-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dobrze czuję.
Chyba jednak nie najlepiej. Mówisz takim głosem, jakbyś płakała.
Bo płakałam przyznała się niechętnie Holly. Ale właśnie
przestałam.
Co się stało?
Pamiętasz ten telefon od pana Pottera? Wygląda na to, że nas
nabrano. Człowiek, który podawał się za Ricka Pottera, był oszustem.
Mój ojciec go wynajął.
112
Niemożliwe!
Owszem, możliwe westchnęła Holly. Niesłychane, prawda? Ja
sama nie mogę uwierzyć w to, że niczego się nie domyśliłam. A przecież
ten facet w niczym nie przypominał księgowego. Nawet nie próbował
udawać, że nim jest, tylko wszystkich nas pouczał, że nie powinniśmy
ulegać stereotypom. Trzeba przyznać, że ma tupet.
I co teraz zrobisz?
Zadzwonię do pana Pottera i przeproszę go za to nieporozumienie,
a jego firmie zaproponuję dwa bezpłatne miejsca na naszym kursie.
Wprowadzę też zwyczaj legitymowania wszystkich kursantów
przyjeżdżających do Inner View. A potem już będę mogła normalnie żyć
powiedziała Holly, chociaż doskonale wiedziała, że normalnie nie
będzie żyła już nigdy.
Nie minęło pięć minut od jej rozmowy z Charity, kiedy do drzwi
zapukała Skye.
Charity wszystko mi powiedziała oświadczyła bez wstępu.
Przyniosłam ci herbatę z mięty i cytryny.
No i co teraz powiesz o moim słynnym instynkcie? Holly chciała
udawać wesołość, ale nic jej z tego nie wyszło. Azy same potoczyły się po
policzkach.
Skye usiadła obok przyjaciółki. Pogłaskała ją po głowie.
Czy ty nie powinnaś być teraz z dziećmi? przypomniała sobie
Holly.
Dzisiaj Guido prowadzi zajęcia. I Bogu dzięki. W przeciwnym
wypadku ten cały Rick pewnie nie uszedłby z życiem.
Jesteś pacyfistką, Skye przypomniała jej Holly. Nawet futbol
cię irytuje. Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Trochę popłaczę, a
potem zacznę żyć normalnie.
Ciekawe, jak masz zamiar to zrobić?
Nie mam pojęcia przyznała Holly. Czuję się jak idiotka. Jak
mogłam tak się dać nabrać?
113
Wszystkich nas nabrał pocieszała ją Skye.
Tylko Guido ani przez chwilę mu nie wierzył. Ty też coś
podejrzewałaś. Powinnam była was posłuchać.
Słuchałaś swego serca, Holly, i nikt nie ma prawa robić ci z tego
powodu wymówek.
Ja mam prawo.
Zawsze byłaś wobec siebie bardzo wymagająca.
Gdybym rzeczywiście była taka wymagająca, jak mówisz, to nie
byłabym taka nieostrożna.
Naprawdę nie wiem, co mam ci powiedzieć, żebyś się lepiej
poczuła westchnęła Skye.
Wszyscy starali się poprawić samopoczucie Holly. Whit przygotował
na kolację pudding ryżowy, jej ulubione danie. Nie chciała mu robić
przykrości, więc wmusiła w siebie odrobinę tego specjału.
Guido miał inny sposób pocieszania przyjaciół.
Przeklęty księgowy powiedział, tuląc Holly w swych ogromnych
ramionach. Przez cały czas czułem, że coś mi tu śmierdzi.
Przepraszam cię, Holly. Skoro go podejrzewałem, to należało sprawdzić,
co to za facet.
To nie twoja wina, Guido uspokajała go Holly.
Wszystko przez tego twojego cholernego tatusia... wściekał się
Guido. Przepraszam za brzydkie słowo.
Ty jesteś dla mnie lepszym ojcem, niż on nim był kiedykolwiek.
Holly pocałowała olbrzyma w policzek. Bardzo ci jestem wdzięczna. Za
wszystko.
Przestań, bo się zarumienię mruknął Guido.
A ja zaraz będę płakać, więc może lepiej dajmy sobie dzisiaj
spokój westchnęła Holly.
Chyba masz rację. Guido jeszcze raz ją uściskał. Dobranoc,
dziecinko.
114
Ale ta noc wcale nie była dobra. Holly nie mogła spać. Przed oczami
przesuwały jej się cudowne chwile minionego tygodnia. Nie mogła sobie
darować, że była taka naiwna i tak łatwo dała się omotać.
Wstała z łóżka i usiadła w bujanym fotelu. Na dworze padał deszcz.
Nawet pogoda dostroiła się do ponurego nastroju Holly, ale jej niewiele
to pomogło. Myślała i rozpamiętywała. Rozpamiętywała i myślała. Na
cokolwiek padło jej spojrzenie, wszystko przypominało jej Ricka. Nie
mogła sobie darować, że nie przejrzała jego gry. Wstydziła się, że sama
zaprosiła go do swego łóżka. Tak ją omotał...
Ze wszystkich podłości, które wobec mnie popełnił ojciec, ta
ostatnia jest największa, pomyślała Holly.
Witaj, szefie zawołał Vin na widok wchodzącego do biura Ricka.
Nie spodziewałem się ciebie dzisiaj.
Zdejmij nogi z mojego biurka warknął Rick. I zmiataj z mojego
fotela.
Oho, widzę, że akcja w górach wzięła w łeb powiedział Vin, w
pośpiechu opuszczając miejsce Ricka.
No właśnie. Rick z przyjemnością zagłębił się w swoim fotelu.
Był to jedyny porządny mebel, jaki stał w jego biurze. Obity prawdziwą
skórą, a nie żadną jej imitacją. A w ogóle, co ty tu jeszcze robisz? Za
spanie przy biurku ci nie płacę. Jeśli jeszcze raz cię na tym przyłapię,
wyrzucę na zbity pysk.
Wiem, że żartujesz, szefie. Gdyby nie to, pewnie bardzo bym się
zdenerwował.
Wcale nie żartuję. Co robi w moim biurze twój śpiwór? zapytał, [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl