• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    angielskich marynarzy ginie w zdradliwych wodach mórz ni\ od francuskich
    dział. Dlatego pozwolono mi wejść na pokład  Perseverance , abym mógł
    przebadać fale na wszystkich oceanach świata.
     Czyli pan rzeczywiście przepłynął przez Pacyfik?  spytała z podziwem
    Kordelia.  A ja myślałam, \e lady Emma to sobie wymyśliła.
     Nie, to prawda  powiedział.  Wystarczy rozejrzeć się po pokoju. Nie
    mogłem się oprzeć i z ka\dego portu czy wyspy przywiozłem sobie jakąś
    pamiÄ…tkÄ™.
     Niebywałe...  Kordelia z wielką ciekawością pochyliła się nad wodą w
    kadzi, spoglÄ…dajÄ…c w swoje odbicie.  Czy ta woda to te\ woda z dalekiego
    oceanu?
     Nie, to woda ze studni koło stajni. Co tydzień nalewa się do kadzi
    świe\ej. Gdybym przywiózł wodę z oceanu, po tygodniu nie mo\na by było tu
    wytrzymać. Zmierdziałaby zdechłymi rybami.
    Kordelia zachichotała i zaczesała włosy za uszy.
     Milordzie, czy pan wie, \e lady Emma jest szczególnie zaintrygowana
    pańskim pobytem na Tahiti i tamtejszymi damami?
     Naprawdę?  Ross zwinął ceratę w rulon i ustawił w kącie, zadowolony,
    \e choć przez małą chwilę mógł zająć się czymś innym.  Zdumiewające, \e w
    Anglii prawie wszyscy chcą rozmawiać właśnie o nich.
    Kordelia zaśmiała się serdecznie głębokim, niskim śmiechem.
     Wątpię, czy potrafiłabym znalezć tę wyspę na którejś z pańskich map,
    nawet gdybym szukała całą noc. Ale nawet ja słyszałam historie o marynarzach,
    którzy jak lisy rzucają się na te kobiety, a one zachowują się jak bardzo chętne
    kury!
    Ross uzmysłowił sobie, \e on te\ się śmieje i właściwie tylko dlatego, \e
    śmieje się panna Lyon.
     W takich opowieściach jest zawsze du\o przesady. Prawda, \e
    dziewczęta z tamtych rejonów świata w porównaniu ze swoimi rówieśnicami z
    Londynu są wyjątkowo swobodne, nawet córka tamtejszego władcy chodzi w
    stroju, hm... nader skÄ…pym. Taki po prostu ma... gust!
    Kordelia znów się roześmiała. Zapewne dlatego, \e wygłosił to z pewnym
    wahaniem w głosie.
     A nie sądzi pan, milordzie, \e w następnym sezonie mo\e taka właśnie
    będzie moda w Bath?
     Halki z gałęzi winorośli, staniczek z jaskrawego perkaliku i poza tym
    ju\ tylko kwiatki?  Zamilkł na moment, wyobra\ając sobie Kordelię, ubraną
    jak jedna z dziewcząt ze słonecznej wyspy Tahiti. Kordelia wyglądałaby
    pięknie, zadecydował, wyglądałaby prześlicznie.  U nas równie\ ich zaloty nie
    zyskałyby aprobaty. D\entelmen, starający się o rękę sztywnej i pruderyjnej
    angielskiej panny, zostaje poddany większej ilości prób ni\ koń pełnej krwi na
    torze wyścigowym. A dama z Tahiti niczego nie owija w bawełnę i
    d\entelmenowi, który przypadł jej do gustu, bez jakichkolwiek zahamowań
    ofiarowuje swoje wdzięki.
    W świetle świec spostrzegł, jak policzki Kordelii, dalej spoglądającej
    pilnie w wodę, zarumieniły się lekko.
     Milordzie? A mo\e mi pan powiedzieć, czy pan te\ przypadł którejś z
    tych dam do gustu?
     Im przypada do gustu większość angielskich d\entelmenów, po prostu
    dlatego, \e jesteśmy inni  przyznał.  A jeśli chodzi o mnie, to chocia\ te damy
    rzeczywiście są stworzeniami wielkiej urody, nie zaakceptowałem \adnego z
    miłych zaproszeń.
     Aha...
    Kordelia z zadumą przesunęła palcem po powierzchni wody, przecinając
    swoje odbicie na pół.
     Czyli preferuje pan sztywne, pruderyjne angielskie panny...
    Ross potrząsnął przecząco głową.
     Nie, wcale nie. Ja sobie w ogóle nie wyobra\am, \ebym był trofeum
    jakichÅ› dam.
     Nie?
    Kordelia znów spojrzała na niego. Doskonale zdawała sobie sprawę, \e
    igra z ogniem. Na razie iskrzyło się, ale te iskry w ka\dej chwili mogły zrodzić
    płomień wysoki jak najwy\sze fale oceanu. Mówiła mu rzeczy, których mówić
    nie powinna, a on odpowiadał, rozmowa zakrawała ju\ na flirt miedzy parą,
    którą łączy wielka za\yłość. I tym razem Kordelia nie mogła winić ani światła
    księ\yca, ani gwiazd. Ona chciała być tutaj, z nim, i im dłu\ej rozmawiali, tym
    bardziej chciała tu być, nie wychodzić, choć powinna ju\ to uczynić.
     Sądzę jednak, milordzie, \e istniały damy, dla których był pan cenną
    zdobyczÄ….
     Damy zawsze cenią sobie d\entelmena, który przed nazwiskiem ma
    odpowiedni tytuł  powiedział, podwijając rękawy nad łokcie, \eby ich nie
    zmoczyć. Obna\one ręce były opalone na brąz i umięśnione jak ręce marynarza.
     Ale jestem pewien, \e Emma nie omieszkała opowiedzieć pani, jak bezowocne
    były jej starania, aby mnie wyswatać. Emma uwa\a, \e jestem przypadkiem
    beznadziejnym.
    Znów rozległ się dzwięczny śmiech Kordelii i Ross pomyślał, jak to
    dobrze, \e stoi daleko od niej i dzieli ich co najmniej dwanaście stóp zimnej
    wody. Sprawdził wielki miech, umocowany na haku u sufitu, jakby była to
    kuznia, a nie biblioteka d\entelmena.
     To jest mój wiatr  powiedział, wskazując na miech zawieszony na
    haku pod sufitem. Widok pospolity w kuzni, ale na pewno nie w bibliotece
    d\entelmena.  Kiedy ustawię miech pod odpowiednim kątem względem
    powierzchni wody, wytworzÄ… siÄ™ fale.
    Nacisnął lekko pedał, pofałdowana skóra miecha skurczyła się, z otworu
    powiało chłodnym powietrzem. Na początku na powierzchni wody pojawiły się
    małe fale. Kordelia zerkała i na fale, i na Rossa. Podobało jej się jego skupienie,
    podobała jej się gra mięśni w tym rosłym ciele, które wykonywało pracę.
    Naturalnie, \e tak. On wcale jej nie skłamał. Pracował, pompował coraz
    szybciej, fale rosły, teraz z wody wynurzały się ich ostre grzebienie.
     Czyli pan rzeczywiście robi tu fale  powiedziała zachwycona Kordelia,
    klaszcząc w ręce.  Najprawdziwsze! Milordzie! Czy ja te\ mogłabym
    spróbować? Proszę!
    Ross zawahał się.
     To wcale nie takie Å‚atwe, jak siÄ™ wydaje.
     Ale ja na pewno potrafię to zrobić. Ja wiem. Proszę, milordzie!
    Kordelia szybkim krokiem obeszła kadz i stanęła obok Rossa, gotowa do
    czynu.
     Muszę tylko naciskać na pedał, prawda?
     Tak. Ale proszę pozwolić pokierować sobą. Proszę ustawić nogę.
    Kordelia uniosła spódnicę ponad kostki, \eby Ross mógł sprawdzić, czy
    stopę ustawiła prawidłowo.
     No i proszę!  zachichotała, spoglądając na swój pantofelek z
    wydłu\onym noskiem, w czerwone paseczki, ustawiony na szerokim,
    drewnianym pedale.  Powinnam nało\yć moje zimowe trzewiki!
     No có\... Ten pedał dostosowany jest do nogi kowala, a nie damy. Ale
    poniewa\ pani jest pierwszą damą, która przestąpiła próg mojej biblioteki, mo\e
    pani sama wypróbować miech.
     Pierwszą damą...  powtórzyła, zdumiona, ale jednocześnie mile
    połechtana. Ross objaśnił jej wszystko szczegółowo, traktując ją z szacunkiem,
    pełen atencji i dla jej osoby, i jej inteligencji, tym niemniej trudno jej było
    uwierzyć, \e nie czynił tego przedtem wobec innej osoby. A w całej trupie,
    oprócz ojca, nikt nawet w połowie tak jej nie traktował. Czy\by ona dla
    hrabiego stała się osobą szczególną? Czy\by on czuł do niej to, co ona z kolei [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl