• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    Nie usłyszawszy odpowiedzi, Marsh przeciągnął rękąpo włosach. Choć sprawiało
    a
    a
    T
    T
    n
    n
    s
    s
    F
    F
    f
    f
    o
    o
    D
    D
    r
    r
    P
    P
    m
    m
    Y
    Y
    e
    e
    Y
    Y
    r
    r
    B
    B
    2
    2
    .
    .
    B
    B
    A
    A
    Click here to buy
    Click here to buy
    w
    w
    m
    m
    w
    w
    o
    o
    w
    w
    c
    c
    .
    .
    .
    .
    A
    A
    Y
    Y
    B
    B
    Y
    Y
    B
    B
    r r
    mu to przykrość, wiedział, że musi opuścić Adriana i Kelso -i Sarę.
    Jednak Sara powinna wiedzieć, co odkrył chłopiec. Gdyby się rozeszło, że Marsh
    jest synem Camerona Byrde'a, to kto wie, co jeszcze mo-
    174
    głoby wyjść na jaw? A gdyby istotnie tak się stało, nie chciał, by Sara myślała,
    że to on rozgłosił te informacje.
    Oczywiście, nie miało to sensu. Ona już go nienawidziła. Więc jeśli pewnego dnia
    znienawidzi go jeszcze bardziej...
    Marsh odwrócił się i spojrzał na zgarbionego na krześle chłopca, rozpaczliwie
    starającego się przybrać nonszalancką pozę. Czy zachowałby w tajemnicy to, co
    wie o Cameronie Byrdzie? Być może zrobiłby to dla Sary.
    - Chodzmy  polecił. Wziął papiery, złożył je i wcisnął do wewnętrz
    nej kieszeni kurtki.
    Oczy chłopca rozszerzyły się, po czym zwęziły podejrzliwie. Zacisnął palce na
    poręczach krzesła, lecz nie wstał.
    · DokÄ…d?
    · Do Byrde Manor. ZÅ‚ożyć wizytÄ™ Sarze.
    Wyraznie zaskoczony, chłopiec przechylił na bok głowę.
    · Po co?
    · Wyjeżdżam z Kelso. Dzisiaj, o ile to możliwe. Twoje domysÅ‚y nie wyrzÄ…dzÄ… mi
    krzywdy, ale jej mogÄ….
    · Nigdy n ie skrzywdziÅ‚bym Sary. - Adrian poderwaÅ‚ siÄ™ z krzesÅ‚a, patrzÄ…c spode
    Å‚ba. -Nigdy!
    · Jej to powiedz - wymamrotaÅ‚ Marsh. Może uwierzy w twoje dobre intencje; w
    moje nie uwierzy nigdy.
    - Ma pani gości, panienko.
    Sara podniosła wzrok znad pustej karty pergaminu, która leżała na biurku wjej
    alkierzu. Wpatrywała się w nią ponad godzinę, wbijając wzrok w cztery słowa,
    które dotąd napisała:  Mój najdroższy bracie Jamesie". To wszystko. Jeszcze nie
    obmyśliła sposobu wyjaśnienia wydarzeń, w jakie została uwikłana.
    Może powinna wrócić do Londynu i powiedzieć mu o wszystkim? Lecz wtedy
    musiałaby również stanąć twarzą w twarz z matką. Liwie i Neville niebawem
    wrócą z Glasgow, wiedziała, że nie powinna opuszczać Kelso. Lecz musiała coś
    zrobić, by wytłumaczyć podjęcie sporej sumy ze swych lokat. List wydawał się
    najlepszym sposobem. Tylko nie wiedziała, jak zacząć.
    Dlatego z wielką ulgą spojrzała na pokojówkę. Nie, żeby czuła się na siłach
    przyjmować gości. Jednak...
    · Dwóch goÅ›ci?
    a
    a
    T
    T
    n
    n
    s
    s
    F
    F
    f
    f
    o
    o
    D
    D
    r
    r
    P
    P
    m
    m
    Y
    Y
    e
    e
    Y
    Y
    r
    r
    B
    B
    2
    2
    .
    .
    B
    B
    A
    A
    Click here to buy
    Click here to buy
    w
    w
    m
    m
    w
    w
    o
    o
    w
    w
    c
    c
    .
    .
    .
    .
    A
    A
    Y
    Y
    B
    B
    Y
    Y
    B
    B
    r r
    · Tak, panienko. Panicz Adrian i ten pan MacDougal.
    175
    Sara poderwała się, serce podeszło jej do gardła.
    · Pan MacDougal?
    · Tak, panienko. ~ KÄ…cik ust dziewczyny uniósÅ‚ siÄ™ w lekkim, znaczÄ…cym
    uśmiechu. - Pani Hamilton wprowadziła ich do salonu. Czy mam im powiedzieć,
    że zejdzie pani za chwilę?
    Wzburzenie Sary było zbyt wielkie, by zwróciła uwagę na reakcję dziewczyny.
    Nie było potrzeby, by się stroiła dla Marshalla MacDougala. Między nimi wszystko
    skończone.
    Niemniej serce jej waliło i z trudem łapała oddech. Dlaczego przyszedł? Zawarli
    umowę. Chyba nie ma zamiaru się z niej wycofać?
    A już na pewno nie przyszedł ponowić swej propozycji zawarcia małżeństwa.
    Starając się odzyskać panowanie nad sobą Sara zacisnęła usta, po czym
    wygładziła pomięte spódnice.
    -Nie ma potrzeby zwlekać. Zobaczę się z nimi od razu. Każ kucharce przysłać
    tacÄ™ z herbatÄ… dobrze?
    Przybrawszy wyraz grzecznej obojętności, dziewczyna dygnęła, po czym
    zniknęła. Lecz Sara odczekała kilka minut, zanim poszła jej śladem. Wrócił, ale z
    Adrianem. Co to może znaczyć?
    Szybko się dowiedziała.
    Wyznanie Adriana wstrząsnęło nią. To on postrzelił Marsha.
    -Ale dlaczego? Dlaczego, Adrianie?
    Chłopak zwiesił głowę i patrzył posępnie na swe buty.
    - Myślał, że cię chroni. Przede mną- powiedział Marsh. Osłupiałe
    spojrzenie Sary zwróciło się ku niemu.
    Była taka siła w tym zapierającym dech przyciąganiu się ich oczu. Takie intymne
    sprzężenie. Zbyt intymne. Złączyła i zacisnęła palce, po czym, kiedy on
    przemówił, musiała zamrugać powiekami, by odpędzić nierozsądne, palące łzy.
    - Nie mogę go winić za to, że cię chciał bronić, Saro. To był głupi
    postępek. Postępek chłopca, nie mężczyzny. - Utkwił w Adrianie surowe
    spojrzenie. - Lecz przychodząc do mnie, przyznając się do tego, dowiódł,
    że jest już mężczyzną a nie chłopcem.
    Jego spojrzenie powróciło do Sary. -Nie zamierzam donosić o
    tym szeryfowi.
    Sara z trudem mogła uwierzyć w słowa Marsha. Nie chciał się mścić na chłopcu.
    To takie podobne do niego, pomyślała.
    - Dziękuję - wydusiła z siebie. Po wyrazie ulgi na twarzy Adriana po
    znała, że on też był wdzięczny. - To tak wiele dla mnie znaczy - zdołała
    a
    a
    T
    T
    n
    n
    s
    s
    F
    F
    f
    f
    o
    o
    D
    D
    r
    r
    P
    P
    m
    m
    Y
    Y
    e
    e
    Y
    Y
    r
    r
    B
    B
    2
    2
    .
    .
    B
    B
    A
    A
    Click here to buy
    Click here to buy
    w
    w
    m
    m
    w
    w
    o
    o
    w
    w
    c
    c
    .
    .
    .
    .
    A
    A
    Y
    Y
    B
    B
    Y
    Y
    B
    B
    r r
    dodać.  I dla Adriana.
    176
    · Niestety, jest jeszcze coÅ› - powiedziaÅ‚ poważnie Marsh.
    · Jeszcze coÅ›? - Sara przeniosÅ‚a spojrzenie z Marsha na Adriana, po czym znów
    spojrzała ma Amerykanina.
    · On odkryÅ‚ mój sekret.
    · PaÅ„ski sekret?- Sara ze zdumieniem potrzÄ…snęła gÅ‚owÄ….- PaÅ„ski sekret. Chce
    pan powiedzieć, że...
    · %7Å‚e Cameron Byrde byÅ‚ moim ojcem - przerwaÅ‚ jej. - %7Å‚e spÅ‚odziÅ‚ mnie, zanim
    poślubił twoją matkę.
    Patrzył na nią uporczywie, jakby zamierzał nadać większą wagę wypowiedzianym
    przez siebie słowom. Sara zawahała się.
    · On wie... wszystko?
    · Prawie.
    Sara zwróciła się do chłopca, starannie dobierając słowa:
    - Jak się dowiedziałeś?
    Adrian wzruszył ramionami.
    -Czekałem w jego pokoju, żeby się przyznać. I wtedy zobaczyłem jakieś papiery i
    list i zacząłem czytać. On jest bękartem, tak jak ja. I jest bratem przyrodnim
    ciotki Liwie.
    Sara rzuciła spojrzenie na twarz Marsha. Lecz on nie patrzył na nią. Wpatrywał
    się w chłopca z pozbawioną wyrazu twarzą. Słowa Adriana zdawały się wisieć nad
    nimi.  On jest bękartem, tak jak ja". Tylko oni oboje będą znali całą prawdę o
    jego pochodzeniu.
    Kiedy Marsh zwrócił na nią spojrzenie, Sara nie miała wątpliwości, że można mu
    ufać. Jeśli mógł bez sprzeciwu ścierpieć te słowa, wiedziała, że dotrzyma
    sekretu.
    Sara wzięła głęboki oddech. Miała uczucie, że z jej ramion nareszcie zdjęto
    ogromny ciężar. Sekret Liwie był bezpieczny; ten człowiek nigdy nie zagrozi jej
    dobremu imieniu.
    Zarazem ogarnął ją niewytłumaczalny smutek. Przybył z tak daleka, po zemstę, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl