• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    zawiera niepomiernie większy ładunek prochu niż normalny nabój pistoletowy. Tylko pocisk jest taki
    sam. Teraz rozumiesz?
    Sir Drakę oglądał z uwagą szkic.
    - Widziałeś tę broń?
    - Ja nie. Ale byli tacy, co widzieli i przysłali mi dokładny opis.
    Sir Drakę zamyślił się głęboko.
    - To chyba z tej samej broni zastrzelono Worceya w zamkniętym pokoju?
    - Tak. Wróćmy jednak jeszcze do wypadku Woodsona. Dlaczego twierdzę, że został on
    zastrzelony przez myśliwego znajdującego się na stanowisku po lewej stronie? Odpowiedz na to jest
    więcej niż prosta. Otwór wlotowy kuli położony jest po lewej stronie. Wprawdzie biegły stwierdził,
    że Woodson mógÅ‚ po postrzeleniu okrÄ™cić siÄ™ o 180° zanim upadÅ‚. OczywiÅ›cie że mógÅ‚. MógÅ‚
    również uczynić tysiące innych rzeczy. Ale w tym sęk, że nie uczynił nic. Upadł tak jak stał. Biegły po
    prostu dał się zasugerować pozostałymi okolicznościami sprawy, z których wynikało, że strzał
    powinien był paść z prawej strony.
    Sir Drakę pomyślał przez chwilę.
    - Słusznie. A teraz, jeśli łaska, kto jest mordercą? Zapadło milczenie. Pentham żuł cybuszek
    fajki.
    - Tak - odłożył ją, nagle energicznym ruchem - teraz przyszedł właściwy czas. - Otóż mordercą
    jest... - wymieniając nazwisko, ściszył głos.
    - Co? - Sir Drakę zerwał się gwałtownie - Jak powiedziałeś?
    Pentham powtórzył.
    Sir Drakę, odsunąwszy krzesło, zaczął biegać nerwowo po gabinecie.
    - Absurd! Nonsens! %7łeby on? Dlaczego miałby to uczynić? W jakim celu? - Przystanął nad
    siedzącym nieporuszenie Penthamem. - No, gadaj wreszcie na miłość boską!
    - Nie chciałem ci przerywać monologu - odpowiedział flegmatycznie - przede wszystkim
    uspokój się i siadaj. W ten sposób nie możemy kontynuować rozmowy. A mamy jeszcze kawał roboty
    do odwalenia, zanim nie wywietrzeje ci ostatni cień wątpliwości z głowy.
    Sir Drakę zawstydził się swego wybuchu.
    - Przepraszam cię, stary. Ale to była rzeczywiście bomba. Mów dalej, co znalazłeś.
    Pentham sięgnął po przyniesiony plik dokumentów.
    - Dobrze. Rozpatrywać wszystko będziemy we właściwej kolejności. Oto - podał notatkę -
    odpis z kronik pewnej bardzo szacownej szkoły. Rok 1898. Dwóch studentów nazwiskiem Woodson
    i Gordon przyłapało ogrodnika noszącego skromne miano Smith na usiłowaniu włamania do kasy
    szkolnej. Może nawet mieli zamiar puścić go wolno po wymierzeniu ojcowskiej admonicji, jednak w
    decydującym momencie nadszedł nocny stróż. - Tu podał następny dokument. - Odpis wyroku sądu
    dla nieletnich dotyczący tego samego nieszczęsnego ogrodnika. Teraz następują udokumentowane
    etapy jego dalszych kolei życia. Pobyt w zakładzie wychowawczo-poprawczym, gdzie zachowywał
    się wzorowo, poświęcając się pracy w warsztacie ślusarskim - zamiłowanie zresztą do ślusarki,
    nawiasem mówiąc, pozostało mu do dziś. Przedterminowe zwolnienie z zakładu. Okres pracy w
    nieistniejącym już dziś przedsiębiorstwie mechanicznym na West End. Teraz następuje tragedia.
    Ekspedientka również od dawna nie istniejącej kwiaciarni, panna Wells, popełnia samobójstwo,
    zostawiając list do narzeczonego, tegoż Smitha. W liście tym wymienione jest nazwisko uwodziciela,
    ówczesnego znanego w kołach londyńskich don Juana, mister Woodsona. Zledztwo zostaje umorzone.
    W jakiś czas pózniej do Woodsona ktoś strzela zza węgła. Sprawcy nie udaje się wykryć. Pewien
    okres życia naszego Smitha tonie w mroku. Wreszcie widzimy go w Paryżu jako słuchacza Akademii
    Medycznej. Jakimi drogami toczyło się w międzyczasie jego życie, nie wiadomo. Nagle olśniewający
    uśmiech losu. Masz tu notatki ze sprawy prowadzonej przez sir Westleya. Na biednego studenta
    spada wskutek śmierci tragicznej nieznanego stryja, który też zapewne nie podejrzewał nawet
    istnienia niereprezentacyjnego bratanka, zamek w Walii i tytuł. Teraz już wiesz, kim był w
    pózniejszym życiu mały ogrodnik Smith i jakie miał powody, by nienawidzić Woodsona i sir
    Gordona?
    - Tak - sir Drakę przesunął ręką po czole - ale jeżeli chodzi o Worceya?
    - Przez pewien czas, muszę przyznać, szedłem fałszywym śladem. Worcey w czasie polowania
    miał przy sobie pistolet 6,35, do którego się nie przyznawał. Grał na zniżkę obu Trustów, tak że był
    niewątpliwie zainteresowany w śmierci zarówno Woodsona, jak Gordona. Poza tym zachowywał się
    bardzo podejrzanie. Pózniej jednak zdołałem ustalić, że jego rola w tragedii była dość nikła. Grał na
    zniżkę Trustów, bo wiedział o nienawiści, jaką do siebie żywili obaj prezesi. Oprócz tego Woodson
    wygadał się o zamierzonych posunięciach wobec Gordona. Worcey kalkulował sobie zupełnie
    słusznie, że otwarta wojna może wprawdzie zniszczyć Gordona, ale w pierwszej chwili zachwieje
    również i Niklem. Umyślnie wyznaczył im stanowiska obok siebie, aby ich rozjątrzyć i przyśpieszyć
    starcie. Nieszczęściem dla niego było to, że widział moment strzału.
    - Widział?
    - Tak. Wystarczyło jednak kilka słów, by mu zamknąć usta. Morderca wiedział o jego grze na
    zniżce Stalowego Trustu, wiedział, że ma w kieszeni pistolet, który zabrał, panicznie bojąc się
    wściekłych wilków. Wiedział, bo sam to bezpośrednio przed polowaniem Worceyowi poradził.
    Wytłumaczył mu, że kula, która zabiła Woodsona, jest kalibru 6,35. Worcey kiedyś strzelał ze
    swojego rewolweru, zapominając go z wrodzonego niedbalstwa oczyścić. Nie zdawał sobie
    oczywiście sprawy, że można ustalić, z jakiego czasu pochodzi nalot spalonego prochu. Mam
    wrażenie, że jeszcze na polowaniu był moment, gdy Worcey mimo wszystko chciał zakomunikować
    sędziemu Thompsonowi, jak się ma w rzeczywistości sprawa zabójstwa. W ostatniej chwili zabrakło
    mu jednak odwagi. Po raz drugi Worcey załamał się, gdy zaczął podejrzewać, że ktoś wie o
    posiadaniu przez niego pistoletu kalibru 6,35. Wtedy na pewno powiedziałby prawdę. Nie zdążył
    jednak. Oto szczątki listu znalezionego w kominku Worceya po jego śmierci. Uzupełnienie braków
    nie należało do łatwych zadań. Liścik brzmi bardzo przyjemnie. Posłuchaj i sam osądz:
     Jeżeli wydasz, zginiemy obaj. Wez z sobą pistolet. Spotkamy się na szosie punktualnie o... ,
    godziny oczywiście nie dało się ustalić, to zresztą obojętne.  Zniszcz koniecznie list. Wszystko
    będzie w porządku .
    - Worcey wydobył z ukrycia fatalny pistolet i w momencie, gdy go trzymał, padł strzał. Jedyny
    błąd w tym wszystkim, że nie trzymał go we właściwy sposób. No i że Scotland Yard wpadł na
    pomysł dokonania analizy chemicznej nalotu w lufie.
    Teraz rozważ sobie zeznania butlera Worceya, który został na skutek rozesłanych przez
    Mallone a listów gończych zatrzymany przez policję w Abbeswille.
    Johnson bez najmniejszego skrępowania wymienia nazwisko osoby, od której nosił list do
    Worceya i która przekupiła go, by rozgniótł w pokoju swego pana ampułkę z drażniącym gazem. A
    niewinny kawał z ampułką zmusił w konsekwencji Worceya do otworzenia okna, umożliwiając w ten
    sposób zastrzelenie go z zewnątrz.
    Pentham uśmiechnął się nijako.
    - Pozwoliłem sobie zabrać go do Londynu. Siedzi biedaczek w którymś z pokoi w pełnym
    rynsztunku bojowym i czeka. Oddał duże usługi w tej sprawie.
    - Rozpatrzmy jeszcze punkt wyjścia całej historii: porównaj błyszczące odbitki fotografii z
    opinią radcy królewskiego Honeswooda i odpowiednim wstępem przeprowadzonego przez nas
    śledztwa.
    Sir Drakę studiował w milczeniu fotografię. - Dlaczego ta rana jest tak wielka? - podniósł
    ociężałym ruchem głowę.
    - Właśnie. Jest wielka! Tu tkwi drugi błąd. Kula zahaczyła bokiem o brzeg rogowego guzika i
    urwała kawałek wduszając go w ranę. Jest rzeczą, absolutnie niemożliwą na podstawie pobieżnych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl