-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czy mnie też to czeka? Jakie są objawy?
Z pewną trudnością Marissie udało się uspokoić ją na tyle,
by wyjaśnić, że w Los Angeles sekretarka chorego lekarza
wcale nie zachorowała.
To nic, i tak się stąd wynoszę - odparła Judith, ot-
wierajÄ…c bocznÄ… szufladÄ™ biurka szpitala i wyciÄ…gajÄ…c sweter,
który następnie wrzuciła do kartonowego pudła. Najwyraz-
niej pakowała swoje rzeczy. - Nie tylko ja chcę stąd
uciec - dodała. - Rozmawiałam z wieloma osobami z per-
sonelu i wszyscy chcą się stąd wynieść,
Rozumiem, co pani czuje - powiedziała Marissa. Za-
stanawiała się, czy zajdzie konieczność wprowadzenia kwa-
rantanny dla całej obsługi szpitala. W Klinice Richtera było
to koszmarem. - Przyszłam, żeby zadać pani jedno pyta-
nie - oznajmiła Marissa.
103
Więc proszę pytać - Judith nie przerywała przekła-
dania zawartości szuflad do kartonu.
Doktor Zabriski miał na ciele skaleczenia, zupełnie
jakby się gdzieś przewrócił. Czy coś pani wiadomo na ten
temat? /
To nic takiego - Judith zbyła pytanie ruchem rę-
ki. - Jakiś tydzień temu został napadnięty w tutejszym
kompleksie handlowym, kiedy szukał prezentu urodzinowe-
go dla żony. Stracił wtedy portfel i złotego rolexa. Chyba
uderzono go w głowę. ,
To tyle na temat tajemniczych urazów denata, pomyślała
Marissa. Przez chwilę stała, przyglądając się, jak Judith wrzu-
ca swe rzeczy do pudła. Starała się jednocześnie przypomnieć
inne pytania, które mogłaby zadać sekretarce. Nic jednak nie
przyszło jej do głowy, pożegnała się więc i wyszła, kierując się
na oddział izolacyjny. Była przerażona podobnie jak Judith.
Oddział izolacyjny utracił już swą pierwotną atmosferę
spokoju. Po przyjęciu nowych pacjentów zabiegane pielęg-
niarki pracowały w pełnej obsadzie. Marissa odnalazła Lay-
ne*a, dokonującego wpisów do kart pacjentów.
Witamy w Bedlam - powiedział. - Mamy pięć no-
wych przypadków, w tym panią Zabriski.
Słyszałam - odrzekła Marissa, zajmując miejsce
obok niego. Gdyby tylko Dubchek traktował mnie w ten
sposób, pomyślała, jak koleżankę po fachu.
Dzwonił Tad Schockley. To Ebola.
Po plecach Marissy przebiegł zimny dreszcz.
- W każdej chwili ma do nas przybyć Stanowy Komi-
sarz do Spraw Zdrowia - ciągnął Layne. - Zdaje się, że
sporo osób z personelu szpitalnego ma zamiar opuścić kli-
nikę: pielęgniarki, technicy, nawet niektórzy lekarze. Doktor
Taboso przeżywał ciężkie chwile, starając się obsadzić ten
oddział. Widziała pani miejscową gazetę?
Marissa zaprzeczyła ruchem głowy. Kusiło ją, by oznaj-
mić, że ona również nie ma zamiaru zostawać, jeśli wiązało
się to z ryzykiem zarażenia.
- Nagłówek brzmi: "Powrót zarazy!" - Layne skrzywił
się z niesmakiem. - Media potrafią być takie nieodpowie-
104
dzialne. Dubchek zakazał jakichkolwiek rozmów z prasą.
Wszystkie pytania muszą być kierowane bezpośrednio do
niego.
Uwagę Marissy zwrócił odgłos otwierających się drzwi
windy dla pacjentów. Dostrzegła plastykowy namiot izolu-
jący, pod którym rozpoznała panią Zabriski. Wzdrygnęła
się ponownie. Nie była wcale pewna, czy lokalna gazeta
przesadza, tytułując w ten sposób swój artykuł.
6
10 kwietnia
Marissa delektowała się deserem, na który pozwalała so-
bie jedynie przy wyjątkowych okazjach. Był to jej drugi wie-
czór po powrocie do Atlanty i Ralph zaprosił ją na kolację
do przytulnej, francuskiej restauracji. Po pięciu niemalże
bezsennych tygodniach, kiedy to pospiesznie przełykała po-
siłki w szpitalnym bufecie, elegancka kolacja wydała jej się
niebiańską rozkoszą. Zauważyła, że po okresie abstynencji,
ciÄ…gnÄ…cym siÄ™ od wyjazdu z Atlanty, wino szybko uderza
jej do głowy. Zdawała sobie sprawę z tego, że rozgadała się
na dobre, lecz Ralph wydawał się zadowolony z roli słucha-
cza, jaka mu przypadła.
Kończąc swą relację, Marissa serdecznie przeprosiła Ral-
pha za to, że nie dała mu dojść do słowa, rozprawiając o swo-
jej pracy. Na usprawiedliwienie wskazała swój pusty kieli-
szek.
Nie ma za co przepraszać - zaoponował Ralph. -
Mógłbym tak słuchać przez cały wieczór. Jestem pod wra-
żeniem tego, co osiągnęłaś zarówno w Los Angeles, jak
i w St. Louis.
Przecież zdawałam ci relację na bieżąco - zaprote-
stowała Marissa, mając na myśli ich częste rozmowy tele-
foniczne. Podczas pobytu w St. Louis Marissa dzwoniła do
Ralpha co kilka dni. Rozmowy te były dla niej sprawdzia-
nem własnych teorii, a także sposobem na odreagowanie
105
frustracji, wynikajÄ…cej z uporczywego ignorowania jej osoby
przez Dubcheka. W obu tych sprawach Ralph wykazywał
zrozumienie i chęć pomocy.
- Chciałbym, żebyś powiedziała mi coś więcej na temat
reakcji tamtejszej społeczności-poprosił.-W jaki sposób
administracja szpitala i jego personel medyczny usiłowali za-
panować nad paniką, zważywszy, że tym razem było trzy-
dzieści siedem przypadków śmiertelnych?
Marissa spróbowała opisać mu zamieszanie powstałe
w szpitalu w St. Louis. Kwarantanna wprawiła we wściek-
łość zarówno personel szpitala, jak i pacjentów, a doktor
Taboso powiedział jej ze smutkiem, że klinika zostanie naj-
prawdopodobniej zamknięta po odwołaniu kwarantanny.
- Wiesz, muszę przyznać, że nadal boję się, że sama za-
choruję - wyznała Marissa z zażenowaniem. - Za każdym
razem, gdy zaboli mnie głowa myślę, że to Ebola. I chociaż [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl