-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiesz?
- Obraca się w tych samych kręgach co moja
mama - odparła Pam, a Foxy przypomniało się, że
przyjaciółka wywodzi się z tak zwanych wyższych
sfer. - Poznałam ją kiedyś, gdy pisałam artykuł
o mecenasach sztuki. - Oczami wyobrazni zoba
czyła elegancką kobietę o chłodnym spojrzeniu
i pięknej cerze, kobietę, która nie ma w sobie ani
odrobiny ciepła. - Bądz dzielna, Foxy. Wszystko
się ułoży.
Bawiąc się mosiężnym samochodzikiem, który
służył jako przycisk do papieru, Foxy westchnęła
ciężko.
- Wiesz, żałuję, że nie możemy z Lance'em
zamknąć drzwi i udać, że nas nie ma w domu. Tym
bardziej że tydzień miodowy przerwano nam,
zanim się jeszcze zaczął. Może jestem egoistką,
ale chciałabym pobyć z mężem sam na sam.
Nora Roberts
201
- Nie jesteś żadną egoistką - sprzeciwiła się
Pam. - To całkiem racjonalne pragnienie. Ale
może zdołacie wyjechać, kiedy Lance skończy ten
wóz dla Kirka. Praca nad nim trwa dłużej niż
zwykle z powodu nowych elementów gwaran
tujących większe bezpieczeństwo.
- Wóz dla Kirka? - Foxy poczuła, jak krew
w niej zastyga. - O czym ty mówisz?
- O nowym samochodzie wyścigowym. Lance
nic ci nie wspominał?
- Nie - odparła Foxy głosem, który niczego nie
zdradzał. Wpatrywała się tępo w biurko. - Pewnie
chodzi o wóz na kolejny sezon?
- Dlatego im się tak spieszy. Kirk o niczym
innym nie mówi. Natychmiast po wyjściu ze szpi
tala chce lecieć do Bostonu i obejrzeć projekt.
Lekarze uważają, że dzięki temu lepiej przebiega
jego rehabilitacja. - Pam mówiła, nie zwracając
uwagi na milczenie, jakie zapadło na drugim
końcu linii. - Po prostu Kirk ma silną motywację.
Do końca roku chce na własnych dwóch nogach
opuścić szpital.
- A jeśli opuści na wózku inwalidzkim, to
też nie problem, bo ktoś go zawsze może wsadzić
do kokpitu - wtrąciła Foxy, starając się nie oka
zywać zdenerwowania. - Lance na pewno się
nie sprzeciwi.
- Nie zdziwiłabym się, gdyby oni już wszystko
między sobą obgadali - rzekła ze śmiechem Pam.
202 OSTATNI WIRA%7ł
- Wiesz co? Ogromnie bym chciała zobaczyć
ten nowy pojazd. A skoro masz chody u kon
struktora, może pozwoliłby ci pstryknąć parę
zdjęć...
Foxy zamknęła oczy. Czuła narastający ból
głowy.
- Może. Porozmawiam z Lance'em - obiecała,
zastanawiając się, czy kiedykolwiek się z tego
wyzwoli, z tego strachu, jaki ją dławił na samą
myśl o wyścigach. - Muszę wracać do pracy, Pam.
Ucałuj ode mnie Kirka, dobrze? I dbaj o siebie.
- Jasne. Pozdrów Lance'a.
Foxy odłożyła słuchawkę na widełki. Nic nie
czuła; miała wrażenie, że zarówno jej ciało, jak
i umysł przenika chłód. Nawet nie potrafiła krzy
czeć ze złości. Zaczęła odtwarzać w pamięci wy
padek Kirka, w zwolnionym tempie, klatka po
klatce. Zrobiło się jej słabo.
Była świadkiem wielu karamboli na torze. Na
gle wszystko do niej wróciło: pęd, świst, ponisz
czone wozy, ranni kierowcy, przejęci członkowie
ekip technicznych. Siedziała w wielkim fotelu
w gabinecie Lance'a, słońce za oknem chyliło się
ku zachodowi, a ona rozmyślała o dziesięciu la
tach, jakie spędziła na wyścigach. Wraz z na
staniem wieczoru temperatura na zewnątrz zaczęła
opadać. Wreszcie drzwi gabinetu się otworzyły.
Lance wszedł do środka.
- Tu jesteś... Dlaczego nie zapalisz sobie świat-
Nora Roberts 203
ła? Nie masz dość ciemności w swojej piwnicznej
twierdzy? - Ujął ją za brodę i pocałował. Kiedy nie
zareagowała, zmrużył oczy. -Hej, Fox, co ci jest?
Podniosła wzrok.
- Rozmawiałam z Pam.
- Chodzi o Kirka? - zaniepokoił się.
Lód, który ją przenikał, stopniał. Odżyły emo
cje, głównie wściekłość z powodu nielojalności
męża. Z całej siły starała się zachować spokój.
- Martwisz się o jego zdrowie?
Lance wyczuł w jej głosie gniew i zmarszczył
czoło.
- Oczywiście, że tak - odparł, gładząc ją deli
katnie po policzku. -Pojawiły się jakieś komplika
cje?
- Komplikacje... - powtórzyła cicho, zaciska
jąc dłonie w pięści. - Zależy, co przez to rozu
miesz. Pam powiedziała mi o samochodzie.
- O jakim samochodzie?
Zdumienie w jego głosie sprawiło, że straciła
nad sobą panowanie. Odtrącając rękę Lance'a,
poderwała się z fotela.
- Jak możesz projektować nowy samochód,
kiedy Kirk wciąż przebywa w szpitalu? Nie mog
łeś chociaż poczekać, aż zacznie chodzić?
Lance pokiwał wolno głową; wyraz zdumienia
malujący się na jego twarzy ustąpił miejsca zro
zumieniu.
- Fox, zaprojektowanie i zbudowanie nowego
204 OSTATNI WIRA%7ł
pojazdu wymaga bardzo dużo czasu. Pracę rozpo
częto wiele miesięcy temu.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałeś? - spytała
rozdrażniona. - Dlaczego to przede mną ukrywa
łeś?
- Przecież wiesz, że na tym polega moja praca.
Na projektowaniu nowych wozów wyścigowych.
I wiesz, że wcześniej też projektowałem samo
chody dla Kirka. Więc o co ci chodzi?
- O to, że niecały miesiąc temu prawie zginął
na torze! - Zacisnęła ręce na skórzanym oparciu
fotela.
- Tak, miał wypadek - oznajmił spokojnie
Lance. - Nie pierwszy i podejrzewam, że nie
ostatni. To ryzyko zawodowe.
- Ryzyko zawodowe! - powtórzyła z furią.
- Aatwo ci mówić! Nienawidzę takiej chłodnej
logiki, takiej...
- Licz się ze słowami, Foxy.
- Dlaczego go zachęcasz, żeby wrócił na tor?
Może tym razem przejrzałby na oczy? Może by
zrezygnował? Ma Pam, więc...
- Hola! - Mimo panującego w gabinecie pół
mroku na twarzy Lance'a widać było zniecierp
liwienie. - Kirk nie potrzebuje żadnej zachęty. On
się rwie do wyścigów; nie może się doczekać
kolejnego sezonu. Po co się oszukujesz, Fox? Ani
wypadek, ani kobieta nie powstrzymają Kirka
przed startem w następnych zawodach.
skan i przerobienie anula43
Nora Roberts 205
- Tego nigdy nie będziemy wiedzieli na pew
no, prawda, Lance? - spytała z wściekłością. - Bo
wkrótce będzie gotowy nowy samochód. Czy ta
kiej pokusie Kirk mógłby się oprzeć?
- Gdybym ja nie przygotował dla niego wozu,
kto inny by to zrobił - oznajmił cicho Lance,
chowając ręce do kieszeni. - Myślałem, że rozu
miesz Kirka... i mnie.
- Wiem tylko jedno: że chcesz go wsadzić do
bolidu, a on nawet jeszcze nie wstaje z łóżka.
- Niecierpliwym gestem przeczesała palcami wło
sy. - On się liczy z twoim zdaniem. Mogłeś na
niego wpłynąć, żeby nie wracał na tor, żeby...
- Przestań - przerwał jej ostro. - Nie jestem
odpowiedzialny za twojego brata, za to, co robi ze
swoim życiem.
Z trudem powstrzymała łzy.
- Nie chcesz tej odpowiedzialności. Nic dziw
nego. - W jej głosie gorycz mieszała się z gniewem
i rozpaczą. - Rysujesz linie na papierze, robisz
obliczenia, zamawiasz części. Nie narażasz życia,
ryzykujesz jedynie pieniądze. A tych, jak wiemy,
masz w nadmiarze. Wiesz, to mi trochę przypomi [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl