• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    ludzi od wyznaczonych zadań, żeby rozkopywali wzgórza.
    - Jakie wzgórze? - powtórzył jak echo Breide. Przedstawiciel Torica odznaczał się
    niezwykle pojemną pamięcią. Pamiętał takie detale, jak ile wody i ile posiłków będą potrzebować
    drużyny kopaczy do wykonania danej roboty oraz co dokładnie i w którym budynku znaleziono.
    Wiedział, która Siedziba lub Gospodarstwo wysłało swoich ludzi i jaki sprzęt wraz z nimi oraz ile
    godzin przepracowali. Był pożyteczny i jednocześnie bardzo przeszkadzał.
    Bez słowa Mistrz Robinton rozwinął akwarelę Perchara.
    - To wzgórze? - Mistrz Esselin wyraznie nie był przejęty. - Nie ma go nawet na liście -
    spojrzał pytająco na Breidego.
    - Kilka próbnych wykopów nie zaszkodzi - powiedział Breide beznamiętnym tonem
    człowieka lekko głuchego. - Zajmie to około godziny - wzruszył ramionami czekając na decyzję
    Esselina.
    - Mam przeczucie! - rzekł Mistrz Robinton. Powiedział to z takim przekonaniem, że Breide
    spojrzał na niego badawczo.
    - Dwóch kopaczy na godzinę - oznajmił Mistrz Esselin i kłaniając się z szacunkiem
    Mistrzowi Robintonowi opuścił biuro, by wydać dyspozycje.
    - Sądziłem, Mistrzu Robintonie, że to latające statki będą odkopywane w pierwszej
    kolejności - powiedział Breide idąc za Harfiarzami na wzgórze.
    - Cóż, one są w gestii Mistrza Fandarela - powiedział Mistrz Robinton, z góry ucinając
    dyskusjÄ™ na ten temat.
    Piemur podziwiał sposób, w jaki Harfiarz radził sobie z Breidem. Upór tego człowieka
    drażnił czeladnika. Nikt nie mógł się nigdzie ruszyć na płaskowyżu, żeby Breide nie wyrósł przed
    nim spod ziemi i nie zadawał pytań.
    - Doprawdy nie rozumiem, czemu sobie tym zawracacie głowę - powiedział Breide, kiedy
    wspięli się do miejsca, o które chodziło. Pocił się obficie i nieprzyjemnie. - Mistrz Esselin
    powiedział, godzinę - przypomniał.
    - Jestem pewien, że odciągamy cię od innych obowiązków, Breide. Popatrz, Piemurze! -
    Harfiarz wskazał na południe, gdzie pracowali kowalscy czeladnicy. Coś zalśniło w słońcu.
    - Wydaje się, że coś odkryli - zauważył Piemur chwytając intencje Harfiarza. Breide
    natychmiast zbiegł kłusem ze wzgórza, by sprawdzić, o co chodzi.
    Wolni wreszcie od jego uciążliwej obecności, Harfiarze zaczęli badać stok.
    - Sądzę, że to istotnie ma kilka poziomów - powiedział Robinton zdejmując kapelusz i
    ocierając czoło. Obeszli wzgórze dokoła, potem odeszli na bok, patrząc uważnie. Szperacze czekali
    cierpliwie.
    - Powiedziałbym, że są trzy poziomy - stwierdził Piemur. - Jakby wieża na szerokiej
    podstawie. Część południowej ściany zapadła się do środka, co powoduje, że ta strona wygląda jak
    naturalne zbocze.
    - A zatem - powiedział Mistrz Robinton uśmiechając się do swego czeladnika - spróbujmy
    od strony, która się nie zapadła, a jest poza zasięgiem wzroku Breidego. - Przywołał szperaczy. -
    Nasi przodkowie lubowali się w dużych oknach. Więc spróbujmy tutaj, gdzie może być narożnik.
    Piemur trzymał palik, podczas gdy robotnik wbijał go młotem. Palik wszedł na głębokość
    równą wzrostowi młodzieńca, zanim trafił na opór.
    - To może być skała - powiedział człowiek z młotem.
    - Spróbuj trochę wyżej.
    Wkrótce wbili całą serię palików, za każdym razem spotykając opór na tej samej
    głębokości.
    - Jeżeli chcesz wiedzieć, co o tym myślę, to mamy tu ścianę - powiedział młotowy. -
    Chcecie poszukać okna? Może trzeba posłać po kopaczy?
    - Jak więc sądzisz - zapytał go Mistrz Robinton - gdzie powinno być okno?
    - Jeżeli to zwykły budynek, Mistrzu, to okno powinno być... tutaj - odmierzył dziesięć
    kroków i odwrócił się, spoglądając na Harfiarza. - Jeśli oczywiście to jest zwykły budynek.
    - Ty najwyrazniej uważasz, że nie jest zwyczajny? - spytał Mistrz Robinton.
    - Skoro stoi tak daleko od innych, powiedziałbym, że nie jest.
    - Godzina już prawie minęła - powiedział drugi ze szperaczy, który dotąd się nie odzywał.
    - Zrób przyjemność staremu człowiekowi i wbij tam ten palik - powiedział Robinton
    Å‚agodnie.
    Palik został ustawiony i po serii uderzeń zapadł się aż po główkę.
    - Tam jest pustka - stwierdził mężczyzna z młotem. - Ale to nie okno. Ono by się stłukło, co
    byłoby słychać. Przykro mi.
    - Czas się skończył - oznajmił drugi i zarzuciwszy narzędzia na ramię zaczął wędrówkę z
    powrotem ku głównemu osiedlu.
    - Czy chcecie, żebym poprosił Mistrza Esselina, by wysłał wam kopaczy? - spytał
    młotkowy, ocierając czoło kolorową chustą.
    - Trafiliśmy w pustkę, nieprawdaż? - powiedział Mistrz Har - fiarz popadając w zadumę. -
    Cóż, to było tylko przeczucie - westchnął ciężko, opierając się o drzewo i wachlując kapeluszem.
    - Wielu ludzi ma tutaj przeczucia - odparł robotnik. - To miejsce je samo rodzi, można by
    powiedzieć. Dobrego dnia, Mistrzu Harfiarzu, Czeladniku! - poszedł za swoim towarzyszem.
    - Piemurze, chcę poszerzyć tę dziurę - oznajmił Mistrz Robinton, kiedy obaj mężczyzni
    znalezli się poza zasięgiem głosu. - Zobacz, czy dasz radę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl