• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    jedną ręką. Rolth ruszył bokiem tuż pod ścianą w jej kierunku, a Kartr skinął głową z
    aprobatą. Faltharianin skontaktuje się z kobietą, a sierżant będzie szedł do medyka. Jeżeli
    ktokolwiek oprócz Zingi śledził pracę ich umysłów, teraz na pewno straci orientację.
    Rolth dotarł do wnęki, wsunął się pod okno i pociągnął za sobą kobietę. Z głębi
    korytarza nikt nie mógł ich dojrzeć. Kartr skręcił z korytarza w pierwsze otwarte drzwi.
    Pomieszczenie rzeczywiście wyglądało na gabinet medyka.
    Natychmiast też pojawił się wysoki mężczyzna. Sierżant spróbował kontaktu i
    odprężył się nieco. Nie był to żaden Arcturianin czy wróg. Wyczuwał jedynie życzliwość i
    dobrÄ… wolÄ™.
    - Ma pan promienie odnawiające? - spytał wyciągając rękę z temblaka.
    - Mam. Pozostaje pytanie, jak długo aparat będzie działał podłączony do prądów
    stosowanych w tym mieście. Nie można być niczego pewnym. Jestem medyk Lasilo Tre.
    Złamanie? - obmacywał palcami nadgarstek Kartra, po czym zdjął opatrunek, który rankiem
    założył Zinga.
    - Nie wiem. Ach& - syknął z bólu, kiedy palce medyka dotknęły purpurowego siniaka.
    Następnie zwiadowca został popchnięty w kierunku stołka przy aparacie z
    promieniami odnawiajÄ…cymi, jego ramiÄ™ umieszczono pod skoncentrowanym promieniem i
    znów poczuł w swoim ciele przepływ gojących drobinek. Dwukrotnie Tre wyłączał
    urządzenie i badał zranienie delikatnymi koniuszkami palców, po czym kiwał głową i znów je
    uruchamiał. Dopiero za trzecim razem wydawał się usatysfakcjonowany. Kartr natychmiast
    uniósł rękę i zgiął najpierw palce, potem nadgarstek. Choć był już kiedyś poddany takiej
    kuracji, kiedy leczono mu poszarpaną nogę, znów odczuł niesamowite zdumienie cudownym
    działaniem aparatu. Zdjął temblak z szyi i uśmiechnął się szeroko do medyka.
    - Lepszy, niż nowy - skomentował kurację Tre. - Chciałbym, żeby to tak podziałało na
    waszego dowódcę, sierżancie.
    Vibor! Kartr niemal o nim zapomniał. - Co z nim? Tre skrzywił się. - Ranę fizycznie
    dało się wygoić, ale reszta& Nie jestem psychowrażliwy. Potrzebuje takiej terapii, której w
    obecnych warunkach nie jesteśmy w stanie mu zapewnić, chyba że stanie się jakiś cud i
    wszyscy zostaniemy uratowani.
    - Trudno jednak na to liczyć - powiedział Kartr.
    - Nikt rozsądny nie może mieć nadziei - zawtórował mu medyk. Jednak w tej
    wypowiedzi kryły się jakieś tajone uczucia. - Ta planeta, nawet ten układ słoneczny, nie
    występowały na mapach X451.
    - Jednak budowniczowie tego miasta byli na wysokim stopniu rozwoju cywilizacji -
    wskazał Kartr. - Ciekawe dokąd odlecieli?
    - I tak i nie. Jeśli chodzi o mechanikę, to oczywiście byli dość zaawansowani. Jednak
    wciąż napotykamy na niewytłumaczalne luki. Wy, zwiadowcy, jesteście specjalnie szkoleni,
    żeby móc ocenić nieznane cywilizacje. Chętnie usłyszałbym, co o tym myślicie, kiedy już
    poznacie to miasto. Ja zdołałem jedynie dostrzec, że nie ma tu portu kosmicznego i chyba
    nigdy go nie było. Być może mieszkańcy tego świata nie znali podróży kosmicznych.
    - Więc co się z nimi stało?
    Tre wzdrygnął ramionami. - Przynajmniej nie jest to drugi Tantor. Upewniliśmy się co
    do tego, zanim weszliśmy do miasta. Nie znalezliśmy żadnych szczątków ludzkich. Wygląda
    na to, że pewnego pięknego dnia wszyscy po prostu stąd wyszli, zostawiając miasto w jak
    najlepszym porządku, na wypadek, gdyby zechcieli tu powrócić. Są tu pewne oznaki działania
    czasu, np. erozja, jednak cała maszyneria została starannie zakonserwowana, naoliwiona i tak
    przygotowana, żeby inżynierowie nie mogli się nadziwić doskonałym stanem urządzeń.
    - Więc chyba planowali powrót tutaj - Kartr zastanowił się nad tym wnioskiem. Może,
    na którymś kontynencie tego nieznanego świata, znajdowały się inne szczątki dawnej
    cywilizacji?
    - Jeśli nawet, to coś im w tym przeszkodziło. Odjechali stąd dawno, dawno temu.
    Nadgarstek w porządku, sierżancie?
    Kartra nie zdumiała tak nagła zmiana tematu. Wiedział, że Rolth stoi na progu.
    - Medyk Tre, zwiadowca Rolth - przed tym formalnym przedstawieniem sobie
    nieznajomych, rozejrzał się dookoła. Nie widział potrzeby informowania Tre, że jest
    wrażliwcem.
    Medyk skinął głową w odpowiedzi na salutowanie Roltha. - Miło mi pana poznać,
    zwiadowco. Czy coś panu dolega? Uniósł pan gogle? Może przyda się krem na oparzenia?
    Przecież jest pan Faltharianinem, nieprawdaż?
    Wargi Roltha wykrzywiły się w uśmiechu pod goglami. Pozytywnie zareagował na
    troskę medyka. - Więc zna się pan na wszystkich moich problemach?
    - Kiedyś miałem pacjenta z pańskiej rasy. Cierpiał na ciężkie poparzenia skóry. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl