• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    flady.
    Tilly siedziała przy stole, przeglądając kolorowy magazyn.
    - Widzę, że ciężko pracujesz - zakpił z niej.
    - W rzeczy samej. Szukam czegoś interesującego. Moi klienci zamówili
    tort na dwudzieste pierwsze urodziny swojej córki i chcę go przystroić w jakiś
    zabawny sposób. Co myślisz o zrobieniu takiej dekoracji? - Wskazała mu jedną
    z fotografii.
    Campbell wzruszył ramionami.
    - Dlaczego po prostu nie zrobisz jej zwykłego czekoladowego ciasta?
    - Bo to potrafi zrobić każdy, nawet ty! Ja proponuję coś wyjątkowego i w
    tym celu muszę poznać upodobania klienta. Samo pieczenie jest najprostsze.
    Trzeba umieć rozmawiać z ludzmi i słuchać, co mają ci do powiedzenia. A to
    znaczy, że kiedy jutro przyjdzie Cleo, masz dowiedzieć się, jaki ślub planuje i
    jaki tort chciałaby dostać. Zgodziła się, żebyś go upiekł, bo jest moją przyja-
    S
    R
    ciółką, dlatego musisz wyjątkowo się postarać.
    - Ale ty tu będziesz, tak? Nie jestem najlepszy w ustalaniu, nie wspomi-
    nając już o ślubach.
    - Ja też nie jestem najlepsza w chodzeniu po górach, ale musiałam to zro-
    bić - wytknęła mu. - Tak, będę, ale nie zrobię tego za ciebie. To twoje zadanie i
    sam musisz się z nim zmierzyć.
    Campbell westchnÄ…Å‚.
    - Dlaczego to musi być takie skomplikowane? Ciasto to ciasto!
    - Czy kiedy byłeś w wojsku, wszystkie operacje były takie same?
    - Nie.
    - A teraz, kiedy prowadzisz firmę, każda umowa jest taka sama?
    - Nie.
    - Cóż, podobnie jest z ciastami.
    Tilly widziała, że nie zdołała go przekonać.
    - Za każdym razem, kiedy piekę ciasto, robię to w odmienny sposób, bo
    robię je dla różnych ludzi. Gdyby moje ciasta były takie same, po co by ludzie
    je u mnie zamawiali? Równie dobrze mogliby pójść do supermarketu.
    - Następnym razem, kiedy będę prowadził negocjacje z jakimś klientem,
    pomyślę o tobie. Przypomnę sobie, że to podobnie jak z ciastem - powiedział
    sucho.
    - Będziesz prowadził dużo takich negocjacji w nowej pracy?
    - Chyba tak. Nigdy dotąd nie miałem tak odpowiedzialnego zadania.
    Jedna z wielkich korporacji popadła w poważne tarapaty i ja mam ją z nich
    wyciągnąć. To nie będzie łatwe.
    - Och, zapewne wystarczy przeczytać odpowiednią instrukcję - zakpiła.
    Popatrzył na nią ostro, ale widząc jej roześmiane oczy, sam się uśmiech-
    nÄ…Å‚.
    S
    R
    - Byłoby miło, gdyby to było takie proste.
    Choć wiedziała, że Campbell uważa pieczenie ciast za zadanie poniżej
    jego godności, nie potrafiła się nie uśmiechnąć. Zamiast pamiętać o tym, jaki
    jest arogancki i pewny siebie, mogła myśleć jedynie o tym, że są sami w domu
    i że Campbell wypełnia swoją osobą całą kuchnię.
    - Napijesz się herbaty? - zapytała.
    - Chętnie.
    Campbell usiadł przy stole i spojrzał na jej szkicownik. W miarę jak
    przeglądał jego zawartość, jego podziw rósł. Rysunki były proste, ale każdy z
    nich dokładnie przedstawiał istotę rzeczy.
    - Całkiem niezłe - oznajmił, nie potrafiąc ukryć zaskoczenia.
    Tilly nastawiła czajnik z wodą i oparła się o zlew, zdecydowana zacho-
    wać dystans.
    - Ale trudno to porównać z naprawianiem firmy o światowym prestiżu,
    prawda?
    - Zaczynam się zastanawiać, która z tych prac jest łatwiejsza. W życiu nie
    wymyśliłbym czegoś podobnego - oznajmił, przerzucając kolejne strony.
    - Ty jesteÅ› specjalistÄ… wysokiej klasy, a ja prowincjonalnÄ… kucharkÄ…. Jak
    się tak lepiej zastanowić, nie mamy ze sobą nic wspólnego.
    Campbell popatrzył na nią. Jej brązowe włosy lśniły w świetle lampy, a
    on mimowolnie przypomniał sobie, jakie były miękkie w dotyku. Choć spędzili
    razem naprawdę niewiele czasu, miał wrażenie, że znają się od zawsze.
    - Rzeczywiście niewiele - zgodził się.
    Tilly ma rację. Różnią się od siebie jak niebo od ziemi.
    Kiedy Lisa odeszła, z jakąś ślepą determinacją postanowił udowodnić so-
    bie i jej, że jest w stanie zarobić dwa razy więcej pieniędzy niż jej nowy mąż.
    Zajął się prowadzeniem interesów i wkrótce okazało się, że odnosi na tym polu
    S
    R
    spektakularne sukcesy. Umiał robić pieniądze i tylko to się liczyło.
    Jego zdaniem pieniądze są w stanie zmotywować każdego. Tilly by się z
    nim nie zgodziła, ale on był o tym absolutnie przekonany. To kolejna rzecz,
    która ich różniła.
    - Musimy tylko zrobić razem to, co mamy do zrobienia - powiedział. - A
    potem zniknÄ™.
    Dzięki za przypomnienie, pomyślała. Aatwo było sobie wmawiać, że
    wcale nie jest nim zainteresowana, ale znacznie trudniej uzmysłowić fakt, że
    on za kilka dni stąd wyjedzie. Miała dziwne uczucie, że powiedział to, aby
    zdała sobie sprawę, że nie jest do wzięcia.
    Nie żeby miała zamiar dać mu do zrozumienia, że w jakimś stopniu jest
    nim zainteresowana. To dopiero by go rozśmieszyło.
    - DokÄ…d konkretnie jedziesz?
    - Do Nowego Jorku.
    - Czy nie tam właśnie mieszka twoja była żona?
    - Skąd o tym wiesz? - Campbell nie krył zdziwienia.
    - Powiedziałeś, że mieszka w Stanach, a ty nie należysz do mężczyzn,
    którzy łatwo odpuszczają. Zastanawiam się, czy nie jedziesz tam w dużej mie-
    rze po to, aby się z nią zobaczyć.
    - Nie. Po prostu tak się złożyło.
    Ku swemu zdziwieniu pod wpływem słów Tilly po raz pierwszy zaczął
    się zastanawiać nad motywami swojej decyzji.
    - Wiem, że mogę się na nią natknąć. Nowy Jork to duże miasto, ale mąż
    Lisy również prowadzi interesy i istnieje szansa, że się spotkamy.
    - Boże, mam nadzieję, że nie odniósł większego sukcesu niż ty - zażar-
    towała.
    - Z całą pewnością nie.
    S
    R
    ROZDZIAA SZÓSTY
    Tilly nalała herbatę. Wyobrażała sobie, co Campbell czuł w stosunku do
    mężczyzny, który odebrał mu żonę. Dla kogoś takiego jak Campbell nie było
    większej zniewagi.
    - Ciekawe, jak to będzie znów ją zobaczyć? - spytała. Wzruszył ramio-
    nami i nie odpowiedział.
    - Daj spokój, na pewno się nad tym zastanawiałeś. Ja przez ostatnie
    osiemnaście miesięcy rozmyślałam, jak bym się zachowała, gdybym ponownie
    zobaczyła Oliviera.
    - Oliviera?
    - Byliśmy ze sobą przez dwa lata. Ach, to pewnie ten mężczyzna, który
    nauczył ją, że brak dzieci nie czyni rozstania łatwiejszym, przypomniał sobie.
    - Rozumiem - powiedział.
    Nie lubił tego typu rozmów. Nie miał pojęcia, dlaczego kobiety wprost
    uwielbiają roztrząsać swoje sercowe sprawy.
    - No i jak byś się zachowała?
    - To zależy od nastroju, w jakim bym akurat była. Albo próbowałabym
    wzbudzić w nim zazdrość, opowiadając o swoim najnowszym kochanku, albo
    starałabym się zmusić go do tego, żeby przyznał, że mnie zranił. W każdym
    razie na pewno byłabym spokojna i opanowana. Choć w rzeczywistości bez
    wątpienia bym się rozpłakała i zaczęła go błagać, aby do mnie wrócił. Nikt z
    moich przyjaciół więcej by się do mnie po czymś takim nie odezwał.
    Campbell popatrzył na nią poprzez stół. Nie podobał mu się ten cały
    Olivier. Nie podobał mu się nikt, kto próbowałby zranić Tilly. Nie była piękna,
    ale było w niej coś pociągającego. Nie potrafił nawet tego nazwać. Miała w so-
    bie jakiś urok, ciepło, którego brakowało Lisie. No i wbrew pozorom była
    S
    R
    seksowniejsza od jego byłej żony.
    Lisa była szczupła, elegancka i zadbana, ale należała do kobiet, które le-
    piej podziwiać z daleka niż z nimi żyć. Tilly wprost przeciwnie. Ciepła, za-
    chęcająca, aż prosiła się, by jej dotykać. Mężczyzna miał od razu ochotę zanu-
    rzyć palce w jej włosach, przygarnąć ją do siebie, a potem sprawdzić, czy jej
    pełne usta rzeczywiście smakują tak dobrze, jak wyglądają...
    Zaniepokojony biegiem swoich myśli, Campbell przywołał się w duchu
    do porządku. Zmieszany dopił herbatę. To Tilly ma wybujałą wyobraznię, nie
    on. On jest chłodny, opanowany, skupiony na wyznaczonym celu, Nie pozwo-
    li, aby jakaś kobieta go rozpraszała. Ostatnim razem, kiedy tak się stało, wy- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl