• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    Barwy Sarah, pomyślał Lorenzo. Jej skóra była w tym oświetleniu różowozłocista jak
    wnętrze muszli. Czy uda mu się kiedykolwiek sprawić, by dostrzegła swoją niezwykłą
    urodę? Ostatnia noc była sporym krokiem we właściwym kierunku, ale on pragnął dużo,
    dużo więcej.
    Wkrótce będzie musiał z nią porozmawiać o filmie. Miał już umówione spotkania z
    różnymi ważnymi osobami, a umowa z odtwórcą głównej roli praktycznie przesądziła
    sprawę. Potrzebował tylko praw do książki. A to zależało od Sarah. Nie chciał jej tego
    powiedzieć wprost. Pragnął, by i ona mogła spojrzeć z nowej perspektywy na swojego
    wybitnego, choć targanego konfliktami ojca. Wtedy może zmieniłoby się też jej postrze-
    ganie samej siebie. Należało zrobić to bardzo umiejętnie.
    Zerwał się na równe nogi i podał jej rękę.
    - Chodz, księżniczko.
    R
    L
    T
    Atłasowa kapa opadła i Sarah stanęła przed nim naga, z brzoskwiniową opalenizną
    ozłoconą słonecznym blaskiem.
    - DokÄ…d idziemy?
    - Chętnie odpowiedziałbym  z powrotem do łóżka", ale niestety nie mamy już cza-
    su. Musimy wracać do Lottie, ale przedtem chciałbym ci pokazać choć trochę Wenecji.
    Jeżeli znów wskoczymy do łóżka, będzie bardziej niż prawdopodobne, że zostaniemy
    tam przez resztÄ™ dnia.
    - Hm... bardzo przyjemna perspektywa. - Jej głos brzmiał tęsknie, wręcz błagalnie.
    Muskała palcami jego pierś, a Lorenzo poczuł gwałtowny przypływ pożądania.
    - Jestem pewna, że Lottie świetnie się bawi i nie musimy się jakoś specjalnie spie-
    szyć...
    Objął ją i pocałował w czubek głowy, wdychając zapach jej włosów.
    - Po powrocie czeka nas jeszcze wiele wspólnych chwil, wiesz o tym. W środę mu-
    szę być w Londynie, ale kiedy wrócę, będziemy mieli cały czas tylko dla siebie.
    Sarah odsunęła się od niego, owładnięta nagłym poczuciem osamotnienia.
    - Jedziesz do Londynu? - spytała, jak gdyby zaskoczona, że takie miejsce w ogóle
    istnieje.
    - Tak. - Podniósł kapę i owinął ją ciasno. - Na dzień albo dwa. Będę z powrotem na
    urodziny Lottie w niedzielÄ™.
    - Powiedziała ci?
    - Mniej więcej pięćdziesiąt razy. Obiecałem jej coś specjalnego.
    - Ależ nie powinieneś...
    - Chcę - przerwał jej spokojnie. - Wszystko już załatwione i nie ma się o co spie-
    rać. Poradzisz sobie sama przez ten czas, prawda?
    - Jestem do tego przyzwyczajona, pamiętasz? - Poprawiła opadającą kapę. - Ale
    będę za tobą tęsknić - dodała cichutko.
    - Wolałbym tam nie jechać, ale muszę. Chodzi o film, który bardzo chciałbym zre-
    alizować.
    Coś w jej głosie sprawiło, że Sarah podniosła głowę. W bladozłocistym oświetle-
    niu wyglądał na dziwnie bezbronnego i serce jej się ścisnęło.
    R
    L
    T
    - Ten film jest dla ciebie taki ważny?
    Uśmiechnął się z przymusem.
    - Najważniejszy ze wszystkich, jakie kiedykolwiek robiłem.
    Ulice i skwery były wciąż puste, kiedy przemierzali je przytuleni. Opustoszałe
    miasto było tak urokliwe, że Sarah przestała żałować, że zrezygnowali z pozostania w
    łóżku. Wschodzące słońce barwiło wodę kanałów na złocistoróżowo, z kościołów roz-
    brzmiewały dzwony. Minęli zamkniętą jeszcze piekarnię, z której rozchodził się ogrom-
    nie kuszący zapach migdałów i świeżego pieczywa. Przy tylnym wejściu kupili gorące
    croissanty i smakowite ciastka z pistacjami dla Lottie i Dina.
    Przeszli przez pusty plac Zwiętego Marka. W różowym oświetleniu poranka bazy-
    lika wyglądała jak zrobiona z truskawkowej pianki.
    - Pózniej będzie tu zbyt tłoczno, by cokolwiek zobaczyć. - Lorenzo złapał ją za rę-
    ce i okręcił dokoła siebie. - A teraz to wszystko jest tylko nasze. - Przyciągnął ją do sie-
    bie i pocałował.
    A Sarah była tak szczęśliwa, że prawie mu uwierzyła.
    Polecieli do Pizy, a stamtąd wracali do Castellaccio samochodem. Radość Sarah
    trochę przygasła. Bardzo chciała już zobaczyć Lottie, a Wenecja wydawała się nierealna
    jak sen. Lorenzo prowadził pewnie po niebezpiecznych serpentynach, z jedną ręką spo-
    czywającą na jej kolanie. Wydawał się jednak jakby oddalony, zagubiony we własnych
    myślach. Nie odważyła się go zapytać, gdzie błądzą. Obiecał, że to, co przeżyli w Wene-
    cji, będzie miało ciąg dalszy po powrocie do Castellaccio, ale ona zupełnie nie umiała
    sobie tego wyobrazić.
    W Wenecji była kimś innym, kobietą, o której wygląd troszczył się sztab specjalis-
    tów, która kochała się namiętnie i bez zahamowań w pokoju hotelowym. Teraz, bez ma-
    kijażu, ubrana w bardzo zwyczajne ciuchy z supermarketu, była gotowa wrócić do roli
    matki i gospodyni. Czy będzie uważał ją za atrakcyjną, widząc ją przy codziennych, do-
    mowych czynnościach, czując w jej włosach zapachy z kuchni? Film pokazał jej jego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl