-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w praktyce adwokackiej. Od tego czasu maczał palce w niejednej sprawce, posługując
się różnymi nazwiskami. Soames to ostatnie nazwisko na długiej liście.
Karany?
Sześć miesięcy za podszywanie się pod cudze nazwisko w pięćdziesiątym ósmym,
ale to jedyny taki wypadek. Należy do ludzi, którzy potrafią tańczyć na linie i nie spa-
dajÄ….
Miejmy nadzieję, że Scott go dopadnie. Tymczasem chciałbym się widzieć z go-
spodynią Pope a. Pewnie to strata czasu, ale niczego nie wolno nam zaniedbać.
Dwyer miał służbowy samochód i po dziesięciu minutach zatrzymali się przed do-
mem z czerwonego piaskowca, położonym przy głównej ulicy. Kobieta, która otworzy-
ła drzwi, powitała ich zimno i szorstko. W kąciku jej wąskich ust dyndał niedbale pa-
pieros, na głowie miała tanią jedwabną chustkę, a włosy poskręcane w mnóstwo maleń-
kich loczków.
Na miłość boską, to znowu pan? powiedziała uprzejmie na widok Dwyera.
Gorzej odparł sierżant. Nadinspektor Yanbrugh chce z panią mówić.
Na twarzy kobiety zjawił się nikły wyraz szacunku; otworzyła szerzej drzwi.
Lepiej wejdzmy do środka.
W mieszkaniu uderzył ich odór moczu pomieszany z zapachem gotującego się obia-
du; brudny dzieciak, goły od pasa w dół, stał drzwiach kuchni i trzymając palec w bu-
zi, przyglądał się ciekawie. Kobieta zaprowadziła ich na górę i otworzyła drzwi z kory-
tarza.
Mieszkał tu przez tydzień. W poniedziałek wprowadził się Jamajczyk. Przynajm-
niej jest trochę porządniejszy od tej hołoty, która zwykle wynajmuje pokój dodała,
jakby pragnąc się usprawiedliwić.
Pokój był prawie pusty: stała tam staromodna szafa na ubranie i mosiężne łóżko;
podłoga pokryta była zniszczonym linoleum. Zeszli na dół do nieporządnej kuchni. Ko-
bieta stanęła obok kuchenki i oparła się o nią plecami.
Wszystko powiedziałam sierżantowi, panie nadinspektorze. Sama bym chciała
wiedzieć, gdzie on jest, naprawdę. Nie zapłacił mi.
Nic więcej sobie pani nie przypomina? Zupełnie nic? nalegał Yanbrugh. Może
uderzyło panią jakieś określenie, nazwisko, cokolwiek?
Kobieta uparcie kręciła głową.
NaprawdÄ™ nic.
80
Nikt go nie odwiedzał?
Dziewczynki? ProwadzÄ™ porzÄ…dny hotel.
Yanbrugh westchnÄ…Å‚ z rezygnacjÄ….
Więc twierdzi pani, że przez ten cały tydzień Jack Pope nie kontaktował się z ni-
kim, nawet listu nie dostał?
Nie powiedziała kobieta kręcąc głową i Yanbrugh zwrócił się do wyjścia. Ale
zaraz! Zdaje się, że dostał kartkę. Tak, przypominam sobie.
Zmęczenie w jednej chwili opadło z nadinspektora.
Kartkę? Skąd? spytał żywo.
Na miłość boską, panie nadinspektorze, skąd mogę wiedzieć?!
Może to była widokówka z jakiejś nadmorskiej miejscowości? podpowiedział
Dwyer.
Kobieta zaprzeczyła ruchem głowy.
Nie, nic z tych rzeczy. Pamiętam, że byłam trochę zaskoczona. Nagle twarz jej
się rozjaśniła. Windermere! wykrzyknęła. Tak, jezioro Windermere!
Dwyer rzucił nadinspektorowi zdumione spojrzenie.
Ona chyba żartuje, panie nadinspektorze. Kogo, na Boga, Pope mógłby znać
w tamtych stronach?
Yanbrugh zwrócił się do kobiety:
Bardzo nam pani pomogła. Bardziej, niż się pani wydaje.
Kobieta wzruszyła ramionami.
To mnie mało wzrusza, panie nadinspektorze. Jeśli pan spotka tego łobuza, niech
mu pan powie, że jest mi winien za pokój.
W tej chwili dziecko wybuchnęło płaczem, kobieta pobiegła zobaczyć, co się stało,
a Yanbrugh i Dwyer szybko wynieśli się z mieszkania. Gdy wyszli przed dom, kierowca,
wychylając się przez okienko, oznajmił:
Wydział główny do pana nadinspektora. Chcą przekazać pilną wiadomość.
Niech pan odbierze zwrócił się Yanbrugh do Dwyera. Miejmy nadzieję, że
to pomyślna wiadomość.
Dwyer wsadził głowę przez okienko, a Yanbrugh zapalił kolejnego papierosa. Uniósł
brwi. Lakę District. To zmieniało sprawę. W takim miejscu trudno się było spodziewać
obecności ludzi pokroju Pope a.
W tej chwili Dwyer zawołał podniecony:
To był Scott! Trafił na ślad Soamesa w Hendon. Jego gospodyni twierdzi, że wy-
jechał na tydzień w interesach. Tak jej powiedział w sobotę. Od tego czasu go nie wi-
działa.
Jedziemy tam powiedział Yanbrugh. Sprawa nabiera rumieńców.
Znalezli siÄ™ w bardziej eleganckiej dzielnicy, spokojnej i dostatniej. Domy otoczone
81
były dobrze utrzymanymi żywopłotami, ogrody zadbane mimo póznej pory roku. Wy-
glądało na to, że jeśli Soames i Pope mieli ze sobą coś wspólnego, na pewno nie był to
standard życiowy.
Scott czekał na nich w samochodzie przed małym domkiem jednorodzinnym na
końcu cichej, ślepej uliczki. Policjant był młody, spokojny; równo przycięty wąsik upo-
dabniał go do wojskowego.
Znalazł pan coś? spytał Yanbrugh.
Scott pokręcił głową przecząco.
Wyprowadził się ostatniej soboty. Gospodyni powiedział, że wyjeżdża na tydzień
w interesach i od tego czasu wszelki słuch po nim zaginął.
Yanbrugh skinął głową.
Proszę poczekać na nas, rozejrzymy się. Jak się nazywa gospodyni?
Jones, proszę pana. Wdowa. Jest wzburzona z powodu całej afery, jeśli wolno za-
uważyć.
Pani Jones otworzyła drzwi, gdy tylko weszli na schodki; na pewno podpatrywała
ich przez firankę. Miała pucołowatą twarz, wyblakłe, jasnoniebieskie oczy i wyglądała
na zrzędę. Ubrana była w zieloną suknię.
Pani Jones? Yanbrugh, nadinspektor ze Scotland Yardu. A to sierżant Dwyer.
Chciałbym zadać pani kilka pytań na temat człowieka nazwiskiem Soames. Zdaje się,
że mieszkał u pani?
Panie nadinspektorze, naprawdę powiedziałam już wszystko temu młodemu czło-
wiekowi, który tu był przed chwilą.
Mógł przegapić jakiś szczegół tłumaczył cierpliwie Yanbrugh. Moglibyśmy
zobaczyć pokój pana Soamesa?
Kobieta poprowadziła ich schodami na górę ani na chwilę nie przestając narzekać.
Co sobie pomyślą inni moi goście? A taki się wydawał porządny ten pan Soames.
Prawnik, tak mi powiedział. I że ma praktykę w City.
Jak długo mieszkał u pani?
Od początku maja. Sześć miesięcy.
Otworzyła drzwi na końcu wąskiego korytarza i wpuściła policjantów do schlud-
nego, wygodnie urządzonego pokoju. W jednym rogu znajdowała się umywalka, dalej
dwie eleganckie szafy na ubranie i czysto zasłane łóżko. Po przeciwległej stronie poko-
ju, oddzielonej od części sypialnej regałem pełnym książek, przy kominku stało biurko
i dwa krzesełka; francuskie okno wychodziło na balkon od strony ogródka.
Scott dokładnie przeszukał pokój odezwał się Dwyer. Nie znalazł żadnych
papierów.
Yanbrugh podszedł do biurka i otworzył szybko szuflady, jedną po drugiej. Wszyst-
kie były puste.
82
Ostrożny ptaszek z tego Soamesa zauważył.
Dwyer przeszukał szafy i wyłożył na łóżko znalezione tam rzeczy: szlafrok, dwa gar-
nitury i kilka koszul na wieszakach. Przeszukali dokładnie kieszenie. Nie znalezli nic
godnego uwagi: kilka zużytych biletów autobusowych, jakieś drobne; w szufladach ko-
mody znajdowało się trochę bielizny, kilka par skarpetek, kilka ręczników.
Pani Jones przyglądała się rewizji z mieszaniną niepewności i zgrozy na twarzy. Yan-
brugh bał się, że gospodyni zapyta ich o nakaz, którego nie mieli. Wychodząc z założe-
nia, że najlepszą obroną jest atak, powiedział surowo:
Powiedziała pani policjantowi Scottowi, że Soames wyjechał w ostatnią sobotę,
czy tak?
Tak, panie nadinspektorze, przed południem. Pamiętam to dokładnie, gdyż prosił [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl