• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    - Na mnie również podziałała kiedyś siła jego przyciągania i mało brakowało, a utraciłabym
    Saemunda, mój dom, dzieci i wszystko, co posiadam. Teraz dziękuję Najświętszej Dziewicy, że w
    odpowiednim czasie otworzyła mi oczy.
    A więc ta kobieta jest zazdrosna, pomyślała Kristina, czując, jak niepokój i gniew powoli z niej
    opadajÄ….
    - Nie martw się o mnie - powiedziała prędko. - Naprawdę umiem się pilnować, Hallveig. Ale dziękuję
    za troskliwość, bardzo ją sobie cenię.
    Hallveig uśmiechnęła się z ulgą.
    - Bałam się tej rozmowy, lecz teraz tym bardziej się cieszę, że się na nią zdobyłam. Dobranoc, panno
    Kristino.
    Z tymi słowami cicho zamknęła za sobą drzwi i odeszła.
    Kristina odczekała krótką chwilę, potem sama również podeszła do drzwi i lekko je uchyliła. Na
    zewnątrz nikogo nie było widać. Rozczarowanie boleśnie zapiekło. Gdyby Hallveig nie przyszła, to
    ona, Kristina, znajdowałaby się teraz gdzieś w nocnym mroku razem z Reidarem.
    Otworzyła drzwi na oścież i wyszła na zewnątrz. Udała, że spogląda w niebo, jak gdyby chciała
    wypatrzyć którąś z gwiazd pośród chmur sunących na niebie. Chłonęła rześkie powietrze, w końcu
    wolnym krokiem ruszyła przez dziedziniec. Reidara jednak nigdzie nie było widać.
    Nagle rozległ się odgłos otwieranych drzwi i spojrzenie Kristiny z nadzieją skierowało się ku halli. Z
    otworu wejściowego padło światło, ktoś stanął w drzwiach. W nocnym mroku rozległy się głosy
    kobiet i śmiechy. Kristina rozpoznała głos swej służki Astrid i przeklęła niesprzyjający los.
    Doprawdy, zbyt podejrzanie wyglądałoby, gdyby nie wróciła do siebie razem ze służącą.
    Tej nocy nie mogła zasnąć. Ciało nie dawało jej spokoju, w podbrzuszu paliło, serce uderzało jak
    szalone. W uszach przez cały czas miała jego lekko zachrypnięty łagodny głos, w oczach piękne
    rozpalone spojrzenie, sprężyste wargi, dołeczek w brodzie, ciemne kręcone włosy. Czuła drażniący
    dotyk jego palców na dłoni, czuła bliskość całego jego mocnego ciała, jego siły, która pociągała ją ku
    sobie, choćby nie wiadomo jak się temu opierała. Zaczęła bawić się wyobrażeniami tego, co by się
    stało, gdyby była tu sama, a on nagle wszedł do środka.
    Widziała już, jak Reidar rozbiera się w półmroku, jak podchodzi do niej, a jej dech zapiera w piersiach
    z pożądania. Jak potem odsuwa okrycie, przysiada na krawędzi łóżka i z ogniem w oczach wpatruje
    się w jej nagość.
    Kristina rzucała się po łóżku, przestraszona własnymi myślami. Przez chwilę ogarnęła ją taka
    desperacja, że rozważała, czy nie ubrać się na powrót i nie przekraść do budynku, w którym sypiał
    wraz ze swymi ludzmi. Zdawała sobie jednak sprawę z tego, że to niemożliwe. Mężczyzni odkryliby
    jej obecność, być może nawet wcześniej niż Reidar.
    Dopiero nad ranem zapadła w głęboki sen i śniła
    o ciemnowłosym jezdzcu, nadciągającym w jej stronę, z toporem uniesionym do zadania ciosu.
    Przebudził ją własny krzyk.
    Astrid podeszła do niej.
    - Czy stało się coś złego, panno Kristino? - spytała zatroskana.
    - Nie, miałam tylko nieprzyjemny sen - wytłumaczyła się Kristina.
    - Idziemy do łazni, już dawno w niej napalono - powiedziała Astrid.
    - Pójdę z wami - odparła Kristina.
    Siedzenie na ławie w rozgrzanej, pełnej pary łazni
    i smaganie skóry brzozowymi gałązkami przez łaziebne wypędziło niepokój z ciała. Piec był tu
    ułożony z kamieni, ogień płonął w środku, a dym gromadził się w pomieszczeniu, nim wydostał się
    wreszcie na zewnątrz przez szpary w ścianach.
    Astrid poznała się już bliżej z niektórymi służącymi z dworu, żartowały teraz ze śmiechem, a Kristina
    bawiła się wraz z nimi.
    Nagle niskie drzwi uchyliły się, ukazała się w nich po-
    chylona postać mężczyzny, który bezczelnie wtargnął do środka. Kobiety zaniosły się krzykiem
    przerażenia. Kristinę sparaliżowała taka zuchwałość, ale już w następnej chwili przerażenie zmieniło
    się w palący wstyd. Mężczyzną okazał się nie kto inny, tylko Reidar.
    Wyprostował się i z uśmiechem zadowolenia przenosił wzrok z jednej nagiej kobiety na drugą. Nagle
    spostrzegł Kristinę i wydawało się, że na ułamek sekundy stracił opanowanie, zaraz jednak je
    odzyskał i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
    - Nie mogłem się oprzeć pokusie, panno Kristino. Wybacz mi.
    Jego spojrzenie przesunęło się w dół jej ciała i zatrzymało na piersiach. Kristina dobrze wiedziała, że
    nie ma się czego wstydzić, przeciwnie, służące często jej powtarzały, że ma piersi takie, jakich
    najbardziej pożądają mężczyzni. Poczuła teraz, jak sutki prężą się pod jego spojrzeniem. Bardzo
    chciała czymś się zakryć, przynajmniej własnymi rękami. Zmusiła się jednak, by zachować spokój i
    siedzieć nieruchomo w czasie, gdy on się jej przyglądał.
    - Szukałem cię - oświadczył w następnej chwili. - Gdy dowiedziałem się, że jesteś właśnie tutaj, po
    prostu musiałem zdobyć się na taką śmiałość. Mam ci do przekazania bardzo ważną wiadomość.
    Kristina wstała, narzuciła na siebie pelerynę i wyszła razem z nim na zewnątrz. Aaznia stała na uboczu
    z uwagi na niebezpieczeństwo pożaru i w pobliżu nikogo nie było widać.
    Reidar odwrócił się do niej i wykrzyknął zapalczywie:
    - Nie gniewaj się, Kristino! Muszę wyjechać, a nie mogłem znieść myśli o tym, że miałbym opuścić
    dwór, nie zobaczywszy się z tobą. Chodz - szepnął i pociągnął ją za sobą na tyły łazni.
    - Tak pięknie wyglądałaś - jęknął, podnosząc rękę
    i rozchylając jej pelerynę delikatnie na boki, tak by odsłoniło się nagie ciało. Potem schylił się, objął ją
    i przycisnął jej wargi do ust w gorącym, palącym pocałunku.
    - Muszę cię mieć, Kristino - szepnął, ochrypły z pożądania. - Szaleję za tobą! -
    Kristina jakby cała stanęła w ogniu. Odpowiedziała na jego pocałunki i pozwoliła mu się pieścić pod
    peleryną, aż oboje byli bliscy utraty zmysłów. Dziki, niecierpliwy i ogarnięty żądzą Reidar popchnął
    ją tak, by plecami oparła się o ścianę.
    Kristina poczuła, że coś wielkiego, gładkiego, twardego i gorącego wsuwa jej się pomiędzy uda.
    W tej samej chwili nieoczekiwanie w pobliżu rozległy się donośne głosy. Reidar błyskawicznie się
    wyprostował i poprawił ubranie, a Kristina mocno owinęła się peleryną. Moment pózniej ich oczom
    ukazało się kilku mężczyzn, Kristina rozpoznała ich, to byli baglerzy Reidara.
    Zmiertelnie się wystraszyła. Musieli zauważyć, że jest nieubrana, bo przecież spod peleryny
    wystawały bose stopy. Włosy miała potargane, a policzki płonęły. Wygląd Reidara również zdradzał,
    co między nimi zaszło, nie zdążył przecież całkiem poprawić ubrania. Jak zdoła przekonać swych
    towarzyszy, że naprawdę zamierzał wykorzystać ją jako zakładniczkę, skoro dawno już musieli
    zrozumieć, co się między nimi dzieje?
    Kilku mężczyzn zachichotało. Wszyscy z zaciekawieniem zerkali na nich, a ten, który szedł przodem,
    wyraził swoje przypuszczenia, okazując wyrazną podejrzliwość.
    - Jeszcze moment, panowie - oświadczył Reidar wesoło, odzyskując swoją zwykłą pewność siebie. -
    Miałem jeszcze tylko jedną rzecz do załatwienia - dodał żartobliwie. - Niestety, trochę zbyt nagle mnie
    zaskoczyliście.
    Kristina sądziła, że przedstawi inne wyjaśnienie w na- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl