• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    go z sobą na powierzchnię. Ta myśl przywołała ją jednak do rzeczywistości. Przede wszystkim nie
    wiedziała, czy sama zdoła tam kiedykolwiek wrócić. Była też inna dręcząca ją kwestia.
    - Garona, czy możesz powiedzieć mi, dlaczego sprowadzono nas do Interterry? - zapytała
    nagle. Garona westchnął ciężko.
    - Przykro mi, ale nie mogę mieszać Arakowi szyków. Jesteście jego podopiecznymi -
    powiedział.
    - Samo wyjaśnienie mi, dlaczego tu jesteśmy, byłoby mieszaniem mu szyków?
    - Tak - odparł stanowczo. - Proszę, nie stawiaj mnie w takiej sytuacji. Naprawdę chcę być z
    tobą otwarty i uczciwy, ale w tych sprawach nie mogę, a boli mnie, gdy muszę odmówić ci
    czegokolwiek.
    Suzanne przyjrzała się badawczo jego twarzy. Widniała na niej szczerość.
    - Przepraszam, że zadałam to pytanie - powiedziała. Uniosła dłoń. Odpowiedział tym
    samym gestem. Powoli przycisnęli je do siebie. Suzanne uśmiechnęła się z zadowoleniem;
    interterrański uścisk zaczynał przypadać jej do gustu.
    - Powinienem chyba zapytać, jak Arak radzi sobie z wprowadzaniem was w nasz świat -
    odezwał się Garona.
    - Powiedziałabym, że bardzo dobrze. Oboje z Sufą są tak uroczymi gospodarzami.
    - Oczywiście - przyznał Garona. - Mieli szczęście, że trafili na tak interesującą grupę.
    Słyszałem, że zabrali was nawet do miasta. Podobało ci się to?
    -To było fascynujące. Odwiedziliśmy centrum śmierci i centrum rozpłodowe, a potem
    byliśmy u Araka i Sufy.
    - Idziecie jak burza - stwierdził Garona. - Jestem naprawdę pod wrażeniem. Nigdy nie
    słyszałem, żeby ludzie drugiej generacji robili tak szybkie postępy. Co sądzisz 0 tym wszystkim, co
    widziałaś i usłyszałaś? Ledwie mogę sobie wyobrazić, jak musiało to być dla ciebie niezwykłe.
    251
    - Słowo  niewiarygodne" nigdy nie oddawało tak dobrze istoty rzeczy.
    - Odkryłaś coś niepokojącego?
    Suzanne próbowała odgadnąć, czy oczekiwał prawdy czy frazesów.
    - Jest jedna rzecz, która mnie dręczy - zaczęła, decydując się na uczciwość. Powiedziała mu
    o negatywnych uczuciach, jakie wzbudził w niej proces zapisu.
    Garona skinął głową.
    - Rozumiem twój punkt widzenia. To naturalny rezultat twych judeochrześcijańskich
    korzeni, które przypisują tak wielką wartość jednostce. Ale zapewniam cię, że my robimy to samo.
    Istota dziecka nie ginie, ale raczej Å‚Ä…czy siÄ™ z istotÄ… wprowadzanÄ…. To proces korzystny dla obu
    stron, autentyczna symbioza.
    -Ale jak istota nie narodzonego dziecka może rywalizować z istotą doświadczonego
    dorosłego człowieka?
    - To nie jest rywalizacja - odparł Garona. - Oboje odnoszą korzyści, choć oczywiście
    dziecko korzysta najwięcej. Mogę powiedzieć ci, jako ktoś, kto przeszedł przez to wiele razy, że
    zawsze byłem pod silnym wpływem istoty nowego ciała. Jest to proces zdecydowanie addytywny.
    - Brzmi to trochę wykrętnie - stwierdziła Suzanne. - Ale spróbuję zachować otwarty umysł.
    - Mam nadzieję, że tak postąpisz - odparł Garona. - Jestem pewien, że Arak zamierza
    wrócić do tej kwestii na sesjach dydaktycznych. Pamiętaj, że dzisiejsza wycieczka nie miała
    dostarczyć ostatecznych wyjaśnień, ale raczej pomóc przełamać zwykłe niedowierzanie, z którym
    zmagają się nasi goście w pierwszym okresie pobytu.
    - Zdaję sobie z tego sprawę - przyznała Suzanne. - Choć prawdą jest, że często o tym
    zapominam. Tak więc dziękuję, że mi o tym przypomniałeś.
    - Nie ma za co - odparł Garona.
    - Jesteś tak czułym, pięknym mężczyzną, Garona - powiedziała Suzanne z całkowitą
    szczerością. - To radość być z tobą. - Zreflektowała się, że marzy o tym, by przejść się z nim po
    plaży w Malibu albo przejechać drogą numer l
    252
    wokół Big Sur. W Interterze brakowało oceanu, a dla Su-zanne, jako dla oceanografa, ocean
    był centrum wszechświata.
    -Jesteś piękną kobietą. I jesteś tak zajmująca.
    - Dzięki mojej ponętnej prymitywności - wtrąciła Suzan-ne. Przypuszczała, że Garona
    sądzi, iż mówi jej komplement, ale osobiście, zwłaszcza po uwadze Donalda, wolałaby, żeby użył
    innego słowa.
    - Jesteś uroczo prymitywna  przyznał Garona.
    Suzanne przez chwilę zastanawiała się, czy nie powiedzieć mu, co sądzi o nazywaniu jej
    prymitywną, ale postanowiła tego nie robić. Na tym etapie ich związku chciała być pozytywna.
    Zamiast tego odezwała się:
    - Garona, chcę, żebyś coś o mnie wiedział. Garona nadstawił uszu.
    - Chcę ci powiedzieć, że nie mam innego kochanka. Miałam, ale to się skończyło. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl