-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dla nich przygotowywano przy młóceniu.
dzano je pod dach, to potem łatwiej było je ulokować w obo
Mały Sivert całe dnie spędzał w stodole i przyglądał się
rze już na dobre.
pracy. Któregoś dnia przydzwigał do domu wielki świątecz
Ponadto w Stornes mieli kilka bardzo upartych krów,
ny snopek, który Johan dla niego przygotował. Chłopiec
które nie reagowały na rozkazy i bodły ludzi. Jedna była do
najchętniej wziąłby go ze sobą do łóżka, ale Mali wytłuma
tego stopnia złośliwa, że Sivert z Johanem zamierzali sprze
czyła mu, że wtedy ziarna wysypałyby się z kłosów i ptaszki
dać ją do rzezni. I pewnie już dawno by to zrobili, gdyby nie
134
135
była to jedna z najbardziej mlecznych krów w stadzie, któ gdy przedtem nie widziała krowy w takim stanie. Ryczała
ra w dodatku cieliła się często i zawsze miała bardzo dobre tak, że niosło się po całej okolicy, pobudzając w ten sposób
cielęta. Mali jednak od pierwszej chwili trzymała się od swoje spokojniejsze towarzyszki. Mali stała zafascynowana
tej krowy, którą nazywali Kolia, w bezpiecznej odległości. i patrzyła, jak mężczyzni męczą się ze stadem. To prawdzi
W przeciwieństwie do swojego syna Mali uważała, że stado wie niebezpieczne zajęcie, myślała. Wściekła krowa to nie
krów wygląda przerażająco. Mały Sivert natomiast bardzo żarty, zwłaszcza gdy na podwórzu jest tyle zwierząt...
podniecony asystował dorosłym, kiedy krowy wyprowadza
Zapach upieczonego chleba docierał na schody.
no na paszę i kiedy wracały do domu. Dla niego to była naj
-Ach, moje bochenki! - zawołała Mali przestraszona
wspanialsza rozrywka.
i odwróciła się ku otwartym drzwiom kuchni. Głośno woła
Mali wolała, żeby stał w kuchennym oknie i z daleka ob ła Ingeborg i Ane, ale żadna nie odpowiadała. I nie ma się
serwował, co się dzieje, on jednak domagał się, żeby mu po czemu dziwić, na strych głos ze schodów nie docierał,
zwoliła być na podwórzu. zwłaszcza przy takim zgiełku na podwórzu.
Akurat tego dnia wszyscy w domu mieli mnóstwo robo - Stój tutaj i żebyś mi się nie ruszał! - powiedziała do
ty. Był piątek. Ingeborg i Ane sprzątały dom na niedzielę, Małego Siverta, patrząc mu w oczy. - Mama musi lecieć
myły okna, szorowały podłogi w sypialniach, a Mali w kuch i wyjąć chleb z pieca. Za chwilkę wracam.
ni piekła chleb i musiała pilnować pieca. Normalnie popro
Chłopiec nie odpowiedział, wpatrywał się wielkimi
siłaby Beret, żeby przypilnowała Małego Siverta, kiedy się
oczyma w rozgrywające się na dziedzińcu przedstawienie.
nareszcie zgodziła, żeby stał na schodach i patrzył, jak kro
Mali wbiegła do kuchni.
wy zaganiane są do obory. Ale Beret pojechała do krew
nych. Mali musiała więc radzić sobie sama, przez większą
część czasu mogła być z synkiem, kiedy jednak trzeba było
Nikt nie widział, co się właściwie stało, ale kiedy Mali zno
wejść do domu, by sprawdzić, co z chlebem, surowo mu
wu znalazła się na schodach, stwierdziła, że Mały Sivert
przykazywała, żeby się broń Boże nie ruszał z miejsca.
idzie przez podwórze, w środku kotłującego się, tratującego
Widok licznego stada krów, jałówek i cieląt, zbliżające ziemię stada szalonych zwierząt. Przez moment stała kom
go się do Stornes, był imponujący. Wszyscy mężczyzni pil pletnie sparaliżowana. Widok dziecka między krowami
nowali, żeby stado się nie rozbiegało, a kiedy pierwsze zwie wrył się jej w pamięć. Te wszystkie miotające się, tratujące,
rzęta weszły na dziedziniec, Mały Sivert klaskał w rączki niespokojne bydlęta, rozdzierające ryki, krzyki ludzi, stara
z zachwytu. Twarz mu promieniała i wskoczył na ławkę, że jących się skierować stado ku drzwiom obory tak, by sami
by lepiej widzieć. nie zostali stratowani. I w tym wszystkim drobne ramionka
syna, który stanowczym krokiem idzie w to piekło.
- Tylko patrz - powtarzała Mali, kładąc mu rękę na ra
mieniu. Jej rozdzierający krzyk był tak głośny, że przewyższał
- Tylko patrzę - powtórzył chłopiec i kiwał głową z po wszystko inne. I Mali puściła się pędem za Małym Sivertem.
wagÄ….
Mężczyzni, Johan i Sivert oraz dwaj parobcy, odwrócili się,
Po chwili na dziedzińcu zaroiło się od mniej łub bardziej by zobaczyć, o co chodzi. I nagle wszystko zaczęło się dziać
podnieconych zwierząt. A Kolia po prostu szalała. Mali ni- równocześnie, choć Mali miała wrażenie, że czas zatrzymał
136 137
się w miejscu i nikt nic reaguje. Jedyna jasna myśl, jaką - Boże, zmiłuj się - mamrotała Ingeborg przerażona. -
miała w głowie, to że musi uratować synka. Wszystko poza Co to się tutaj stało?
tym przestało się liczyć, stało się nieważne. Ane nie pytała o nic. Odebrała Małego Siverta od matki
Dramat rozgrywał się przed jej oczyma dziwnie wolno. i szybkimi ruchami rąk badała jego ciało. Mały wrzeszczał
Kolia dostrzegła małego człowieczka zbliżającego się nie przejmująco.
pewnym krokiem, odrzuciła w tył głowę i wydała z siebie - Nic poważnego mu się nie stało - powiedziała do Mali. -
przejmujący ryk. Po czym pochyliła się i niczym szarżujący Jest poobijany, a najbardziej ze wszystkiego przestraszony.
byk ruszyła na chłopca. Mali rzuciła się naprzód, żeby
Mali patrzyła na nią oczyma, które nie widziały. Nagle
w ostatniej chwili złapać synka i odciągnąć, ale poślizgnęła
jakby się ocknęła. Odwróciła się i pobiegła na podwórze,
się na krowim nawozie i runęła jak długa na trawę. Przez
gdzie Sivert wciąż pochylał się nad Johanem.
cały czas krzyczała, dziko, desperacko.
- Czy on... czy on nie żyje? - wyszeptała z trudem.
Johan przez moment stał jak sparaliżowany, po czym ru - %7łyje - odparł Sivert przygnębiony. - Ale jest ciężko
szył na ratunek, przeciskając się między zwierzętami, gnał ranny. Niech ktoś zadzwoni po doktora. I niech powiedzą,
w stronę syna i atakującej krowy. Kiedy Mali pózniej o tym że to pilne.
myślała, zawsze najbardziej dziwiło ją to, że Johan mógł
Mali biegiem wróciła na schody i poprosiła Ingeborg, że
działać z taką szybkością. Wpadł między szalejącą krowę
by zatelefonowała po doktora. I powiedziała, że czas nagli,
i dziecko, chwycił malca i po prostu rzucił go do Mali,
Johan może być w bardzo ciężkim stanie.
a wtedy Kolia zaatakowała jego. Parskając z wściekłości,
Mały Sivert wył i wyrywał się do matki, Mali jednak nie
tratowała go i bodła. Mali udało się schwycić kurtkę Małe
zwracała na niego uwagi. Czym prędzej wróciła do Johana.
go Siverta, przycisnęła go do siebie i pobiegła w stronę
- Może najlepiej go nie ruszać - powiedział Sivert. - To
schodów. Stanęła tam kompletnie sztywna ze strachu,
może mu sprawiać jeszcze większy ból. Nie wiemy, jak cięż
z wrzeszczącym dzieckiem w objęciach, i patrzyła, jak kro
ko jest ranny. Posiedz tu przy nim.
wa tańcuje nad Johanem, który leży na ziemi zdany na ła
- A ty gdzie idziesz?
skę zwierzęcia. Widziała, że objął rękami głowę i zwinął się
- Przyniosę fuzję i zastrzelę Kolię - odparł z goryczą. -
niemal w kłębek.
Zanim narobi jeszcze więcej szkód. [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl