X

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    zielona w pobliżu strumienia, nieco rzadsza w pewnej odległości od niego, usiana małymi dzikimi
    kwiatkami o intensywnie niebieskiej barwie. To zestawienie jaskrawych kolorów raziło oczy, lecz
    jednocześnie było ukojeniem dla duszy.
    - Piękne - westchnęła Pilar i opierając ręce na kuli, wychyliła się z siodła.
    - Nazywamy je el conejo - odezwał się Charro, po czym zsiadł z konia, zerwał kwiatek rosnący w
    trawie u ich stóp i podał go Pilar. - Widzisz biały środek kwia�tu, ukryty wśród niebieskich
    płatków? Przypomina kit�kę królika - el conejo. Odtąd będziesz widywać ich całe łany. A tam -
    wskazał ręką kraniec równiny - pasie się dzikie bydło.
    Pilar tak pochłonęło oglądanie ,kwiatów, że nie zauwa�żyła dotąd stada krów.
    Kiedy podążyła wzrokiem za dłonią Charro, zdziwio�na uniosła brwi.
    - Czy mi się wydaje, czy one rzeczywiście są większe od krów w Hiszpanii?
    - Masz rację. To potomkowie uciekinierów ze stad, sprowadzonych przez pierwszych podróżników,
    ludzi pokroju Coronada. Przetrwały tylko najsilniejsze sztuki, o rogach na tyle potężnych, by się
    nimi bronić przed za�kusami drapieżników. To one dały początek tutejszej ra�sie. Musisz przyznać,
    że te zwierzęta budzą podziw.
    Rzeczywiście, przewodnik stada, brązowy byk, nie był niższy od konia, a rogi miał tak rozłożyste,
    że nawet rozpostarte ramiona dorosłego mężczyzny nie sięgały�by obu zakrzywionych końców.
    Prowadził za sobą oko�łu dwudziestu rogatych krów, niewiele mniejszych od niego.
    - To dzikie bydło? - upewnił się Vicente.
    - Najwyrazniej. Nie ma w pobliżu żadnej osady - powiedział Charro, dosiadając z powrotem konia.
    - We�dług prawa zwierzęta należą do Korony, ale na dobrą sprawę każdy może je sobie
    przywłaszczyć, oczywiście pod warunkiem, że zdobędzie się na odwagę, aby je oznakować.
    - Czy właśnie takie bydło hoduje twój ojciec? Charro przytaknął z dumą.
    - Tych zwierząt nie da się zaganiać pieszo jak owiec.
    Są przebiegłe, zręczne i rącze jak konie. Codziennie przemierzają wiele kilometrów w
    poszukiwaniu pa�stwisk. Dlatego w Tejasie pojawili się pierwsi charros, czyli pasterze na koniach.
    A jak sami dobrze wiecie, hiszpańscy arystokraci od dawna uważają, że mężczyzna się zmienia,
    kiedy dosiada konia. Nabiera odwagi i pew�ności siebie. Mamy tu, w Tejasie, takie powiedzienie:
    "Charro jest panem, a ranchero królem".
    - Już teraz rozumiem, skąd się u ciebie wzięły te wiel�kopańskie maniery - powiedziała Pilar,
    posyłając mu rozbawione spojrzenie.
    Zadowolony odwrócił się ku niej, patrząc rozradowa�nymi niebieskimi oczami.
    - A mam je?
    - Tylko od czasu do czasu - zastrzegła się śpiesznie.
    - Z tego, co mówisz, zgaduję, że estancja twojego ojca musi być rozległa - odezwał się Vicente.
    - Nie tak bardzo. Jego mercedes, czyli przydział nada�ny z łaski króla, opiewa na jakieś
    dwadzieścia mil kwa�dratowych. Znam większe hacjendy.
    - Hodujecie bydło na skóry?
    - I na łój. Mięso jest nieco żylaste, ale pocięte na cieniutkie steki, doprawione pieprzem i cebulą,
    smakuje wspaniale. W tej chwili oddałbym pół życia za talerz takiego mięsiwa.
    Pilar rozumiała go doskonale, sama też miała dość monotonnej diety. Kiedy spojrzeli na siebie,
    jednocześ�nie zaświtał im ten sam pomysł. Zmrużyli oczy w znaczącym uśmiechu i przenieśli
    wzrok na stado.
    - Ale ze mnie głupiec - jęknął Charro. - Zamiast mleć ozorem po próżnicy od razu powinienem był
    na to wpaść.
    - Poczekamy na resztę? - zapytała Pilar.
    Refugio rano udał się na rekonesans i jeszcze nie wrócił. Dona Luisa zażądała przerwy i w
    towarzystwie Isabel udała się za potrzebą do lasu. Lada chwila maruderzy powinni do nich
    dołączyć.
    Charro sięgnął po lasso, z którym nigdy się nie rozstawał.
    - Zdążę oprawić krowę, zanim przyjadą - stwierdził, rozplątując zwoje powrozu. - Chwila nam
    sprzyja. Mamy korzystny wiatr. Wieje w naszą stronę, więc krowy nie są wystraszone, co najwyżej
    cieka~i je nasza obecność. Tę�tent koni może spłoszyć stado.
    - Mam nadzieję, że wiesz, co robisz - powiedziała Pilar.
    - Mogę ci pomóc? - zainteresował się podekscytowany Vicente.
    Charro odłożył lasso i z olstra przy siodle wyciągnął muszkiet. Podsypując prochu na panewkę,
    przecząco po�kręcił głową.
    - Zostań tu razem z Pilar.
    Vicente nie protestował i tylko wzrokiem pełnym za�zdrości odprowadzał Charro, który
    ścisnąwszy konia piętami, powoli zjeżdżał ze wzgórza.
    Byk obserwował zbliżającego się jezdzca, uderzając rytmicznie ogonem o boki. Jedna z krów, nieco
    większa od pozostałych, czujnie uniosła łeb. I choć nie wydawała się nadmiernie zaniepokojona,
    wysunęła się do przo�du i zatrzymała między Charro a cielakiem, który szczypał trawę, nieco
    oddalony od stada.
    Pilar miała nadzieję, że Charro nie wybrał właśnie jej, bo na tle rozświetlonej wiosennym słońcem
    łąki wyglą�dała tak godnie, a jednocześnie bezbronnie. Nagle przeszła jej ochota na mięso.
    Młody ogier dosiadany przez Vicente, prawdopodobnie nigdy przedtem nie widział bydła, bo zaczął
    parskać i wierzgać, wycofując się tyłem. Pilar ściągnęła klaczkę, żeby ustąpić mu z drogi. Koń
    zarżał cicho, zarzucił łbem i ruszył galopem po zboczu z Vicente przyklejonym do jego szyi.
    Byk zaryczał i pochylił łeb. Poruszone krowy obchodziły go wkoło. Przyglądały się Charro, nadal
    nie widząc w nim niebezpieczeństwa. Charro krążył stępa z muszkietem wspartym w poprzek ud.
    Potem zsiadł z konia, podczołgał się wśród wysokich traw, przyklęknął na jedno kolano i złożył się
    do strzału.
    Głośny huk rozdarł powietrze. Jedna z krów zaryczała, opadła na kolana i osunęła się w trawę.
    Pozostałe, podskakując i porykując, rzuciły się na oślep przed siebie. Kiedy zbliżyły się do Pilar i
    Vicente, zwolniły kro�ku. Truchtający za nimi byk zarył kopytami w ziemię i uniósłszy łeb, prychał
    rozjuszony.
    N a odgłos wystrzału koń Vicente stanął dęba, opadł na cztery nogi, zarzucił zadem tak, że jezdziec [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.