-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szczątków morze dobiegł nas grzmot drugiej eksplozji...
Bosman Crocker z drugiej strony telefonu rzucił bezgranicznie zaskoczonym głosem: - Co
tam... Sir, naprowadziliśmy na cel i czekamy na rozkaz... Na rany boskie, czy jesteście tam jeszcze,
kapitanie Miller?
- Jeszcze jesteśmy, Crocker - powiedziałem cicho. - Odwołuję ten cel, ale musicie zostać
przy dziale... I trzymać osłony zamknięte.
Trapp zaczął wstawać jak oszołomiony. Przezwyciężyłem paraliż ogarniającego mnie
przerażenia i chwyciłem go za ramię.
- Niech się pan nie podnosi - mruknąłem. - Na litość boską, niech pan zostanie w ukryciu.
Skrzywił się ze złością. - Już go nie ma, chłopie. Nie wiem, jak się to stało, ale tych
biedaków już nie ma.
Przeczołgałem się szybko do szczeliny obserwacyjnej. Z okrętu nie zostało już nic. Tylko
połyskujący ropą wir na powierzchni i kilka tańczących na fali, niemożliwych do zidentyfikowania
kształtów.
- Został storpedowany - warknąłem, czując, że znowu zaczynam się bać. - A to znaczy, że
jest tu jeszcze jeden okręt podwodny, który nas obserwuje. Ale tym razem, to jest U-boot.
Leżeliśmy czekając w napięciu dwadzieścia minut. Dwadzieścia długich,
doprowadzających do szału, cholernych minut.
Przez cały czas zdawaliśmy sobie sprawę, że podejrzliwie obserwuje nas krążący wokół
obiektyw. I przez cały czas oczekiwaliśmy, że lada chwila pokład wyrżnie nas w twarz po
uderzeniu drugiej torpedy. Tej, po której będzie błysk i ból. I huk.
Wciąż jednak pozostawaliśmy na stanowiskach bojowych. Ale dla tego odległego oka na
pokładzie milczącego, kołyszącego się na fali Charona nie było żywego ducha. Tylko kręciła się
bez celu jak bezdomny żuk wodny nasza mała, brudna łódz ratunkowa, na której z kolei czekał
Babikian ze swoimi ludzmi. Być może na warknięcie bliskiej serii ze Schmeissera, która nastąpi po
grzmocie torpedy U-boota.
W czasie tych dwudziestu nie kończących się minut Al Kubiczek wraz z mniej
entuzjastycznie nastrojonym palaczem przeczołgał się z powrotem do swojej ukochanej
maszynowni. Crocker razem ze swoimi artylerzystami czekał niecierpliwie w łazni, jaką była
ładownia numer dwa, a obsada Boforsa, zamknięta w swojej kruchej, drewnianej skrzyni na
przednim pokładzie, musiała przeżywać klaustrofobiczne katusze potępieńców.
Wreszcie, kiedy minęło już dwadzieścia minut, Trapp wdusił niedopałek papierosa w
pokład i oznajmił wojowniczo: - Pieprzę ich, panie pierwszy. Mieli swoją szansę, a ja mam umowę
do zrealizowania.
Po raz setny popatrzył przez szczelinę obserwacyjną. Ja również. Widniało w niej tylko
puste, zalane słońcem morze. I tylko tych kilka żałosnych tłumoczków, powoli odpływających na
rozszerzajÄ…cej siÄ™ plamie ropy.
- W każdym razie proponuję, żebyśmy w dalszym ciągu się nie pokazywali, dowódco -
mruknąłem w nadziei, że nie zacznie się znowu ze mną sprzeczać. Nie teraz. - Niech Babikian
wróci na pokład, jakby statek był zupełnie opuszczony. Potem się pojawimy.
Trapp spojrzał na mnie wyniośle.
- Oczywiście. Zanim pan zaczął te ćwiczenia, usiłowałem pana przekonać, że w pobliżu jest
U-boot. Teraz cholernie dobrze wiem, że tu jest... i coś mi mówi, że jeszcze z nami nie skończył.
Sam jednak doszedłem już do tego wniosku. Dowódca niemieckiego okrętu podwodnego
był cierpliwym, obliczającym szanse człowiekiem.
I to, co zrobimy w czasie kilku następnych minut, zadecyduje, czy będziemy żyć, czy też
umrzemy.
Nawet więc po tym, jak wstrząśnięty zespół paniki wrócił na pokład i podniesiono
szalupę z wody, pozostałem na mostku ukryty pod osłoną relingu i czekałem. Tym razem
spokojnie. Ze słuchawką w ręku.
Kiedy wreszcie ujawniona już część naszej załogi zawisła na relingach i zaczęła gapić się z
niepokojem na morze - co nie wyglądało wcale niezwykle ani nie wymagało z ich strony jakichś
specjalnych talentów aktorskich - Trapp, który ponownie znalazł się w sterówce i stał trzymając
rękę na telegrafie maszynowym, rzucił ostro:
- Tak, ciÄ…gle tu jest, Miller. Podchodzi od rufy. Trzy rumby za trawersem.
Obróciłem się cały zesztywniały i popatrzyłem do tyłu. Jednocześnie mocniej ścisnąłem
mikrotelefon i powiedziałem: - Cel ciągle w zanurzeniu, bosmanie. Zbliża się do rufy, z prawej
burty.
- Tak jest, sir - odpowiedział. Zupełnie jakbyśmy dopiero w tej chwili zaczęli pracować...
Nagle z krążącej smugi piany wysunął się palec, który potem wydłużył się w pionową
kolumnę. U jej podstawy, z kotłującego się morza zaczął wysuwać się kiosk okrętu podwodnego,
aż wreszcie w ślad za nim w wirze spienionej spływającej wody pojawił się przypominający
spłaszczony od góry metalowy pojemnik na cygaro, pokryty zaciekami rdzy kadłub.
U-149... Nie było żadnej wątpliwości, jaka jest przynależność państwowa tej
zmaterializowanej nagle zjawy.
Potem obserwowaliśmy ponuro dokładną kopię przygotowań do walki na powierzchni
przeprowadzonych przez naszego poprzedniego gościa. Marynarze wyroili się z kiosku; szereg
płynnie poruszających się ludzi skierował się w stronę działa na przednim pokładzie, podczas gdy
pozostali zaczęli wykonywać nienagannie wyćwiczone czynności wokół paskudnie wyglądającego,
szybkostrzelnego działka znajdującego się za kioskiem.
- Znowu się zaczyna - mruknął sucho Trapp. - Otworzyć ogień, kiedy będziecie gotowi.
Popatrzyłem na niego z rozpaczą. - Nie mogę, do diabła! Jest wciąż za bardzo z tyłu. Nie
jestem w stanie naprowadzić działa. A on ma nas prosto przed dziobem... dziwne, że pokrywy
aparatów torpedowych są zamknięte.
- Już mam tego zupełnie dosyć, do cholery - oznajmił Trapp.
W tej chwili od strony U-boota doleciał wzmocniony przez głośnik szum statyki, a potem
metaliczny głos zahuczał nad rozdzielającą nasze dwie jednostki wodą: - Guten morgen, Kapitan!
In welchem Jahrhundert hat dieser Schiff gelebt?...
I w tej samej chwili od strony U-boota rozległ się chrapliwy śmiech z elektronicznym
pogłosem.
Trapp machnął na mnie ręką. - Co on mówi? Co on mówi do diabła?
Ulga, którą odczułem, była najszczęśliwszym uczuciem, jakiego do tej pory zaznałem.
- W porządku, dowódco. Nawet nas nie podejrzewają... niech pan tylko struga głupka i
modli się, żeby żaden z nich nie umiał po włosku. [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl