• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    Znalazł Gilgamesz cedr swojego serca. Nie widzieli jeszcze ta-
    kiego cedru. PodziwiajÄ… drzewo na wrota zdatne do przybytku
    Szamasza w Uruku. Sześć prętów powinny mieć na wysokość,
    dwa pręty na szerokość, jeden pręt sztaba, ucho i zatyczka mie-
    rzyć powinny. Z cedru je sporządzą biegli w rzemiośle w mie-
    ście Nippur, w grodzie świętym Ellila. Oto wrota, które niebieski
    Szamasz pragnie mieć w przybytku swoim, w Uruku. Takie jest
    pragnienie w sercu Szamasza.
    Jął się tedy miecza dłonią Gilgamesz, z pochwy go wydobył,
    rzekł do Enkidu:
    Niech wychodzi strażnik! Ty z tyłu stąpaj! Miecz masz jak
    i mój miecz: nie bój się śmierci! Gdzież się skrył przed nami
    srogi Humbaba? Nie poszedł na ciebie, nie poszedł na mnie, my
    na niego pójdziemy! Niechaj nam Ellil cedru na wrota pozwoli
    narąbać! Pójdz ostęp rozewrzeć, gdzie mieszka Isztar wśród
    zmarłych władna, śmiertelna Irnini!
    Otwarł usta Enkidu i powiada do Gilgamesza:
    29
    Pójdzmy na Humbabę, tak, przyjacielu! Wkroczmy do sie-
    dziby jego jeden za drugim! Przez obawÄ™ swojÄ… mogÄ™ ciÄ™ zgu-
    bić. Oby cios oręża mego był trzykroć celny! Tyś mi powierzo-
    ny. Jam jest Enkidu! WziÄ…Å‚ mnie z sobÄ… na wyprawÄ™ Gilgamesz.
    Mieli u pasa topory ciesielskie. Wziął Enkidu topór. Zaczął
    cedr rąbać.
    Ledwie łoskot usłyszał Humbaba, gniew nim zatrząsł:
    A któż to się zjawił? Kto drzewa bezcześcił z gór mych zro-
    dzone, kto cedr śmiał rąbać?
    Rzecze do nich Szamasz słoneczny z nieba:
    Ruszajcie na niego! Nic się nie bójcie!
    Aż tu Gilgamesza opadła słabość, w nagły sen zapadł i sen go
    pokonał. Legł na ziemi, wyciągnął się niemy, jakby w snach po-
    grążony. Enkidu go dotknął, Gilgamesz nie wstał, Enkidu prze-
    mawiał, on nic nie odrzekł.
    Ty, który leżysz, który leżysz, panie Gilgameszu, władco Kul
    labu! Czyli długo jeszcze tak leżeć będziesz? Kraj górski ściem-
    niał i cieniem się okrył, oto zmierzch się zatlił. Szamasz już od-
    szedł! Głowa jego zgasła na łonie Ningal, macierzy Szamasza.
    Długo jeszcze leżeć tak będziesz? Obym ja, towarzysz, co z tobą
    poszedł, nie czekał na ciebie u gór podnóża! Oby matce, która cię
    zrodziła, żałoby sprawiać nie przyszło w Uruku, oby jej nie gnali
    na środek miasta!
    Usłyszał Gilgamesz. Włożył napierśnik zwany głos walecz-
    nych, wagi syklów trzydziestu, narzucił go jakby lekkie odzienie,
    cały się nim okrył. Zaparł się, stanął, jak byk pysk pochylił, po
    ziemi wietrzył, zębami swoimi wstrząsnął ze zgrzytem.
    Przez życie mojej matki Ninsun, z której łona wyszedłem,
    i mego ojca, czystego Lugalbandy! Niech będę jak dziecię za-
    chwyt budzÄ…ce, na Å‚onie siedzÄ…ce matki mojej, Ninsun, co mnie
    zrodziła!
    Rzekł po wtóre Gilgamesz:
    Przez życie mojej matki Ninsun, z której łona wyszedłem,
    i mego ojca, czystego Lugalbandy! Aż ubijemy tego męża, jeśli
    jest mężem, tego boga, jeżeli jest bogiem: drogi raz obranej do
    kraju żywych już nie obrócę do miasta Uruku!
    Przemówił doń Enkidu, wierny towarzysz, pożałował życia
    i tak doń rzecze:
    Nie znasz, przyjacielu mój, tego męża i dlatego ci przed nim
    30
    niestraszne. Mnie on znany i przeto się lękam. Zęby ma Hum-
    baba jako kły smoka, lwa oblicze, w starciu jest jak potop! Przed
    czołem jego, co jednako żre drzewa i trzcinę, nikt się ostać nie
    zdoła! Na czubku ogona swego i członka ma dwa łby wężów
    jadowitych. Ty wejdz, przyjacielu, do kraju żywych, a ja do
    miasta Uruku powrócę. Matce twej powtórzę czyny twe świetne,
    aż się twa macierz zaśmieje z radości. Potem jej wynik dla ciebie
    śmiertelny opowiem, aż się łzą gorzką zaleje.
    Rozwarł usta Gilgamesz i rzekł do Enkidu:
    Nie będą innych na moim pogrzebie zabijać, ładowna łódz nie
    zatonie, czechła potrójnego dla mnie nie przytną. Nie będzie
    moich żałoba przygniatać, nie zapłonie stos w moim domo-
    stwie i nie będzie moja chata spalona. Ty mnie pomożesz, ja
    tobie pomogę: cóż złego może nas dwóch spotkać? Skoro już
    zatonie, skoro zatonie łódz z Magan i z Dilmun, świetność
    z Magilum, w łodzi istot żywych, w łodzi zachodu wszystko
    musi spocząć, co wyszło z łona. My naprzód idzmy, na wroga
    swojego oczy obróćmy! Gdy naprzód pójdziemy, jeśli serce
    trwożne, zbędziesz się trwogi, jeśli strach będzie, pozbędziesz
    się strachu. W napierśniku okutym idz, ruszaj naprzód! Kto
    bitwy nie spełnił, nie zna spokoju.
    Jeszcze nie podeszli nawet o wiorstÄ™, jak z siedziby z cedru
    wyszedł Humbaba. Oko nań położył, swe oko śmierci, głowę nań
    schylił i głową potrząsał. Aż zapłakał Gilgamesz. Azy po jego licu
    pociekły.
    Do Szamasza niebieskiego woła Gilgamesz:
    Daj mi sprzymierzeńców mocnych, Szamaszu! Jakże bez nich
    zagłady uniknę? Posłuszny ci byłem, świetny Szamaszu, drogą
    swoją szedłem z chętnego serca!
    Wysłuchał Gilgamesza niebieski Szamasz.
    Wielkie wiatry się zerwały przeciw Humbabie. Pierwszy hura-
    gan, drugi wicher północny, trzeci trąba powietrzna, czwarty
    burza piaskowa, piąty wiatr mrozny, szósty nawałnica, siódmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl