-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pózniej leżeli obok siebie, Kane trzymał ją w ramionach tak mocno, jakby już nigdy nie
miał jej wypuścić. A Houston przylgnęła do niego teraz dopiero zdając sobie sprawę, jak
niewiele brakowało, żeby go na zawsze utraciła.
Po dłuższej chwili Kane wstał i poszedł zająć się końmi. Chciała mu pomóc, ale machnął
ręką, żeby leżała spokojnie, i rzucił jej koc. Nie pozwolił sobie pomóc przy układaniu
ogniska i odgrzewaniu kolacji. Bardzo to było miłe, że teraz on się zajmował organizacją
tej dzikiej ucieczki. Przyniósł jej talerz fasoli, tortillę i kubek okropnej kawy. Uznała, że był
184
to jej najwspanialszy posiłek w życiu.
Kiedy skończyli jeść, Kane zgasił ognisko, położył się obok niej i mocno ją objął. Zasnęli
natychmiast.
185
32
Kiedy Houston się obudziła, było już zupełnie jasno. Kane trzymał ją w ramionach;
uśmiechał się rozanielony.
- Musimy jechać - powiedziała siadając i wkładając rozdarte ubranie. W jej sukni do
konnej jazdy brakowało tylu guzików, że wyglądała zdecydowanie nieprzyzwoicie. -
Wyruszyli pewnie wkrótce po nas i nie będą odpoczywali tak długo jak my.
- Pogoń za mordercą, tak?
- Naprawdę nie ma się z czego śmiać.
- Houston, powiedz, co ty w ogóle planujesz? Dlaczego jedziemy w kierunku Meksyku?
- Powiem ci, jak osiodłamy konie. - Czekała niecierpliwie, aż mąż wstanie. - Myślę, że w
Meksyku możemy się ukryć - mówiła dalej, wkładając derkę na konia.
- Na jak długo?
- Na zawsze, oczywiście - odparła. - Prawo jest nieubłagane dla morderców. Możemy
tam chyba znośnie żyć i podobno ludzie nie zadają tam tylu pytań co w tym kraju.
Schwycił ją za ramię.
- Chwileczkę. Chcesz powiedzieć, że masz zamiar żyć ze mną w Meksyku? %7łe jeżeli ja
będę wyjęty spod prawa, to ty również?
- Oczywiście, że tak. A teraz osiodłaj w końcu swojego konia, żebyśmy mogli jechać.
Kane złapał ją w pasie i okręcił.
- Kotku, to najwspanialsza rzecz, jaką w życiu usłyszałem! Więc jednak nie zależy ci na
moich pieniÄ…dzach.
- Kane! - Houston była coraz bardziej zniecierpliwiona. - Zostaw mnie, proszę. Znajdą
nas i...
Przerwała, bo wycisnął na jej ustach gorący pocałunek.
- Nikt nas nie goni, chyba że szeryf ciebie, bo mu zniszczyłaś więzienie. Och, Houston,
chciałbym widzieć jego minę.
Cofnęła się o krok. To wszystko, co mówił, nie miało sensu, ale gdzieś na dnie żołądka
czaił się strach.
- Może mi to wyjaśnisz?
Kane rysował na ziemi kółka czubkiem buta.
- Chciałem sprawdzić... hm, jak się zachowasz, kiedy się dowiesz, że nie jestem już
bogaty.
Spojrzała na niego wzrokiem, który zmroziłby niejednego nachalnego kowboja.
- Chciałabym się dowiedzieć wszystkiego na temat śmierci Jakuba Fentona.
- Nie skłamałem ani trochę, tyle że może nie wszystko ci powiedziałem. Znalazłem go
martwego u stóp schodów i wzięli mnie do więzienia za zamordowanie go, ale prawda
jest taka, że służba wybiegła z domu wiedząc, że nie żyje. Chociaż rzeczywiście nie
spytałem, czy ktoś widział, jak umierał. Bardzo sprytnie, że o tym pomyślałaś.
- Więc dlaczego byłeś w więzieniu, kiedy przyszłam? Dlaczego cię nie zwolnili?
- Właściwie to zwolnili. Houston, kochanie... - Wyciągnął do niej ręce. - Chciałem
wiedzieć na pewno, że lubisz mnie dla mnie samego, a nie tylko dla moich pieniędzy.
Kiedy wyszłaś wtedy ode mnie z więzienia, byłem pewien, że poszłaś do Westfielda
186
dowiedzieć się, co mogłabyś dostać, nim mnie powieszą.
- Tak o mnie myślałeś? - powiedziała cicho. - Myślisz, że upadłabym tak nisko, żeby
zostawić ukochanego człowieka oskarżonego o morderstwo i nie kiwnąć palcem, żeby
mu pomóc?
- Houston, kotku, kochanie. Nic nie myślałem. Po prostu chciałem wiedzieć na pewno.
Nie miałem pojęcia, że zrobisz coś tak głupiego. Nie przyszło mi do głowy, że rozwalisz
więzienie na amen i prawie mnie zabijesz.
- Zdaje się, że doskonale doszedłeś do siebie.
- Houston, nie złość się. To tylko taki żart. Nie masz poczucia humoru? Wszyscy w
mieście będą...
- No, proszę. Co wszyscy w mieście zrobią?
Kane uśmiechnął się niewyraznie.
- Może nie zauważą?
- Nie zauważą, że zburzyłam całą kamienną ścianę, grubą na pół metra? Może to
przespali? Tak, będą sobie spokojnie tamtędy przejeżdżać i nikt nie zauważy. A może
szeryf będzie opowiadał przez najbliższe dziesięć lat, jak to jedna z blizniaczek Chandler
wpakowała dynamit w ścianę, żeby ratować męża, który nawet nie był oskarżony o
morderstwo? - Odwróciła się do konia, kipiąc ze złości.
- Houston, spójrz na to od mojej strony. Miałem okazję przekonać się, czy kochasz mnie,
czy moje pieniądze, i skorzystałem z niej. Nie możesz mieć pretensji o to, że
próbowałem. [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl