-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ROZDZIAA
10
Na Scotta przypuszczono szturm. Dziesięciomiesięczna
Jessica Albertson złapała go za kolano i patrząc błagalnie,
próbowała dosięgnąć herbatnika, który trzymał w dłoni.
- Krakers - powiedziała i żeby upewnić się, że ją zrozumiał,
powtórzyła to jeszcze kilka razy. - Krakers. Krakers. Krakers.
- Co mam zrobić? - zapytał Scott swego najlepszego
przyjaciela, wspólnika i ojca małego łasucha.
- A co chcesz zrobić? Daj dziecku herbatnika - powiedział
Mike, śmiejąc się z bezradności Scotta.
Scott wziÄ…Å‚ ze stojÄ…cego na stole talerza jedno ciasteczko i
pytająco popatrzył na Mike'a.
- Jesteś pewien? Myślałem, że dzieci karmi się szpinakiem i
innymi świństwami.
- Ona już od dawna je jak ludzie. Poradzi sobie i z her-
batnikiem - possie przez chwilę, żeby go zmiękczyć i po
kłopocie.
- Obrzydliwość.
- Ty jesz ciastka po swojemu i nikt siÄ™ do tego nie wtrÄ…ca.
Ona też ma swój sposób na herbatniki. Prawda, Jessica?
Scott zwrócił uwagę na pieszczotliwy ton głosu Mike'a,
kiedy mówił do dziecka. Mike, jego wspólnik, finansista, ścisły i
analityczny umysł, zagaduje głupio i uśmiecha się idiotycznie do
czegoś, co tylko w zarysach przypomina człowieka.
Jessica obdarzyła ojca szerokim uśmiechem. Tak samo
uśmiechnęła się do Scotta, kiedy tylko dał jej ciasteczko.
- Dziękuję - przypomniał dziecku Mike.
- Kuje - powiedziała Jessica i po chwili namysłu dodała: -
Krakers.
- Proszę bardzo - powiedział Scott i poczuł się jeszcze
bardziej nieswojo. - Skąd wiesz, kiedy już można jej dać
herbatniki? - zapytał Mike'a.
- Susan chodziła na kursy dla rodziców. Poza tym ma całą
półkę książek o dzieciach i jeszcze pediatra daje jej różne
zalecenia za każdym razem, kiedy idą z Jessica na badania
okresowe. To wszystko jest ściśle kontrolowane. Mówię ci, nigdy
byś nie uwierzył, jaki interes można zrobić na dzieciach. Rodzice
są chyba najlepszym rynkiem zbytu, no, może drugim po
nastolatkach kupujÄ…cych nagrania rockowe i inne zwiÄ…zane z tym
śmieci. Gdybym chciał wydać milion dolarów, na pewno
znalazłoby się coś - najczęściej związane ze zdrowiem albo z
nauką - co uważa się za zupełnie nieodzowne dla prawidłowego
rozwoju dziecka.
- Rynek zbytu, mówisz - powiedział z roztargnieniem Scott
zapatrzony w obgryzajÄ…cÄ… herbatnika JessicÄ™.
- Wezmy, na przykład, takie pieluchy jednorazowe - ciągnął
Mike. - Nikt już dzisiaj nie pierze pieluch. Kupuje się
jednorazówki, wyrzuca, kupuje i kupuje, i tak bez końca.
- Przecież są drogie.
- Masz racjÄ™, ale to tak samo, jak z papierosami. Ludzie
wysupłają na nie ostatnie grosze. Ciągle jest popyt, bo przecież
nie założysz tego drugi raz, jak ubrania. Zużyj, wyrzuć i kup
następne. Tak to działa, chłopie. Kiedy się o tym pomyśli, włos
się jeży na głowie. Powinniśmy sobie kupić akcje Gerbera albo
lepiej Kodaka. Widziałeś choćby jednego człowieka, który nie
ma zdjęć swoich dzieci? Gdziekolwiek są dzieci, znajdą się i
rodzice z aparatem fotograficznym. Pstrykasz bez przerwy:
dziecko się rodzi -zdjęcie, dziecko uczy się siadać - zdjęcie,
dziecko ma ząbek - znów kilka zdjęć.
- Co teraz? - przerwał mu Scott. Jessica z herbatnikiem w
buzi objęła rączkami jego kolano i podniosła nóżkę, próbując
wdrapać się na kanapę.
- Chyba cię polubiła - zauważył Mike. - Wygląda na to, że
chce ci usiąść na kolanach.
Scott wziął dziewczynkę pod ramiona i podniósł ją do góry.
Była cięższa niż przypuszczał i bezwładna jak worek kartofli, ale
kiedy już posadził ją sobie na kolanach, stała się dużo lżejsza.
- Powiedz: Scott, Jessica - namawiał ją ojciec. - Scott.
- Ott - powtórzyła i próbowała wetknąć mu w usta swoje
rozciamkane ciasteczko.
- Czy ona nie jest słodka - rozczulił się Mike. - Dzieli się z
tobÄ….
Scott z obrzydzeniem odsuwał głowę, uchylając się jak
najdalej od rączki z rozmiękłym herbatnikiem.
- Mam to zjeść? Przecież to niezdrowe. Bakterie, prawda?
- Udawaj, że jesz - roześmiał się Mike i zademonstrował, jak
należy to zrobić. Otwierał bardzo szeroko usta, ruszał szczękami,
naśladując żucie i mruczał mniam, mniam .
- Mniam, mniam? - Scott wybuchnął śmiechem, a Jessica,
korzystając z jego nieuwagi, dotknęła herbatnikiem do jego
brody. Cofnął gwałtownie głowę i zaczął naśladować Mike'a.
Ugryzł kawałek powietrza i powtarzał: mniam, mniam . Czuł
siÄ™ jak idiota.
Dziecko zaśmiało się radośnie i dalej dziobało ciastkiem
jego wargi. Powtórzyli tę zabawę jeszcze kilka razy, zanim się
wreszcie zmęczyła. Odwróciła się, oparła o niego plecami i
patrzyła w telewizor, jakby rozumiała o co chodzi w meczu
futbolowym, który oglądali Scott i Mike. Matka Jessici robiła
świąteczne porządki, więc wysłała dziecko z tatusiem do Scotta,
żeby nie przeszkadzali w domu.
- Popatrz, zasypia - powiedział po chwili Mike.
Scott spojrzał na dziecko. Dziewczynka pochyliła główkę na
bok. Jej włosy, tak samo jasne jak włosy Mike'a, skręcały się w
kędziory wokół twarzy. Scott pomyślał ciepło, jakie to dziwne, że
to delikatne maleństwo tak łatwo mu zaufało.
- Jak to jest? - zapytał Mike'a.
- Co? - rzucił nieuważnie Mike, zapatrzony w akcję na
boisku.
Scott odczekał, aż będzie aut i sprecyzował pytanie.
- Jak to jest, kiedy ma siÄ™ dziecko?
- To ciągły obowiązek - odpowiedział Mike. - To znaczy,
wiesz, że nie możesz się tego pozbyć, masz to na stałe. Zanim
Jessica się urodziła, często po prostu zostawialiśmy kotu w misce
podwójną porcję i jechaliśmy gdzieś na weekend. Teraz pójście
na dwie godziny do kina, to ogromne przedsięwzięcie. Trzeba
znalezć kogoś do dziecka, poinstruować, co ma robić, a i tak cały
czas martwisz siÄ™, jak sobie radzi. A wyjazd na weekend?
Chłopie, to jakbyś jechał w trasę z objazdowym cyrkiem:
ubrania, pieluchy, jedzenie, składane łóżeczko, koce, śliniaki,
aparat fotograficzny...
- Czy...
- Co? Czy to warto?
- Tak, chyba właśnie o to chciałem zapytać.
- Dlaczego nagle zaczęło cię to obchodzić?
- Próbuję sobie to wszystko jakoś poukładać. Znamy się od
tylu lat. Pamiętasz, jak błaznowaliśmy na studiach?
- Aeb mi pęka na samo wspomnienie kaca po meczu UF z
GeorgiÄ… na ostatnim roku.
- Niby jesteśmy takimi samymi ludzmi, a tymczasem
okazuje się, że ty nagle umiesz zmieniać pieluchy, gadasz
pieszczotliwie do dziecka i jeszcze siÄ™ z tego cieszysz. Nie mogÄ™
pojąć, że to ten sam człowiek, z którym śpiewałem sprośne
piosenki w środku nocy.
- Jesteśmy tacy sami, tylko trochę dorośliśmy. Pamiętasz, jak
odkładaliśmy prace zaliczeniowe na ostatnią chwilę, a potem
harowaliśmy do rana? W sesji egzaminacyjnej kładliśmy się o
trzeciej, czwartej nad ranem. A teraz - jesteśmy rozsądni,
zorganizowani. Nosimy garnitury do pracy, ludzie nas szanujÄ….
- Jesteśmy dobrze ustawionymi facetami, takimi, jakich
kiedyś wytykaliśmy palcami.
- I okazało się, że to wcale nie jest takie straszne, jak nam się
wtedy wydawało. Ja osobiście wolę swojego mercedesa zamiast
tamtego starego grata, którego nigdy nie mogłem zapalić i
naprawdę nie narzekam na to, że mam dom, w którym czeka na
mnie Susan.
- I Jessica - dodał miękko Scott.
Mike z czułością popatrzył na śpiącą córeczkę.
- Ona jest jak krem na torcie, stary. Pewnie, że dziecko to [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl