• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    twarz sugerowała, że ma niewinne serce i miłosierne myśli.
    Pozory były ważne. Pozory były wszystkim, co się liczyło. I jego praca.
    W uporządkowanej łazience nie znalazł nic ciekawego prócz balsamu do ust,
    którego nigdy wcześniej nie używał.
    Powietrze było ostatnio suche i miał stale spierzchnięte usta. Produkt, z którego
    zwykle korzystał, okazał się pod tym względem niezbyt pomocny.
    Powąchał balsam i nie wyczuwając niemiłego zapachu, polizał go. Miał zadowalający
    niewyrazny pomarańczowy smak. Posmarował balsamem usta i od razu poczuł na
    nich przyjemny chłód.
    W salonie przejrzał kilka należących do kobiety starych książek w twardych
    okładkach. Miały staroświeckie kolorowe obwoluty i były autorstwa popularnych w
    latach dwudziestych i trzydziestych powieściopisarzy: Earla Derra Biggersa, Mary
    Roberts Rinehart, E. Phillipsa Oppenheima, J.B. Priestleya i Franka Swinnertona& Z
    wyjątkiem Somerseta Maughama i P.G. Wodehouse'a większość była zapomniana.
    Krait mógłby zabrać książkę, która wyglądała na interesującą, ale żaden z tych
    pisarzy już nie żył. Po lekturze książki, w której zawarte były niewłaściwe poglądy,
    czuł się czasami zobligowany odszukać autora i skorygować. Nigdy nie czytał
    książek martwych autorów, ponieważ przyjemność bezpośredniej dyskusji z żywym
    mistrzem pióra zdecydowanie przewyższała tę, którą można było czerpać z
    ekshumacji i zbezczeszczenia zwłok pisarza.
    W kuchni znalazł w zlewie dwa brudne kubki po kawie. Przystanął na chwilę,
    zastanawiając się, co to może oznaczać.
    Będąc osobą schludną, Linda nie zostawiłaby po sobie takiego bałaganu, gdyby nie
    musiała nagle wyjść z domu. Jakiś gość wypił z nią kawę. Być może ten gość
    przekonał ją, by nie traciła czasu na mycie kubków.
    Ten z uchwytem w kształcie papugi zwrócił uwagę Kraita również z innego powodu.
    Uznał go za uroczy. Umył go, osuszył i zawinął w kuchenny ręcznik, żeby ze sobą
    zabrać.
    W wiszącym na ścianie zestawie kuchennych noży brakowało jednego, i to też było
    interesujÄ…ce.
    Z lodówki wyjął pozostałą połówkę domowej tarty z budyniem oproszonej
    cynamonem, ukroił sobie spory kawałek i położył go na talerzyku, który razem z
    widelczykiem postawił na kuchennym stole.
    Nalał sobie kawy ze stojącego na podgrzewaczu dzbanka. Kawa nie zdążyła
    skwaśnieć. Dolał do niej mleka.
    Siedząc przy stole, jedząc tarte i popijając kawę, Krait przyjrzał się fordowi z 1939
    roku. Tarta była wyśmienita. Musi pamiętać, żeby pogratulować jej wypieku.
    Gdy skończył pić kawę, zawibrowała jego komórka. Dostał SMS-a.
    Kiedy wrócił wcześniej do tawerny Lamplighter, chcąc poznać nazwisko wielkiego
    faceta, który siedział na ostatnim stołku, barman udawał, że go nie zna.
    Jednak pięć minut po wyjściu Kraita z knajpy Liam Rooney do kogoś zatelefonował.
    Wiadomość tekstowa zawierała numer, pod który zadzwonił, oraz nazwisko osoby,
    na którą była zarejestrowana komórka: TIMOTHY CARRIER.
    Na wyświetlaczu pojawił się również adres Carriera, Krait wątpił jednak, by mógł mu
    się w najbliższym czasie przydać. Jeżeli Carrier był facetem z baru i pospieszył do
    Laguna Beach, by ostrzec kobietę, miał dość oleju w głowie, żeby nie wracać do
    domu.
    Poza nazwiskiem i adresem Krait chciał poznać zawód tego faceta. Carrier był
    licencjonowanym mistrzem murarskim.
    Krait zapisał dane i komórka ponownie zawibrowała. Na wyświetlaczu pojawiła się
    zrobiona w wysokiej rozdzielczości
    fotografia murarza. Nie było wątpliwości, że to mężczyzna z baru.
    Krait osobiście wykonywał mokrą robotę, dysponował jednak potężnym wsparciem
    technicznym i informacyjnym.
    Schował komórkę do kieszeni, nie zapisując w pamięci fotografii. W przyszłości
    będzie chyba potrzebował więcej informacji na temat Carriera, na razie jednak mógł
    się bez nich obyć.
    W dzbanku zostało jeszcze dość kawy na jeden kubek, do którego dolał dużo mleka
    i wypił przy stole.
    Mimo śmiałego wystroju połączona z garażem kuchnia robiła przytulne wrażenie.
    Podobał mu się cały bungalow, jego czystość i prostota. Mógł tu mieszkać każdy i
    nie sposób było domyślić się, kim naprawdę jest.
    Prędzej czy pózniej pojawi się na rynku nieruchomości. Nabycie domu
    zamordowanej przez niego osoby byłoby zbyt ryzykowne, ale ta myśl sprawiła mu
    przyjemność.
    Umył kubek, talerzyk, widelczyk i dzbanek, a także kubek z Rooseveltem, którego
    używała Linda bądz jej gość. Wytarł je i odstawił do szafki. Umył zlewozmywak z
    nierdzewnej stali i wytarł go kuchennym ręcznikiem.
    Tuż przed wyjściem podszedł do forda, otworzył drzwiczki od strony kierowcy,
    cofnął się o krok, żeby nie opryskał go mocz, po czym rozpiął rozporek i wysikał się
    do samochodu. Nie sprawiło mu to przyjemności, lecz było konieczne.
    8
    Pete Santo mieszkał w skromnym otynkowanym domu z nieśmiałą suką o imieniu
    Zoey oraz martwÄ… rybÄ… o imieniu Lucille.
    Elegancko wypchana Lucille, która była marlinem, wisiała nad biurkiem w gabinecie.
    Pete nie był wędkarzem. Marlin wchodził w skład umeblowania domu, kiedy go
    kupił.
    Nadał mu imię żony, która po dwóch latach małżeństwa wzięła z nim rozwód,
    uświadomiwszy sobie, iż nie zdoła go zmienić. Chciała, żeby odszedł z policji, został
    agentem nieruchomości, szykowniej się ubierał i zoperował sobie bliznę.
    Małżeństwo rozpadło się, kiedy kupiła mu mokasyny z frędzlami. On nie chciał ich
    nosić. Ona nie chciała ich oddać do sklepu. On nie chciał ich trzymać w swojej
    szafie. Ona próbowała wcisnąć jeden z nich do młynka rozdrabniającego odpadki.
    Rachunek od hydraulików był astronomiczny.
    Szczerząca ostre zęby Lucille obserwowała go jednym okiem, Wedy stał przy
    biurku, patrząc, jak na ekranie komputera pojawia się strona wydziału komunikacji.
     Komu powiecie, o co tutaj chodzi, skoro nie możecie tego zdradzić nawet mnie? 
    zapytał.
     Nikomu  odparł Tim.  Na razie nikomu. Może za dzień albo dwa, kiedy sytuacja&
    się wyjaśni.
     Jaka sytuacja?
     Niejasna.
     Aha. No, to teraz mam jasność. Będziesz mógł mi powiedzieć, kiedy wyjaśni się
    niejasna sytuacja?
     Być może. Posłuchaj, wiem, że możesz mieć z tego powodu nieprzyjemności.
     To nie ma znaczenia.
     Oczywiście, że ma znaczenie  zaprotestował Tim.
     Nie obrażaj mnie. To nie ma znaczenia.  Pete usiadł przy komputerze.  Jeżeli
    wyrzucą mnie z policji, zostanę agentem nieruchomości. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl