-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tobą kłócić i oczywiście nie chcę, żebyś odchodziła.
Emma zawahała się. Dla własnego dobra powinna rozejrzeć się za nową posadą. Reputacja
Lindisfarne'a może tylko jej zaszkodzić, ale Bridget patrzyła na nią z przepraszającym
uśmiechem i nie miała serca opuszczać przyjaciółki w krytycznej chwili.
- Zostanę na razie, jeśli sobie tego życzysz. Musisz wiedzieć, że ludzie już zaczynają o was
mówić. To jeszcze niezbyt grozne, lecz lepiej uważaj.
- Lindisfarne powiedział to samo - odparła ku jej zdumieniu Bridget. - Musimy być bardziej
dyskretni, kiedy wróci. Może wynajmę dom na wsi na kilka miesięcy.
Emmę ogarnęło złe przeczucie. Co spowodowało taką zmianę w przyjaciółce? Uległa perswazji
hrabiego i została jego kochanką? Gdzie spędzili wieczór?
Mogła tylko mieć nadzieję, że Bridget nie posunęła się za daleko. Nie osądzałaby jej tak surowo,
gdyby hrabia był innym człowiekiem. W towarzystwie dyskretnie nawiązywano romanse, ale
Bridget zachowywała się zbyt ostentacyjnie, a Lindisfarne nie krył swoich zamiarów. Ludziom
bogatym i utytułowanym wiele się wybacza, jednak ona nie mogła sobie pozwolić na takie
otwarte łamanie zasad. Nawet lady Caroline Lamb drogo zapłaciła za afiszowanie się z lordem
Byronem, a pani Flynn była w porównaniu z nią nikim. Jeśli się nie opamięta, przestaną ją
dostrzegać na ulicy i może się pożegnać z nadzieją podbicia Londynu.
Emma szczerze martwiła się o przyjaciółkę i z ciężkim sercem udała się tego wieczoru do
sypialni. Nie mogła powiedzieć, że nie rozumie jej uczuć - wręcz przeciwnie! Ale to było
niebezpieczne. Bridget mogła stracić głowę, reputację i majątek. A nawet życie...
Ta myśl przyszła znienacka i wprawiła ją w panikę. Nie, chyba nie istnieje takie ryzyko.
Niemożliwe, by Lindisfarne był aż tak grozny. Niepotrzebnie daje się ponieść wybujałej
wyobrazni. Hrabia nie miałby przecież z jej śmierci żadnego pożytku. A może? Był dalekim
krewnym jej męża Testamenty czasem bywają dziwacznie sformułowane. Czy to możliwe, że
hrabia miałby prawo do pieniędzy, gdyby Bridget umarła?
Emma starała się wyrzucić z głowy to natrętne podejrzenie. To tylko skutek opowieści Lythama
o tragicznej śmierci pierwszej żony hrabiego. Lytham... Przez cały wieczór robiła wszystko,
żeby o nim nie myśleć, ale teraz znów wróciła do niej ich ostatnia, burzliwa rozmowa. Jak śmiał
zaoferować jej status kochanki? To było okrutne i obrazliwe. Uprzejmość, troska o Toma,
przekomarzanie się, dawały jej nadzieję na coś więcej. Była idiotką, oczywiście, ale jego za-
chowanie ją zwiodło. Podobała mu się, to było widać, lecz brał pod uwagę tylko przelotną
miłostkę.
Wiedziała, że wiele kobiet w jej sytuacji, bez żadnych perspektyw na przyszłość, przyjęłoby taką
propozycję, gdyby została złożona w inny sposób. Lytham wyrzucił to z siebie w gniewie,
dlatego zabrzmiało to obrazliwie, choć na pewno tego nie chciał. Był wspaniałomyślnym
człowiekiem. Jego kochanka nie musiałaby się obawiać, że po skończonym romansie zostanie
odprawiona bez pensa. Z pewnością zapewniłby jej dostatek do końca życia. A to może być
lepsze niż służba u egoistycznej chlebodawczyni.
Co jej chodzi po głowie? Jest przyzwoitą kobietą i córką dżentelmena. Nigdy ani przez moment
nie rozważała możliwości zostania czyjąś kochanką. Po głębszym przemyśleniu uznała, że
Lytham zasugerował to, żeby ją ukarać za odmowę opuszczenia Bridget. Tak, z pewnością tak
właśnie było. Wmówiła to sobie, bo inaczej nie umiałaby zachować zimnej krwi, spotykając go
przy różnych okazjach. A tego nie sposób uniknąć. Nie mogła ignorować mężczyzny, który
wprowadził ją do towarzystwa.
Następny dzień przyjaciółki spędziły, odwiedzając sklepy i bibliotekę. Spotkały kilka znajomych
kobiet, które powitały je uprzejmie, chociaż Emma odniosła wrażenie, że nieco chłodniej niż
zwykle. Jednak może to tylko gra wyobrazni?
Ilekroć była okazja, wtrącała w rozmowie, że jedzą dziś kolację z lady Agatą Lynston i
markizem Lythamem. Jedna z dam spytała ją wprost, gdzie się podziewa Lindisfame, na co
odparła lekko, że chyba wyjechał. Miała nadzieję, że swoim tonem jasno dała do zrozumienia, że
ani wie, ani ją to obchodzi, co było prawdą.
Bridget spojrzała na nią chmurnie, kiedy po powrocie do domu zastały tylko dwa bilety
wizytowe zostawione tego ranka, podczas gdy zwykle było ich tuzin albo więcej. Oba należały
do dżentelmenów, których reputacja była wątpliwa.
- Pewno te stare plotkary już mnie okrzyknęły latawicą - powiedziała do Emmy z chmurną miną.
- Zdaje się, że plotki zaczęły krążyć, ale jeśli będziesz ostrożna na przyszłość, to może jeszcze
wszystko da się naprawić.
- Och, mam to w nosie - oświadczyła Bridget, wzruszając ramionami. - Poza tym, kiedy wyjdę
za Lindisfarne'a, wszyscy będą musieli mnie zaakceptować.
- Chcesz go poślubić? Oświadczył ci się?
- Nie, jeszcze nie, ale się oświadczy. - W jej głosie dało się słyszeć nutę desperacji. - Musi się
oświadczyć!
Emma nie wypytywała przyjaciółki. Wyczuła, że coś jej doskwiera, jednak bała się ryzykować
kolejną sprzeczkę. Na razie hrabia był nieobecny i dawało jej to trochę czasu, żeby się
zastanowić, co powinna robić dalej.
Wieczór upłynął milej, niż się spodziewała. Lytham był wzorowym gospodarzem, dbał o gości
ciotki i nadskakiwał tak samo damom w podeszłym wieku, które były jej przyjaciółkami, jak
Emmie i Bridget. Zachowywał się nienagannie i Emma gotowa byłaby uwierzyć, że tamten
incydent nigdy nie miał miejsca, gdyby nie wyraz jego oczu.
Niemniej był to jeden z przyjemniejszych wieczorów, jakie spędziła od przyjazdu do Bath, i
żegnając się, była w o wiele lepszym nastroju.
- Mam nadzieję, że spotkam panie na balu w przyszłym tygodniu - powiedział Lytham, całując
ich dłonie, kiedy wychodziły. Jeśli nawet przytrzymał rękę Emmy o ułamek sekundy za długo,
starała się to zignorować. -Zamawiam po dwa tańce u każdej z was.
- Z przyjemnością je dla pana zarezerwujemy, prawda, Emmo? - Bridget zatrzepotała
kokieteryjnie rzęsami.
- Tak, oczywiście - odparła Emma, nie patrząc na markiza.
Odprowadził je do powozu, pomógł wsiąść i stał na podjezdzie, póki nie odjechały.
- No, no - odezwała się Bridget, kiedy zostały w końcu same. - Lytham jest tobą najwyrazniej
zainteresowany. Przy odrobinie zachęty mógłby ci się nawet oświadczyć.
- To nie wchodzi w rachubę - odparła Emma. - Mam dwadzieścia siedem lat i jestem biedna jak
mysz kościelna.
- A dlaczego pożera cię wzrokiem?
- Jeśli chce coś zaproponować, nie jest to matrymonialna oferta. [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl