• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    go miejsca w Greenwich. Mój kuzyn łam byt i wrócił jeszcze bardziej rozwalony, niż wyje-
    chał.
    F.B.
    O: Drogi F.B.!
    Dziękuję za komplement, chociaż nie wiem, czy do końca rozgryzłam, o co ci chodziło. Co-
    kolwiek przydarzy siÄ™ N na odwyku, nie odbiorÄ… mu duszy ani boskiej urody!
    P
    Na celowniku
    N z rodzicami zwiedza nową, stylową klinikę w Greenwich. C robi sobie manikiur w Coin, zakładzie tyl-
    ko dla mężczyzn w Chelsea. Nie żartuję. S wybiera obcisłą koszulkę w jednym z tych miejsc w China-
    town, gdzie robią T - shirty na zamówienie. B stoi przed Tiffanym, pije z papierowego kubka i zajada
    zapiekankę, zupełnie jak Audrey Hepburn w Zniadaniu u Tiffany'ego, tyle że B ma na sobie szary,
    szkolny mundurek, a nie czarną wieczorową sukienkę od Diora. K i I rozstawiają wokół namiotu Lesa
    Besta znaki  Nie kręcić się . Wygląda na to, że na ochotnika zgłosiły się do pomocy, żeby dostać lep-
    sze miejsca.
    W ten weekend śnieg ma padać jak szalony, ale czy to nas kiedykolwiek powstrzymało? Do zobacze-
    nia w pierwszym rzędzie!
    Wiem, że mnie kochacie
    plotkara
    bratnie dusze razem na odwyku
    - Czy ktoś słyszał o śnieżnej zamieci? Do północy ma spaść ponad metr dwadzieścia! -
    Jackie Davis, terapeutka grupy Nate'a w Centrum Odwykowym Wyzwolenie, zacierała ręce,
    jakby przysypanie śniegiem razem z tymi zaniedbanymi, bogatymi dzieciakami było dla niej
    rewelacyjnym pomysłem na spędzenie wolnego czasu.
    Nate'a przyskrzyniono w parku, z posterunku musieli go zabrać ojciec i Saul Burns,
    rodzinny prawnik. Ojciec Nate'a, surowy, siwy kapitan marynarki, radził sobie z nieoczekiwa-
    nymi wypadkami energicznie i rzeczowo. Zapłacił grzywnę wynosząca trzy tysiące dolarów i
    podpisał zgodę na natychmiastowe zgłoszenie Nate'a do programu leczenia w wymiarze mini-
    mum dziesięciu godzin tygodniowo. To oznaczało, że Nate musi jezdzić pociągiem do Green-
    wich w Connecticut pięć razy w tygodniu na spotkania z psychologiem na terapię grupową.
    - Myśl o tym jak o pracy, synu - próbował go pocieszyć Saul Burns. - Pracy po szkole.
    Kapitan Archibald nic nie powiedział. To było całkiem jasne, że Nate kompletnie go
    zwiódł. Na szczęście matka Nate'a pojechała właśnie do Monte Carlo - odwiedzała swoją po
    raz trzeci rozwiedzioną siostrę. Kiedy Nate przekazywał jej przez telefon żałosne nowiny,
    krzyczała i szlochała, wypaliła pięć papierosów jeden po drugim, a potem stłukła kieliszek od
    szampana. Zawsze była trochę melodramatyczna. W końcu pochodziła z Francji.
    - Dobrze. Usiądzmy w kręgu - poleciła radosnym głosem Jackie, jakby to był ich
    pierwszy dzień w przedszkolu. - Powiedzcie nam kolejno, jak się nazywacie, i wyjaśnijcie,
    dlaczego znalezliście się tutaj. Proszę, starajcie się mówić krótko. - Skinęła głową na Nate'a,
    ponieważ siedział po jej prawej stronie.
    Nate poprawił się na krześle z Eames. Wszystkie meble w eleganckiej klinice odwy-
    kowej w Greenwich w Connecticut były nowoczesne, jak z XXI wieku. Pasowały do minima-
    listycznie urządzonych wnętrz, utrzymanych w tonacji beżu i bieli. Podłogi wyłożono wło-
    skim marmurem w odcieniu kremowym, okna sięgające od sufitu do podłogi przesłaniały
    śnieżnobiałe płócienne zasłony, a pracownicy nosili beżowe lniane mundurki zaprojektowane
    specjalnie przez Gunnera Gassa, projektanta dżinsowej odzieży w latach dziewięćdziesiątych,
    byłego pacjenta, który teraz zasiadał w zarządzie kliniki.
    - Nazywam się Nathaniel Archibald, ale wszyscy mówią mi Nate - mruknął Nate.
    Kopnął w nogę krzesła i odchrząknął. - Przyskrzynili mnie kilka dni temu w Central Parku,
    gdy kupowałem trawę. Dlatego tu jestem.
    - Dziękujemy ci, Nate - przerwała mu Jackie. Na jej pomalowanych na brązowo
    ustach pojawił się chłodny uśmiech. - W Wyzwoleniu wolimy, kiedy używa się prawidło-
    wych nazw. W tym przypadku chodzi o marihuanę. Gdy używasz tych nazw konsekwentnie,
    robisz krok naprzód do uwolnienia się od uzależnienia. - Znowu uśmiechnęła się do Nate'a. -
    Mógłbyś spróbować jeszcze raz?
    Nate zerknął zakłopotany na resztę frajerów z grupy. Było; ich w sumie siedmioro -
    trzech chłopaków i cztery dziewczyny. Wszyscy gapili się na podłogę, martwili się, co powie-
    dzą, i wyglądali na równie zakłopotanych jak on.
    - Jestem Nate - powtórzył mechanicznie. - Gliny złapały mnie, gdy kupowałem... ma-
    rihuanÄ™ w parku. Dlatego tu jestem.
    Naprzeciwko niego w kręgu siedziała dziewczyna o ciemnobrązowych włosach pra-
    wie do pasa, krwistoczerwonych ustach i skórze tak bladej, że prawie niebieskiej. Spojrzała
    na niego ujmująco, jak Królewna Znieżka, tyle że jadąca na kokainie.
    - Lepiej - powiedziała Jackie. - Następna osoba. - Skinęła głową na Japonkę siedzącą
    obok Nate'a.
    - Nazywam się Hannah Koto. Brałam ecstasy przed szkołą dwa tygodnie temu i zosta-
    łam złapana, bo w czasie matmy położyłam się na podłodze, żeby poczuć chodnik.
    Wszyscy się roześmiali oprócz Jackie.
    - Dziękuję, Hannah, wystarczy. Następny.
    Nate nie słuchał następnych dwóch osób. Skupił się na tym, w jaki sposób Królewna
    Znieżka przytupywała nogą - zupełnie jakby bawiła się na swoim prywatnym koncercie. Mia-
    ła na stopach jasnoniebieskie zamszowe buty, które wyglądały jak nienoszone.
    Nagle przyszła jej kolej.
    - Nazywam się Georgina Spark. Wszyscy mówią na mnie Georgie. Jestem tutaj, bo nie
    byłam dość miła dla mojego ojca, póki nie wykorkował, więc muszę czekać, aż skończę
    osiemnaście lat. Dopiero wtedy będę mogła żyć tak, jak chcę.
    Reszta grupy zachichotała nerwowo. Jackie zmarszczyła brwi.
    - Georgie, możesz nazwać substancję, przy której używaniu cię przyłapano?
    - Kokaina - odparła Georgie, pozwalając opaść kurtynie włosów na twarz. - Sprzeda-
    łam swojego ulubionego konia medalistę, żeby kupić pięćdziesiąt gramów. Pisali o tym w ga-
    zetach i w ogóle. W  New York Post , w czwartek, w lutym...
    - Dziękujemy - przerwała jej Jackie. - Następna osoba, proszę.
    Nadal przytupując, Georgie zerknęła przez włosy i spotkała zaintrygowane spojrzenie
    Nate'a. Uśmiechnęła się szelmowsko.
    - Suka - powiedziała bezgłośnie, ewidentnie mając na myśl Jackie.
    Nate uśmiechnął się szeroko i bardzo delikatnie kiwnął głową. Saul Burns powiedział
    mu, żeby traktował leczenie jak pracę po szkole. Teraz miał powód, żeby ostro popracować.
    S obnosi się ze swoją miłością jak z koszulką
    - Znasz się z tą laską, Sereną, nie? - zapytał Chucka Bassa Sonny Webster, patykowa-
    ty chłopak o włosach czarnych jak węgiel z pasemkami w kolorze jasnego brązu. Siedzieli ra-
    zem w drugim rzędzie i czekali na rozpoczęcie pokazu Lesa Besta. Sonny był synem Vivien-
    ne Webster, brytyjskiej projektantki bielizny, której chłopięce szorty biodrówki były teraz na
    topie. Sonny i Chuck poznali się zeszłego wieczoru w barze i już się zaprzyjaznili. Włożyli
    nawet podobne mokasyny z Tods - ciemnobrÄ…zowe Z jaskrawozielonymi gumowymi pode-
    szwami. Bardzo w stylu miejskich gejów żeglarzy i totalnie niepraktyczne przy tej ilości śnie-
    gu, jaką przewidziano na wieczór.
    Chuck kiwnął głową.
    - Ma się pokazać naga. Tak słyszałem. - Potarł niedawno wyćwiczony brzuch. - Nie
    mogę się doczekać - dodał bez większego przekonania.
    - Widzisz Chucka? - szepnęła do Isabel Coates Kati Farkas. - Gada z synem Vivienne
    Webster, stuprocentowym gejem. Przysięgam, że Chuck teraz woli chłopców. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl