• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    ny. Zawierał mnóstwo zastrzeżeń, a kary za pogwałcenie jego postanowień były rażą-
    co niskie.
    Ale przynajmniej idea przyznawania praw robotom  wyrażona po raz pierwszy
    98
    dekretem przyznającym wolność Andrew Martinowi  posunęła się o krok.
    Ostateczne zatwierdzenie wyroku przez Sąd Zwiatowy nastąpiło w dniu śmierci Ma-
    Å‚ej Miss.
    To nie był zbieg okoliczności. Mała Miss, bardzo już stara i słaba, podczas ostatnich
    tygodni debaty trzymała się swego kruchego życia ostatkiem sił. Gdy tylko nadeszła
    wiadomość o zwycięstwie, mogła wreszcie odetchnąć.
    Andrew był przy niej, gdy odchodziła. Stał obok łóżka i patrzył na małą, zwiędłą ko-
    bietę tonącą wśród poduszek. Myślał o dniu, kiedy to prawie sto lat temu znalazł się
    w wielkiej posiadłości Geralda Martina, a dwie małe dziewczynki przyglądały mu się
    z ciekawością. Wtedy mniejsza z nich zmarszczyła czoło i powiedziała:
     En-de-er. To nie jest dobre. Nie możemy tak wołać na niego. Może nazwiemy go
    Andrew?
    To było tak dawno temu, tak dawno. Całe życie temu. %7łycie Małej Miss... A jemu wy-
    dawało się czasem, że minęła tylko chwila od czasów, gdy Miss, Mała Miss i on bawi-
    li się na plaży, a on pływał w morzu, by sprawić przyjemność dziewczynkom. A zwłasz-
    cza jednej z nich.
    Niemal cały wiek...
    Andrew wiedział, że dla ludzi to bardzo długo.
    A teraz życie Małej Miss się kończyło. Jej włosy, kiedyś tak promiennie złociste, już
    od dawna połyskiwały srebrem. Teraz straciły już nawet swój blask; były matowe i spło-
    wiałe. Mała Miss zbliżała się już do swego końca i nie było na to rady. Nie była chora;
    była po prostu zniszczona, zużyta, bez nadziei na naprawę i w każdej chwili mogła prze-
    stać funkcjonować. Andrew nie wyobrażał sobie świata, w którym nie ma Małej Miss.
    Wiedział jednak, że teraz właśnie w taki świat wkracza.
    Jej ostatni uśmiech był przeznaczony dla niego.
     Byłeś dla nas dobry, Andrew  wypowiedziała swe ostatnie słowa.
    Umarła, trzymając rękę w dłoni robota, podczas gdy jej syn, synowa i wnuki stali
    w oddali, zachowujÄ…c podyktowany szacunkiem dystans.
    ROZDZIAA 13
    Po śmierci Małej Miss Andrew doświadczył uczucia przykrości, które nie opuszczało
    go przez wiele tygodni. Pomyślał, że nazwanie tego smutkiem byłoby zbyt mocne, gdyż
     jak sądził  w jego pozytronowych obwodach nie było miejsca na coś, co odpowia-
    dałoby ludzkiemu smutkowi.
    Nie ulegało jednak wątpliwości, że w jakiś sposób był poruszony stratą Małej Miss.
    Nie analizował tego. Pewna ociężałość myślenia, pewna dziwna ospałość w ruchach,
    poczucie ogólnego braku równowagi... Czuł to wszystko, ale przypuszczał, że żaden in-
    strument nie wykazałby tu żadnej zmiany w jego funkcjonowaniu.
    By pozbyć się uczucia, którego nie pozwolił sobie nazwać smutkiem, zagłębił się
    w badania nad historią robotów. Z każdym więc dniem jego rękopis robił się coraz
    grubszy.
    Krótki wstęp załatwił sprawę idei robota w historii i literaturze  począwszy od
    metalowego człowieka z mitów greckich, a skończywszy na automatach wymyślonych
    przez E. T. A. Hoffmanna, Karela apka i innych fantastów. Krótko streścił te stare hi-
    storie i więcej do nich nie wrócił. Andrew zamierzał się zająć robotem pozytronowym,
    robotem jedynym i prawdziwym.
    Tak więc przeszedł szybko do roku 1982 i korporacji Amerykańskie Roboty i Me-
    chaniczni Ludzie oraz jej założyciela  wizjonera i marzyciela  Lawrence a Robert-
    sona. Opowiadając o latach zmagań w laboratoriach przerobionych ze starych maga-
    zynów i pierwszym dramatycznym przełomie, jaki po nie kończącym się okresie prób
    i błędów nastąpił w konstrukcji platynowo-irydowego mózgu pozytronowego, Andrew
    czuł się niemal tak, jakby sam to wszystko przeżywał. Dalej nawiązał do stworzenia
    i rozwoju Trzech Praw Robotyki, pierwszych sukcesach Alfreda Lanninga  naukowe-
    go dyrektora korporacji  w konstruowaniu ruchomych robotów, początkowo wpraw-
    dzie niezgrabnych, ciężkich i niemych, ale za to na tyle wszechstronnych, by właściwie
    interpretować rozkazy człowieka. Posuwając się śladem następnej generacji robotów
     jednostek ruchomych i zdolnych do mówienia  Andrew znalazł się w dwudzie-
    100
    stym pierwszym wieku.
    I wtedy natrafił na coś dużo bardziej kłopotliwego do opisania, a mianowicie na
    okres negatywnych reakcji ludzkich w stosunku do robotów. Histeria, wręcz przeraże-
    nie, które wywołały roboty, pociągnęły za sobą ogólnoświatowy wybuch manii legisla-
    cyjnej. Ta zaś doprowadziła do wydania zakazu używania robotów do pracy na Ziemi.
    Ponieważ miniaturyzacja mózgu pozytronowego była ciągle w fazie rozwoju, a potrze-
    ba opracowania odpowiedniego systemu chłodzącego wprost ogromna, pierwsze mó-
    wiące roboty były naprawdę gigantycznych rozmiarów. Niezgrabne, przerażające stwo-
    ry, mierzące niemal dwanaście stóp, przywołały stare strachy, które towarzyszyły lu-
    dziom od czasów Golema, Frankensteina i całej reszty podobnych koszmarów.
    Andrew poświęcił temu całe trzy rozdziały. Należały one do wyjątkowo trudnych,
    ponieważ musiał poradzić sobie w nich z ludzką irracjonalnością, której w zasadzie nie
    potrafił objąć swym umysłem.
    Zmagał się z nią jednak tak, jak tylko potrafił, usiłując postawić się na miejscu istoty
    ludzkiej, która  mimo świadomości istnienia Trzech Praw Robotyki, zapewniających [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl