• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    nadchodziły ciężkie chwile.
     Jak się pani czuje?  zadałem standardowe pytanie detektywów.
     A jak mam się czuć? Jestem wykończona, łykam tabletki na uspokojenie, nie mogę
    spać  westchnęła kobieta.  Nawet pan sobie nie wyobraża, jakie to piekło, gdy nie zna się
    losu własnego dziecka.
     Wiemy, że prawdopodobnie żyje  wtrąciłem cicho. Nie chciałem, żeby wpadła w
    histerię, dlatego to powiedziałem.
     Jest pan pewny?  dosłownie przeszyła mnie wzrokiem. Aż ciary przeszły mi po
    plecach. Dobrze, że to nie ja byłem jej mężem, oj, dobrze.
     Nikt nie może być pewny, ale są szanse, że ją uratujemy...
     Pan coś wie i nie chce powiedzieć  przerwała mi. Jeszcze chwila i pani Radwanowa
    wyciśnie ze mnie obietnicę raju.
     Wierzę w to, a to nie to samo, co wiem  sparowałem jej natarcie, bo robiło się zbyt
    optymistycznie.
     A już miałam nadzieję...  uspokoiła się, choć nadal drżały jej dłonie.
     Musi pani nagrać rozmowy męża  poleciłem, nie tracąc czasu.  Dam pani trzy
    małe dyktafony. Proszę zostawiać je w pokojach, gdzie przebywa pan Radwan.
     A jak je zobaczy?  Pani Radwanowa miała głowę nie od parady. Jej ręce
    obejmowały w tym momencie kubek i prawie się nie poruszały. Na własne oczy zobaczyłem
    przykład narodzin stalowych nerwów po wypiciu kawy.
     Dyktafony proszę przykrywać kartką, gazetą albo serwetką  kontynuowałem.  W
    razie wpadki niech się pani nie przyznaje, że to pani sprzęt. Musimy zaryzykować, bo inaczej
    Nana z tego nie wyjdzie.
     Spróbuję  zgodziła się, a jej usta wpiły się w kubek z kawą. Niezłe miała ssanie jak
    na fałszywą kalekę. Po chwili wstała, wyrzuciła naczynko i wzięła z krzesła torebkę, do której
    wsunÄ…Å‚em dyktafony. Idz, babuniu, idz szybko do domu i nagraj, co trzeba, bo robiÄ™ siÄ™
    niecierpliwy.
    ROZDZIAA 21
    Trzy dni pózniej, kiedy za oknami pojawił się pierwszy śnieg, sytuacja skomplikowała się
    bardziej, niż przed drugą wojną światową. Wstałem właśnie z łóżka po udanym pocałunku z
    Susan, gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Byliśmy w moim mieszkaniu, zatem
    pofatygowałem się osobiście do wejścia. Nie muszę podkreślać, że narzuciłem na siebie
    szlafrok. Najciszej jak umiałem, podkradłem się do drzwi i zerknąłem przez wizjer. Walewski
    kiwał mi ręką w twarz, jakby wiedział, że właśnie go oglądam. Otworzyłem z irytacją.
    Instynkt podpowiadał mi, że dobrze zrobiłem. Mój współpracownik wszedł do środka,
    mruknąwszy na powitanie coś, co przypominało warknięcie bulteriera. Od razu zagłębił się w
    moim ulubionym fotelu i sięgnął po papierosy. Dopiero kiedy zobaczył ruch mojego palca
    wskazującego, schował paczkę do kieszeni kurtki. Czapkę z daszkiem położył na stoliku i
    wymownie popatrzył na drzwi mojej sypialni. Chyba zwąchał płeć przeciwną, bo z uznaniem
    pokiwał głową.
     Coś się stało?  przerwałem milczenie. Zanosiło się, że facet zostanie do obiadu.
     Radwan dostał napisany na komputerze list od porywacza  odpowiedział Walewski.
     Do aresztu, żeby było jasne. Gnój żąda miliona euro za uwolnienie dziewczyny.
     Namierzyli go?
     List?  Było to pytanie z gatunku:  czy ja wyglądam na idiotę . No i kłaniał się w
    pas pan Alzheimer.
     Nie, porywacza  wyjaśniłem cierpliwie.
     Nic nie mają  westchnął.  Radwana właśnie wypuścili. Ma dostarczyć pieniądze
    jutro o osiemnastej.
     Gdzie?
     Tamten zadzwoni i mu powie  odpowiedział Walewski. Woda z jego butów
    spływała wprost na mój puszysty jasny dywan, a pieniędzy na pralnię jak nie widziałem, tak
    nie widziałem.
     Policja kogoś podejrzewa?  zapytałem na wszelki wypadek. Walewski pokręcił
    przecząco głową. Cały czas łypał na drzwi mojej sypialni. Niby nic, a wyczuwało się w
    powietrzu hormony. Stałem koło okna, oparty o parapet i grzałem sobie siedzenie
    kaloryferem. Wtedy Walewski odebrał telefon, po którym w ciągu kilku minut znalezliśmy
    się w moim subaru. Zadzwonił jeden z policjantów i nieoficjalnie poinformował, że są na
    tropie porywacza. Oniemiałem. Takie przełomy w śledztwie znałem do tej pory tylko z
    filmów. Jednak sprawy nie zbagatelizowałem. Okazało się, że właśnie szykowano obławę w
    okolicach Złotych Tarasów  do akcji wkraczało kilkunastu tajniaków. Porywacz zadzwonił i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl