikogo tam nie może być.
    - Kogo szukasz?
    - Twojego cienia.
    - Aha.
    - Tak. Faceta, który w ostatnich dniach stał się moim
    najwierniejszym klientem.
    Uśmiechnęła się ze smutkiem i spojrzała w stronę
    pustego stolika w rogu sali. To było miejsce, które
    zawsze zajmował Mike. Już przywykła myśleć o nim i
    o jego miejscu przy stoliku. Wiedziała, że jeszcze na
    długo po tym, jak Mike zniknie z jej życia, będzie wi-
    działa go tam oczami wyobrazni, jak uśmiecha się do
    niej, sÄ…czÄ…c kawÄ™.
    Och nie... Duchy już się pojawiły, choć Mike jesz-
    cze nie odjechał. A tak naprawdę nie powinny jej na-
    wiedzać.
    Wróciła spojrzeniem do Claya i westchnęła.
    S
    R
    - Przyjdzie pózniej.
    - To ten kłopot ?
    - PoniekÄ…d.
    Poniekąd ?Powinnam od razu zalać się łzami, po-
    myślała ironicznie, jednak na przekór sobie wzięła się
    w garść, wyprostowała ramiona i zaczęła niepotrzebnie
    przecierać ściereczką lśniący blat baru.
    - Clay, pozwolisz, że zadam ci pewne hipotetyczne
    pytanie?
    - Ubóstwiam takie pytania.
    - Powiedzmy, że był ktoś w twojej przeszłości. Ktoś,
    kogo kochałeś nad życie... - Kelly zamyśliła się na
    chwilę. - Ktoś, z kim chciałeś spędzić resztę swych
    dni.
    - Hipotetycznie mówiąc, oczywiście ? - Posłał jej
    zachęcający uśmiech.
    - Tak... Pytanie brzmi: czy pozwoliłbyś odejść prze-
    szłości, czy raczej starałbyś się ją wskrzesić? Spróbo-
    wać odzyskać to, co kiedyś miałeś ?
    Zabrał jej ścierkę i starł niewielką plamkę z rogu
    bufetu. Dało mu to czas do namysłu. Doskonale wie-
    dział, że nie jest to błaha rozmowa. Kelly była mądra i
    samodzielna, jednak teraz potrzebowała rady. Musiał
    jej udzielić, nie mógł się wycofać.
    - Sama podejmiesz decyzjÄ™, mogÄ™ ci tylko powie-
    dzieć to, co sam o tym myślę. Co wynika z moich do-
    świadczeń.
    - Właśnie to chcę usłyszeć, Clay.
    S
    R
    - Kelly, nigdy nie oglÄ…daj siÄ™ za siebie, bo nigdy nie
    uda ci się zobaczyć przyszłości, jeśli wciąż będziesz
    patrzyła wstecz.
    Prawda, pomyślała. Ale...
    - Tylko jak mogę znów zaryzykować, Clay? Wtedy
    ból był tak wielki, że prawie umarłam. Teraz już mi się
    nie uda, powtórnie tego nie przeżyję. - Spojrzała na
    niego. - To nie jest histeria, Clay. Po prostu nie prze-
    żyję. Wiem to na pewno.
    Wiedział już, że rzeczywiście sprawa nie jest błaha.
    Słyszał o ludziach, którzy umierali z wielkiej rozpaczy.
    Nie popełniali samobójstwa, po prostu zanikała w nich
    wola życia. Tracili siły, byle infekcja zwalała ich z
    nóg, bo organizm się nie bronił. Aż wreszcie następo-
    wał koniec.
    Czyżby z Kelly miało być tak samo?
    Zapewne nie, była silna, niełatwo ją złamać.
    Lecz jeśli tym razem nie zdoła pokonać depresji?
    S
    R
    Lecz co miał jej doradzić ?
    Już wiedział. Przecież miała tyle do wygrania!
    Ujął jej dłoń i pocieszająco poklepał.
    - Skąd pewność, że i tym razem będzie bolało?
    Roześmiała się nieprzyjemnie, ostro.
    - Szczęście Irlandki.
    Niby to był żart, lecz zabrzmiał nadzwyczaj ponuro.
    Irlandczycy, napiętnowani swoją straszliwą, pełną
    cierpienia historią, od pokoleń nosili w sobie niepojętą
    traumę, która co i rusz się odzywała.
    Usta Claya ułożyły się jak do uśmiechu, lecz jego
    oczy pozostały poważne.
    - Jeśli masz szansę na miłość, nie odrzucaj jej - po-
    wiedział cicho. - Nigdy nie wiesz, czy jeszcze kiedy-
    kolwiek ci się przydarzy. A z bólem i cierpieniem, jeśli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl