-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
swoich przedziałów. Hildegarda Schmidt twierdzi zaś, że księżna była u siebie,
natomiast według zeznania hrabiego Andrenyi jego żona zażyła środek nasenny.
Dlatego też wydaje się niemożliwe, by ktoś taki w ogóle istniał, co z kolei jest
absurdalne!
Jak mówi nasz stary przyjaciel Euklides mruknął Poirot.
Więc jednak musi to być ktoś z tej czwórki stwierdził doktor Constantine.
Chyba że jeszcze był ktoś z zewnątrz, kto znalazłby sobie kryjówkę. A to, jak się
wszyscy zgadzamy, jest niemożliwe.
Monsieur Bouc przeszedł do następnego pytania z listy.
Numer pięć. Dlaczego wskazówki potłuczonego zegarka ustawiono na 1.15?
Widzę dwa wytłumaczenia. Albo zrobił to morderca, by zapewnić sobie alibi, a
potem przeszkodzono mu w opuszczeniu przedziału tak, jak planował, gdyż
usłyszał czyjeś kroki& Albo& poczekajcie& coś zaczęło mi świtać&
Dwaj panowie czekali z szacunkiem, aż monsieur Bouc zakończy okrutne
zmagania ze swoim umysłem.
Mam! oznajmił triumfalnie. To wcale nie morderca w mundurze
konduktora manipulował zegarkiem! To osoba, którą nazwaliśmy Drugim
Mordercą, osoba leworęczna. Innymi słowy, kobieta w szkarłatnym kimonie. Ona
przyszła pózniej i przestawiła wstecz wskazówki, by stworzyć sobie alibi.
Brawo! pochwalił go doktor Constantine. Dobrze wykoncypowane.
Faktycznie odezwał się Poirot. Zadała w ciemności ciosy, nie zauważywszy,
że Ratchett już nie żył, ale w jakiś sposób wpadła na to, że w kieszeni piżamy miał
zegarek, na ślepo przestawiła wskazówki i potłukła go.
Monsieur Bouc obrzucił go lodowatym spojrzeniem.
146
Więc może ty masz jakąś lepszą koncepcję? spytał.
W tej chwili& nie przyznał Poirot. Mimo to nie wydaje mi się, by któryś z
was spostrzegł, co jest najbardziej interesujące w kwestii dotyczącej zegarka.
Czy łączy się z tym pytanie numer sześć? spytał doktor. Na to, czy
morderstwo popełniono dokładnie o 1.15, odpowiadam: nie.
Zgadzam się dodał monsieur Bouc. Czy wcześniej? Ja mówię: tak.
Potwierdza to pan, doktorze?
Lekarz skinął głową.
Owszem, ale na pytanie: Czy pózniej? , także można by odpowiedzieć
twierdząco. Zgadzam się z pańską teorią, monsieur Bouc, a myślę, że monsieur
Poirot również, choć nie chce się do tego przyznać. Pierwszy Morderca przybył
przed 1.15, Drugi Morderca po 1.15. A biorąc pod uwagę leworęczność tej osoby,
to czy nie powinniśmy podjąć kroków mających na celu ustalenie, który z
pasażerów jest mańkutem?
Tak całkiem tego nie zaniedbałem odezwał się Poirot. Może zwróciliście
uwagę, że wszystkich pasażerów prosiłem, by się podpisali albo zanotowali swój
adres. To jednak nie jest dowód ostateczny, gdyż wiele osób wykonuje pewne
czynności prawą, a inne lewą ręką. Niektórzy piszą prawą, a w golfa grają lewą.
Mimo wszystko jednak coś mamy. Wszyscy pasażerowie wzięli pióro do prawej
ręki. Prócz księżnej Dragomiroff, która w ogóle odmówiła pisania.
Księżna Dragomiroff, to nieprawdopodobne stwierdził monsieur Bouc.
Wątpię, czy miałaby dość siły, by zadać ów niesłychany cios lewą ręką dodał
z powątpiewaniem doktor Constantine. Ta szczególna rana zadana została z
wyjątkową siłą.
Większą niż dysponuje kobieta?
Nie, tego nie twierdzę. Ale uważam, że z większą, niż na to stać starszą
kobietę, a przy tym księżna Dragomiroff jest wyjątkowo kruchą osobą.
Może to jest kwestia wpływu rozumu na ciało powiedział Poirot. Księżna
Dragomiroff ma żelazny charakter i ogromną siłę woli. Ale na razie pomińmy tę
sprawÄ™.
Pytania numer dziewięć i dziesięć. Czy możemy mieć pewność, że ciosy
wymierzyła więcej niż jedna osoba i jakie może być inne wytłumaczenie jego
obrażeń. Według mnie, z medycznego punktu widzenia, nie istnieje żadne inne
147
wytłumaczenie. Samo domniemanie, że jeden i ten sam człowiek może najpierw
uderzyć niepewnie, potem zdecydowanie, najpierw prawą, potem lewą ręką, a po
przerwie trwającej, powiedzmy, jakieś pół godziny, zadać kolejne ciosy martwemu
już ciału jest bezsensowne.
Zgoda odezwał się Poirot. To nie ma sensu. Ale czy pan uważa, iż istnienie
dwójki morderców ma sens?
Sam pan przecież powiedział, że nie może być innego wytłumaczenia.
Poirot zapatrzył się przed siebie.
Właśnie to pytanie sobie zadaję. Bez przerwy sam siebie o to pytam.
Usiadł wygodniej.
Od tej chwili wszystko zależy od tego popukał się w czoło. Wydobyliśmy na
wierzch, co się dało. Mamy przed sobą wszystkie fakty, starannie, metodycznie,
przejrzyście poukładane. Pasażer za pasażerem składali tutaj zeznania. Wiemy
więc wszystko, czego mogliśmy się dowiedzieć& z zewnątrz.
Uśmiechnął się serdecznie do monsieur Bouca.
To taki nasz mały żart, prawda? Mówienie o wygodnym rozparciu się w fotelu i
wymyśleniu, co jest prawdą? Cóż, chcę wprowadzić swoją teorię w czyn, tutaj,
wprost przed waszymi oczami. A i wy dwaj musicie uczynić to samo. Zamknijmy
więc wszyscy oczy i pomyślmy&
Ratchetta zabił jeden lub więcej pasażerów. Kto z nich?
ROZDZIAA TRZECI
PEWNE DAJCE DO MYZLENIA FAKTY
Upłynął cały kwadrans, nim pierwszy z nich zabrał głos.
Monsieur Bouc i doktor Constantine zaczęli od próby podporządkowania się
sugestii Poirota. Usiłowali rozpatrzeć się w gmatwaninie sprzecznych ze sobą
śladów, by dojść do klarownego i znakomitego rozwiązania.
Myśli monsieur Bouca biegły takim mniej więcej torem:
Oczywiście, że muszę się zastanowić. Przecież już dotąd zdołałem to i owo
wymyślić. Poirot bez wątpienia uważa, że w całą tę sprawę zamieszana jest ta
młoda Angielka. Ja jednak nie potrafię oprzeć się przeczuciu, że jest to wysoce
nieprawdopodobne& Anglicy są zimni aż do przesady. Przypuszczalnie dlatego, że
148
brak im wyobrazni& Ale nie o to chodzi. Wygląda też, że nie mogła to być sprawka
Włocha, a szkoda. Zakładam, że angielski kamerdyner nie kłamie, gdy twierdzi, że
tamten nie opuszczał przedziału. Dlaczego miałby kłamać? Niełatwo przekupić
Anglika, są tacy niedostępni. Cała ta sprawa jest ze wszech miar pechowa.
Ciekawe, kiedy się stąd wydostaniemy? Musi przecież toczyć się jakaś akcja
ratownicza. W tych krajach ludzie tacy powolni& Trzeba godzin, by ktoÅ› o czymÅ›
myślał lub coś wykonał. A ta ich policja! Na pewno okropnie mieć z nimi do
czynienia& Napuszeni i ważni, a w dodatku drażliwi na punkcie swojej godności.
Rozdmuchają całą sprawę aż do przesady. Nieczęsto trafia się im taka gratka.
Dostanie siÄ™ to do wszystkich gazet&
I od tej chwili myśli monsieur Bouca wkroczyły już na utarty szlak, który
tylekroć już przemierzali wspólnie.
Zaś doktor Constantine myślał tak:
Cóż to za dziwak z tego małego człowieczka. Geniusz? Czy pomylony? Czy
rozwiąże tę zagadkę? Niemożliwe. Nie widzę sposobu jej rozwiązania. Wszystko to
zbytnio pogmatwane& Może wszyscy kłamią& Ale jeśli nawet, to i tak do niczego
to nie prowadzi. Jeżeli kłamią, to jest to równie zagmatwane, jakby mówili
prawdę. Dziwne te rany. Nie potrafię tego zrozumieć& Aatwiej byłoby pojąć, gdyby [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl