• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    zareagowałam na nią w pierwszej kolejności w sposób typowo
    kobiecy. Poszłam do fryzjera. Jezus kochany, głowa& !!!
    * * *
    Z dwiema głowami wjeżdżałam do Paryża i obie przyczyniały
    mi ciężkiej zgryzoty, nie wiadomo która bardziej.
    Władze umysłowe rozproszyły mi się nagle niczym spłoszone
    kuropatwy i zgłupiałam z tego do reszty. Paryż znałam średnio,
    można powiedzieć kawałkami. Plac Republiki, Saint Lazare,
    Chatelet razem z Luwrem, Cité, Wielkie Bulwary, każde sobie, a
    nie jakoÅ› razem. No, Charles de Gaulle i Trocadero& Do Charles
    de Gaulle, czyli na place de 1 Etoile, właśnie musiałam się dostać,
    bo w tamtej okolicy miałam zamówiony hotel.
    Wiedziałam doskonale, że muszę się przebić przez cały Paryż,
    najlepiej nad SekwanÄ….
    Moja beztroska autostradowa skończyła się radykalnie.
    Dojechałam od właściwej strony i pojechałam wzdłuż rzeki, jak
    trzeba, wyleciało mi tylko z głowy, którego pasa należy się
    trzymać. Zapomniałam kompletnie, że prawy wyrzuca na mosty,
    trzeba jechać środkowym. Rzecz oczywista, natychmiast
    wypchnęło mnie na Pont de Bercy i znalazłam się całkiem nie tam
    gdzie trzeba. Z wysiłkiem przekopałam się z powrotem, ogłupienie
    było silne, znów pojechałam prawym pasem, przerzuciło mnie
    ponownie przez Pont de Sully i już nie zdołałam wrócić. Zaczynała
    mnie ogarniać rozpacz, nie wiedziałam, gdzie jestem,
    postanowiłam jechać tak długo, aż ujrzę coś znajomego i
    rzeczywiście znalazłam się w końcu na placu Republiki. No,
    przynajmniej ustalił mi się kierunek, ruszyłam na azymut i
    wszystko byłoby świetnie, gdyby nie jedne kierunki ruchu.
    W Warszawie jedne kierunki ruchu znałam doskonale, w
    Paryżu nie bardzo. Kiedy wreszcie, po objechaniu połowy miasta,
    znów przedarłam się na lewy brzeg, pogląd na pasy miałam
    ustabilizowany, nie mogłam sobie tylko przypomnieć, którym
    mostem trafiam na place de 1 Etoile. No, de Gaulle a, wszystko
    jedno. %7ładne spoglądanie w plan miasta nie wchodziło w rachubę,
    włączyłam się w ruch i przepadło. Na oko, instynkt i duszę
    skręciłam na Pont de l Alma i cud boski, wybierając avenue
    Marigeau, trafiłam właściwie.
    Teraz miałam kolejny problem, od której strony Auku właśnie
    się znalazłam? No, nie od Champs Elysees, to pewne. Gdzie
    mam avenue Carnot? Nic, wola boska, będę jezdzić w kółko&
    Z jeżdżenia w kółko zrezygnowałam od pierwszego rzutu oka.
    Na placu de Gaulle a odbywały się uroczystości, niech to piorun
    strzeli, trafiłam na zakończenie wojny czy co& ? A skąd,
    jedenastego maja, co oni tu urządzili? Może jakieś inne obchody, a
    może miała to być powojenna trzydniówka& ? Zwiętowanie
    czegoś było pewne, dookoła 1 Arc de Triomphe miotało się
    wszystko razem, parada wojskowa, Armia Zbawienia, orkiestra
    strażacka, delegacje oficjalne, tłumy ludzi i pełny ruch
    samochodowy. Nie został ograniczony, cóż znowu, Francja to kraj
    swobody, dlatego ją kochałam. Lokalizację avenue Carnot
    ustaliłam kątem oka i zaczęłam ku niej zmierzać.
    Jedno było dla mnie pewne: żadnych konfliktów! Nie stanę tu
    na środku, łamiąc ręce i płacząc, zawartość mojego bagażnika
    wyklucza interwencje. A diabli wiedzą, jeszcze by ktoś tam zajrzał.
    Chciał, nie chciał, muszę przejechać bezkolizyjnie!
    Siła woli czyni cuda, przejechałam. Wszyscy razem, inni
    kierowcy i ja, świadczyliśmy sobie wzajemne rewerencje z
    życzliwym uśmiechem na ustach. Jeden tylko na moje konto
    popukał się palcem w czoło, ale nie dziwiłam mu się wcale i nie
    dałam się zniechęcić do jazdy w poprzek. Tamto z bagażnika
    mnie pchało. Zaparkowałam przed hotelem. Emocje ostatniego
    odcinka podróży sklęsły we mnie szybko, wrócił podstawowy
    problem. Po jaką cholerę dotarłam z tym nabojem aż tutaj? Było
    pirzgnąć do rowu przy autostradzie w jakimkolwiek pustym
    miejscu, pustych miejsc, bez tłoku, sama jedna na szosie miałam
    zatrzęsienie, czego się czepiałam tych śmietników? Nie ma tak,
    żeby całe procesje latały wzdłuż autostrady na piechotę, no
    owszem, koszą pobocza, ale właśnie były świeżo skoszone, co
    najmniej przez tydzień nikt by tego nie znalazł. A potem szukaj
    wiatru w polu, kto by wiedział, że to ja& ?
    No tak, ten by wiedział, kto podrzucił. Ale nie przyznałby się
    przecież? A tam, przyznał, nie przyznał, mógł donieść
    anonimowo&
    I co mam z tą głową teraz zrobić? Zabrać do pokoju? Za
    nic& !!!
    Hotel, na szczęście, nie był aż tak elegancki, żeby zaraz
    wylatywali portierzy i chwytali bagaże, nikomu też nie wręczało się
    kluczyków. Sama, bez asysty, wywlokłam własną torbę z
    bagażnika i dopiero w środku ktoś tam wtrynił ją do windy i doniósł
    do pokoju. Samochód, starannie włączywszy alarm, zostawiłam
    na ulicy przed wejściem, a fakt, że było miejsce, wcale mnie nie
    zdziwił. Może nie miałam już siły dziwić się byle czym.
    Prawie nie zwróciłam uwagi na jakieś gadanie o parkingu, tu
    zaraz, naprzeciwko&
    Przynajmniej jednej głowy postanowiłam się pozbyć, z marszu
    własną wetknęłam pod kran. Był to dowód ogłupienia
    bezgranicznego, kiedy zaczynałam kręcić włosy na walki przyszło
    mi na myśl, że mogłam po prostu iść do fryzjera, z pewnością
    jakiś jest czynny, nikt w Paryżu nie zamyka niczego o siódmej
    wieczorem, przeciwnie, raczej otwierają. Syf i malaria! Jeśli nie
    odzyskam bodaj odrobiny rozumu, to wszystko razem zle siÄ™
    skończy!
    Moja suszarka zdechła i nie chciała działać, nie wiadomo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl