• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    bycie z tobÄ…?
    Jej szczere pytanie zbiÅ‚o go z tropu. Nie znaÅ‚ odpo­
    wiedzi. WierzyÅ‚, że Amy nie zmieniÅ‚aby siÄ™, nawet gdy­
    by posiadł ją mężczyzna taki jak on. Pozostałaby nadal
    dobra i niewinna. Ale myÅ›l, że nie jest jej godny, upar­
    cie drążyła mu skołatany umysł.
    - Nie jestem dobry dla ciebie - powtórzył bezsilnie.
    - Myślę, że byłbyś bardzo dobry dla mnie, Sam -
    powiedziała miękko i pogładziła go po policzku. Teraz
    golił się codziennie i dotyk gładkiej skóry sprawiał jej
    przyjemność. - Podobało mi się wszystko, co ze mną
    robiłeś. Chciałabym, żebyś zrobił to znowu. Chcę czuć
    to, co czułam wtedy.
    MilczaÅ‚. Nie byÅ‚ w stanie wykrztusić sÅ‚owa. Powie­
    trze ze Å›wistem wydobywaÅ‚o mu siÄ™ z pÅ‚uc, a ciaÅ‚o pÅ‚o­
    nęło.
    Nie poruszyÅ‚ siÄ™, kiedy przesunęła opuszkami pal­
    ców po jego wargach ani wtedy, gdy ujęła jego twarz
    w obie rÄ™ce. PrzymknÄ…Å‚ tylko oczy i mimowolnie roz­
    chylił usta.
    Amy, czujÄ…c siÄ™ dziwnie Å›miaÅ‚a i uwodzicielska, po­
    chyliła się ku nim. Nie wiedziała, jak zacząć pocałunek,
    więc ostrożnie skubnęła najpierw górną, potem dolną
    wargę, a wreszcie przycisnęła usta do ust mężczyzny.
    Sam wydał stłumiony jęk. Odsunęła się, spłoszona,
    i otoczyÅ‚a mu szyjÄ™ ramionami, by utrzymać równowa­
    gę. Pod palcami czuła napięte jak struny mięśnie.
    CzekaÅ‚a, nie wiedzÄ…c, co dalej robić. Brody otwo­
    rzyÅ‚ oczy i spojrzaÅ‚ na niÄ… tak, że przebiegÅ‚a jÄ… fala go­
    rÄ…ca.
    - Proszę... - powiedział cicho, błagalnie.
    - Nie chcesz mnie?
    - Pragnę cię bardziej niż czegokolwiek na świecie.
    - Zrobiłam już wszystko, żebyś chciał mnie znów
    całować, ale ty nawet nie drgnąłeś. Nawet wtedy, kiedy
    sama cię pocałowałam...
    - RobiÅ‚aÅ› to z rozmysÅ‚em? DotykaÅ‚aÅ› mnie, przysu­
    wałaś się tak blisko, pocałowałaś?
    Spuściła głowę i skinęła w milczeniu.
    - Dobrze. - Wziął głęboki oddech. - Więc powiem
    ci. Jest cienka skóra, błonka, tam gdzie mężczyzna
    wchodzi w ciebie. Za pierwszym razem ona siÄ™ roz­
    dziera i wtedy boli. Po tym przestajesz być dziewicą.
    - Sam, gdybyÅ› siÄ™ ze mnÄ… kochaÅ‚ - zaczęła, ignoru­
    jąc jego przeczący ruch głową - obchodziłbyś się ze
    mnÄ… Å‚agodnie?
    - Oczywiście.
    - A myślisz, że jakiś inny mężczyzna byłby równie
    łagodny? Czy zadałby mi mniej bólu?
    - Nie, nie sądzę - odparł po chwili wahania.
    - Mam już dwadzieścia lat - ciągnęła powoli -
    a nawet nie miaÅ‚am adoratora, nie mówiÄ…c już o narze­
    czonym. I nigdy dotąd nie myślałam o mężczyznach
    tak jak o tobie. Jesteś wyjątkowy i jedyny. Wiem, że
    mnie nie skrzywdzisz. - SpojrzaÅ‚a na niego ogromny­
    mi, błękitnymi oczami. - Chciałabym, żebyś był tym
    pierwszym.
    Sens jej słów nie dotarÅ‚ jeszcze do Brody'ego. Mil­
    czał, walcząc z zamętem myśli.
    - Sam? - Pochyliła się i pocałowała go raz, a potem
    jeszcze raz. - Sam?
    Czuła, że jego ciało drży w napięciu. Odsunął się od
    niej gwaÅ‚townie. PierÅ› unosiÅ‚ mu szybki, urywany od­
    dech.
    - Amy, ostrzegam, za mało mnie znasz. Jeszcze
    chwila, a przestanę nad sobą panować i...
    Nim skończył, przylgnęła do niego namiętnie.
    - Tego właśnie chcę - szepnęła z wargami tuż przy
    jego ustach. - Kochaj mnie, Sam. ProszÄ™.
    Z głuchym, niemal zwierzęcym pomrukiem ogarnął
    jÄ… ramionami i potoczyli siÄ™ na ziemiÄ™. W zapamiÄ™ta­
    niu szukaÅ‚ jej ust, by obdarzyć je nienasyconym poca­
    łunkiem. Jego wargi były wszędzie - na jej policzkach,
    powiekach, szyi. Pieszczotliwie kÄ…saÅ‚ ucho dziewczy­
    ny. Amy w niemym oddaniu przylgnęła do niego, wpi­
    jajÄ…c palce w twarde ramiona. GorÄ…cy, chrapliwy od­
    dech mężczyzny parzył jej skórę.
    Sutki miała boleśnie napięte. Piersi tęskniły za
    pieszczotą. Kazał jej czekać nieznośnie długo, wreszcie
    jego dłoń rozpoczęła powolną wędrówkę szlakiem
    wiodącym ku najtajniejszemu miejscu jej ciała. Nigdzie
    nie zatrzymaÅ‚a siÄ™ dÅ‚użej i z tÄ… samÄ… denerwujÄ…cÄ… po­
    wolnoÅ›ciÄ… wróciÅ‚a ku piersiom, zamierajÄ…c tam w bez­
    ruchu. Amy przytrzymała ją mocno, a Sam uśmiechnął
    siÄ™ triumfalnie. Jawny dowód, iż dziewczyna tak bar­
    dzo go chciała, napełniał go dumą i szczęściem.
    - Kochana - szepnÄ…Å‚, sunÄ…c wargami wzdÅ‚uż jej na­
    piętej szyi. - Ach, Amy...
    Niespiesznie rozluznił wiązanie dekoltu i ściągnął
    jej bluzkę z ramion, obnażając jędrne piersi. Uniósł się
    na łokciu i przyglądał się im, a potem powiódł palcem
    wokół różowego sutka, patrzÄ…c, jak twardnieje w na­
    pięciu. Podobnie działo się z jego męskością, boleśnie
    domagającą się natychmiastowego spełnienia. Czuł, że
    jeszcze chwila i eksploduje. W głowie wirowały mu
    szalone myśli, niwecząc wszelkie odruchy rozsądku.
    Teraz jego ciałem rządziły wyłącznie zmysły.
    Skłonił głowę i powiódł językiem wokół różanego
    pączka, a potem chwycił go w usta. Amy wstrzymała
    oddech. Kiedy przeszedÅ‚ do drugiego, z jÄ™kiem wygiÄ™­
    Å‚a siÄ™ w Å‚uk, podajÄ…c mu piersi do pieszczoty.
    Jaskrawe Å›wiatÅ‚a zataÅ„czyÅ‚y pod powiekami dziew­
    czyny, kiedy poczuła jego szalone dłonie, usta i język.
    Wpiła palce w gęstą czuprynę Sama, szarpiąc boleśnie,
    lecz ból rozpłynął się w wirze radosnej pasji, która go
    ogarnęła.
    Nagle oderwał się od Amy, zostawiając ją oniemiałą
    i rozdygotaną. Usiadł i zaczął szarpać się z guzikami
    koszuli. Zerwał ją siebie i rozłożył na ziemi, a potem
    uniósÅ‚ Amy i Å›ciÄ…gnÄ…Å‚ jej bluzkÄ™ przez gÅ‚owÄ™. Zrozu­
    miała, że już jej nie zostawi tak jak poprzednio.
    Wstała i zaczęła rozpinać spódnicę. Sam przykucnął
    i patrzył. Nie miała halki, tylko długie, bawełniane
    pantalony, obszyte skromnymi koronkami. PrzesunÄ…Å‚
    językiem po spierzchniętych wargach. Serce biło mu
    dziko, a płuca pracowały jak miechy. Amy zerknęła na
    niego i z zachwytem dostrzegÅ‚a namiÄ™tny bÅ‚ysk wycze­
    kiwania w czarnych oczach. Nigdy żaden mężczyzna
    nie oglądał jej nagiej. Gdyby to nie był Sam, spaliłaby
    siÄ™ ze wstydu. Ale rozbieranie siÄ™ dla niego byÅ‚o cu­
    downym, podniecającym przeżyciem. Teraz czuła się
    wyzwolona i bezwstydna.
    Rozwiązała tasiemki i jednym ruchem wyzbyła się
    ostatniej części ubrania. Stanęła przed Samem zupełnie
    naga i zamarła w napięciu. Długo chłonął ją wzrokiem,
    milcząc, aż w jej myśli wdarło się zwątpienie. Czy mu
    siÄ™ nie podoba?
    Kiedy wreszcie przemówiÅ‚, w jego gÅ‚osie drżaÅ‚ nie­
    kłamany zachwyt.
    - Jesteś piękna, Amy. Nigdy nie widziałem kogoś
    tak pięknego.
    Rozłożył spódnicę na koszuli, tworząc posłanie na
    twardej ziemi, i wyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ do dziewczyny. Pode­
    szła powoli i położyła się na wznak, ani na chwilę nie
    spuszczając oczu z Sama. On również wydawał jej się
    piÄ™kny. Silne, zwarte ciaÅ‚o, zÅ‚ożone z wÄ™zlastych mięś­
    ni, prężących się pod smagłą skórą, pociągało ją dziką,
    niemal prymitywną męską urodą. Na ramieniu bielała
    poszarpana blizna, kontrastując z ciemnym, twardym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl