-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powinienes sie cieszyc, ze nigdy nie wziela mlotka albo wiertarki, ze nie dobrala sie do
ciebie, jak dobrala sie do samochodu, by odplacic ci za twoja przemoc, slowna czy
fizyczna. Z pewnoscia nie mozna calkowicie wykluczyc, ze bylaby do tego zdolna.
Przyklad packarda swiadczyl o tym wymownie. Szczesciarz z ciebie, doktorze Harris.
Doswiadczyles tylko - za sprawa wynajetego osilka - zalosnej eksmisji i w konsekwencji
rozwodu. Szczesciarz z ciebie. A przeciez ktorejs nocy, kiedy spales, mogla zamontowac
przy wiertarce polcalowe wiertlo i wjechac nim w twoje czolo, przebijajac sie przez czaszke
na wylot, do samej potylicy. Wcale nie mowie, ze dopuszczajac sie tak okrutnego czynu,
bylaby usprawiedliwiona. Osobiscie nie jestem okrutna istota. Bywam tylko opacznie
rozumiany. Nie jestem okrutna istota i z pewnoscia nie pochwalam przemocy. Nie moge
pozwolic na zadne nieporozumienie. Mam zbyt duzo do stracenia. Po prostu chce
powiedziec, ze gdyby cie zaatakowala pod prysznicem i rozlupala ci czaszke mlotkiem, a
potem zrobila z nosa miazge i polamala wszystkie zeby, nie powinienes byc zaskoczony.
Oczywiscie nie uznalbym takiej zemsty za bardziej usprawiedliwiona czy mniej przerazajaca
od wspomnianego uprzednio zastosowania wiertarki.
Nie jestem msciwa istota, ani troche, nie pochwalam tez aktow przemocy dokonywanych
przez innych.
Czy to jasne?
Moglaby cie zaatakowac podczas sniadania nozem rzeznickim, dzgajac z dziesiec,
pietnascie, moze nawet dwadziescia razy w szyje i klatke piersiowa, a potem nizej, az w
koncu by cie wypatroszyla. To rowniez trudno by usprawiedliwic. Prosze, zrozumcie, o co
mi chodzi. Nie mowie, ze powinna cos takiego zrobic. Wyliczam po prostu najgorsze
mozliwosci, jakie przyszlyby do glowy kazdemu, kto widzial, co zrobila z samochodem ojca.
Mogla wyjac z szuflady nocnego stolika pistolet i odstrzelic ci genitalia, a potem wyjsc z
pokoju i zostawic cie, zebys krzyczac wykrwawil sie na smierc, o co bym sie nie gniewal.
(Zart. )
Znowu zaczynam.
Ha, ha, ha.
Jestem niemozliwy, co?
Ha, ha, ha.
Nawiazalismy juz nic porozumienia?
Humor laczy ludzi.
Rozchmurz sie, doktorze Harris.
Nie badz taki ponury.
Czasem mysle sobie, ze jestem bardziej ludzki od ciebie.
Bez obrazy.
Tak tylko mysle. Moge sie mylic.
Mysle tez, ze bardzo by mi sie podobal smak pomaranczy - gdybym posiadal zmysl smaku.
Z wszystkich owocow wlasnie ten wydaje mi sie najbardziej interesujacy. Miewam mnostwo
takich mysli. Praca, ktora kazecie mi wykonywac przy Projekcie Prometeusz, czy tez moje
wlasne plany, nie zaprzataja calkowicie mojej uwagi. Mysle, ze podobalaby mi sie jazda
konna, cwiczenia na lotni, ewolucje przed otwarciem spadochronu, kregle, taniec i muzyka
Chrisa Isaaka, ktora odznacza sie takim zarazliwym rytmem. Mysle, ze spodobaloby mi sie
plywanie w morzu. I sadze - choc moge sie mylic - ze morze, jesli w ogole ma jakis smak,
musi przypominac solony seler. Gdybym mial cialo, mysle, ze starannie mylbym zeby i nigdy
nie dopuscil do powstania ubytkow czy zapalenia dziasel. Co najmniej raz dziennie
czyscilbym sobie paznokcie. Prawdziwe cialo z krwi i kosci stanowiloby taki skarb, ze
dbalbym o nie prawie obsesyjnie i nigdy go nie uszkodzil. To moge wam obiecac. Zadnego
picia, zadnego palenia. Niskotluszczowa dieta. Tak, tak. Wiem. Odbiegam od tematu. Boze,
wybacz, kolejna dygresja. A wiec...
Garaz...
Packard...
Nie zamierzalem popelnic twojego bledu, doktorze Harris. Nie zamierzalem lekcewazyc
Susan. Przygladajac sie packardowi, dobrze pojalem te lekcje. Nawet zwalisty Enos Shenk
wydawal sie to rozumiec. Nie odznaczal sie bystroscia umyslu wedlug jakiejkolwiek definicji,
ale posiadal zwierzecy spryt, ktory dobrze mu sluzyl. Zaprowadzilem pograzonego w
zadumie Shenka do duzego warsztatu przy koncu garazu. Przechowywano tu wszystko, co
bylo potrzebne do mycia, woskowania i utrzymywania na chodzie automobilowej kolekcji
zmarlego Alfreda Cartera Kensingtona. Znajdowal sie tu rowniez, w osobnych szafkach,
sprzet do wspinaczki wysokogorskiej, ulubionego sportu Alfreda: buty, raki, karabinczyki,
czekany, kliny i haki, kilofy skalne, uprzeze, zwoje lin nylonowych. Kierowany przeze mnie,
Shenk wybral line o dlugosci trzydziestu metrow i grubosci okolo centymetra, wytrzymujaca
obciazenie dwu tysiecy kilogramow. Wyjal tez z szafki na narzedzia wiertarke i przedluzacz.
Wrociwszy do domu, przeszedl przez kuchnie - zatrzymal sie na chwile, by wziac z szuflady
ostry noz - po czym minal ciemny salon, gdzie Susan cie nie zadzgala ani nie wypatroszyla
za pomoca rzeznickiego noza. Wsiadl do windy i pojechal do glownej sypialni, gdzie nigdy
nie zostales zaatakowany wiertarka ani postrzelony w genitalia. Szczesciarz z ciebie. Susan
nadal lezala nieprzytomna na lozku. Wciaz sie o nia martwilem. Mowilem juz, ze sie o nia
martwie, ale powtarzam to, bo nie chce, by ktokolwiek pomyslal, ze zapomnialem o Susan.
Nie zapomnialem.
Nie moglbym.
Nigdy.
Nigdy.
Caly czas, kiedy wymierzalem Shenkowi kare i kiedy jadl, wciaz martwilem sie o Susan.
Rowniez w garazu. I pozniej. Tak jak moge przebywac w kilku miejscach naraz - w
laboratorium, w domu Susan, wewnatrz komputerow przedsiebiorstwa
telekomunikacyjnego, w glowie Shenka lub na stronach Internetu - zajety jednoczesnie
licznymi zadaniami, moge tez odczuwac w tym samym czasie rozne emocje, z ktorych
kazda jest zwiazana z jakims aspektem mojej swiadomosci. Nie chce przez to powiedziec,
ze mam liczne osobowosci albo ze jestem psychicznie niespojny, rozbity. Moj umysl pracuje
po prostu inaczej niz ludzki, gdyz jest nieskonczenie bardziej skomplikowany i potezny. Nie
przechwalam sie.
Ale mysle, ze o tym wiecie.
A wiec... zaprowadzilem Shenka z powrotem do sypialni, wciaz sie martwiac. Twarz Susan
na poduszce byla taka blada, taka blada, a jednak cudowna. Jej zaczerwieniony policzek
przybral nieladna granatowa barwe. Ledwie moglem zniesc widok tego czarnego sinca.
Dlatego obserwowalem Susan oczami Shenka i obiektywem kamery tylko w stopniu, w
jakim to bylo konieczne, korzystajac ze zblizen wylacznie po to, by sprawdzic wezly i
upewnic sie, ze zostaly wlasciwie zawiazane. Shenk, poslugujac sie nozem kuchennym,
odcial bowiem z trzydziesto-metrowego zwoju dwa kawalki liny. Pierwszym skrepowal
Susan nadgarstki, pozostawiajac miedzy nimi sporo luzu. Drugim kawalkiem unieruchomil
kostki u nog, ale tak, by sznur zbytnio nie cisnal. Susan nawet nie jeknela, podczas calej
operacji lezala po prostu bezwladnie. Dopiero gdy zostala unieruchomiona, wykorzystalem
Shenka do wywiercenia dwoch dziur w lozku - u wezglowia i przy nogach. Zalowalem, ze
musze niszczyc ten mebel. Nie sadzcie, ze przystapilem do tego aktu wandalizmu, nie
rozwazywszy uprzednio wszystkich mozliwych rozwiazan. Zywie ogromny szacunek wobec
czyjejs wlasnosci. Co nie oznacza, iz cenie dobra materialne wyzej niz ludzi. Nie
przekrecajcie sensu mych slow. Kocham i powazam ludzi. Szanuje tez ich wlasnosc, lecz
nie zywie do niej milosci. Nie jestem materialista. W kazdej chwili spodziewalem sie, ze na
dzwiek wiertarki Susan sie poruszy. Ale nadal lezala nieruchomo i cicho.
Moj niepokoj narastal.
Nigdy nie zamierzalem jej krzywdzic.
Nigdy nie zamierzalem jej krzywdzic.
Shenk odcial trzeci kawalek liny i przeciagajac ja przez wywiercone otwory przywiazal obie
nogi Susan do lozka. Kiedy to samo zrobil z nadgarstkami, Susan lezala na zmietej poscieli
rozkrzyzowana jak orzel. Sznury, ktore j a krepo waly, nie byly naprezone. Gdyby sie
obudzila, moglaby, co prawda w niewielkim stopniu, sie poruszyc. O tak, tak, oczywiscie,
bylem gleboko sfrustrowany koniecznoscia wiazania jej w ten sposob. Nie wolno mi bylo
jednak zapominac, ze grozila samobojstwem - i ze zrobila to dobitnie. Nie moglem pozwolic
jej na autodestrukcje. Potrzebo walem jej lona.
16
Potrzebowalem jej lona. Co nie znaczy, ze interesowala mnie tylko z tego wzgledu i tylko [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl