• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    skutecznie maskujÄ…cego jej wojskowe kolory.
    George i O Brien wciąż jeszcze sprawdzali ładunek, gdy w drzwiach stodoły pojawił
    się Van Effen. George pytająco uniósł brwi. Van Effen skinął głową i spytał:
    - Jak wam leci?
    - Właśnie skończyliśmy - rzekł George. - Wszystko jest na miejscu.
    - Sprawdzone po kilka razy - dorzucił O Brien. - Nigdy nie widziałem tak
    pedantycznego człowieka. - Przekazanie karteczki dla Julie trwało dość długo i George musiał
    mieć pretekst, by nie wchodzić do wnętrza. - Ale myślę, że się trochę nauczyłem, jeśli chodzi
    o materiały wybuchowe i dużo jeśli chodzi o picie piwa.
    Zgasili światła, zamknęli drzwi. George schował klucz do kieszeni i weszli do
    wiatraka. Julie i Annemarie siedziały przy barze. Stały przed nimi małe szklaneczki. Van
    Effen wiedział, że musiały już przeczytać wiadomość. Zauważył, że z ciekawością im się
    przyglądały, gdy podchodzili do baru. Usiedli przy stoliku obok kominka. Samuelson
    odstawił właśnie na kontuar przenośną radiostację. Wyglądała na drogi sprzęt, ale FFF
    najwyrazniej stawiali na jakość, a nie na oszczędność.
    - Wszystko w porządku? - spytał Samuelson.
    - Wszystko w porządku - odparł O Brien. - Udało mi się przekonać Georga, żeby nie
    sprawdzał detonatorów zębami. Ma pan tam całkiem niezły arsenał, panie Samuelson.
    - Proszę tu podpisać - George położył na stole trzy kopie listy Agnellego.
    Samuelson podpisał je jako najwyrazniej kompetentny człowiek, uśmiechnął się i
    oddał mu listę. Ten w zamian wręczył klucz od garażu.
    - Miło robić z tobą interesy, George. Czy może chciałbyś teraz porozmawiać o twoim
    honorarium?
    - Jeszcze nie czas na to - odrzekł George. - Muszę mieć pewność. Chcę zobaczyć, czy
    ten cały złom będzie działał.
    Samuelson uśmiechnął się znowu.
    - Myślałem, że biznesmani każą zawsze płacić sobie z góry i do tego gotówką.
    - Nie w tym przypadku. Jeżeli nie ma pan zamiaru wykorzystywać tego w najbliższym
    czasie, zawsze mam w pogotowiu kwity - wie pan przecież, że nie mogę zwrócić tego
    żelastwa do magazynu. Chyba, żeby rezygnował pan z naszych usług.
    - Jestem pewien, że będą mi potrzebne zarówno wasz sprzęt, jak i wasza fachowa
    pomoc. No cóż, panowie - przerwał, spojrzał na Van Effena, poklepał nadajnik i spytał:
    - Wie pan co to jest, prawda?
    - Nadajnik RCA. Najlepszy. Przy jego pomocy można się połączyć nawet z bazą na
    Księżycu.
    - Na razie wystarczy mi tylko połączenie z Amsterdamem. Z Helmutem Paderewskim.
    - Właśnie się zastanawiałem, gdzie też on się podziewa.
    - Miał się zająć naszym ostatnim komunikatem. - Spojrzał na zegar. - Dokładnie za
    osiem minut podadzą go w telewizji i w radio. Nie współpracujemy już z gazetami. Romero,
    czy mógłbyś zapoznać naszego gościa ze szczegółami naszego zadania? Pan Daniłow
    powiedział, że chciałby wiedzieć wcześniej, co ma się wydarzyć, a nie przeczytać o tym w
    gazetach lub zobaczyć w telewizji.
    - Jak pan sobie życzy - odparł Agnelli z uśmiechem. - Lepiej jednak byłoby, gdyby
    zobaczył to w telewizji. Myślę, że reakcja przeciętnych Holendrów mogłaby być interesująca.
    - Poczekamy. To na razie nieważne, choć nie wiem, czy tę trójkę można określić
    mianem przeciętnych Holendrów.
    Do wiatraka weszły nagle trzy osoby. Każda z nich taszczyła olbrzymi kosz z
    jedzeniem. Były to dwie dziewczyny, które Van Effen poznał ubiegłego wieczoru w
    Voorburgval i uginający się pod ciężarem potężnego kosza mężczyzna.
    - Witajcie w domu - rzekł Samuelson. - Widzę, że wracacie z tarczą. A, zapomniałem.
    Poznajcie się. Pan Daniłow, którego już spotkaliście, to George, to kapitan, którego
    nazywamy Porucznikiem. Maria, Kathleen. Widzę, że jest pan zakłopotany, panie Daniłow.
    - Dużo tu tego jedzenia.
    - I wiele osób do nakarmienia.
    - Do Utrechtu daleka droga.
    - Do Utrechtu? Przyjacielu, zaopatrujemy się w żywność w pobliskiej wiosce.
    Gwarantuje to nasza anonimowość. - Roześmiał się. - Romero, bądz tak uprzejmy.
    Romero i Van Effen podeszli do drzwi. Romero otworzył je. Przed wiatrakiem stała
    ciemnoniebieska ciężarówka. Na jej burtach widniał napis wykonany złotymi literami:
     Golden Gate Film Productions .
    - Pomysłowe - przyznał Van Effen.
    - Owszem. Nie jest to znana nazwa, ale jesteśmy na tym terenie dość szanowaną firmą.
    Już od jakiegoś miesiąca nasi kamerzyści plączą się po okolicy. To trochę ubarwia monotonię
    życia w tej małej wiosce. Ludzie nas lubią.
    - Lubiliby jeszcze bardziej, gdyby wiedzieli, że mieszkają być może na jedynym
    obszarze w Holandii, który nie będzie zalany.
    - Otóż to - przyznał Agnelli. - Kręcimy tu film wojenny. Stąd ten helikopter.
    Otrzymanie pozwolenia było czystą formalnością.
    - Zastanawiam się, jak pan to zaaranżował, ale przyznaję, że ma pan tupet.
    - Raczej myślę z wyprzedzeniem. Nową ciężarówkę wystarczy przemalować i można
    nią swobodnie jezdzić po okolicy. Film wojenny, wojskowa ciężarówka - to chyba normalne,
    prawda?
    - Tak. To oczywiście pański pomysł?
    - Owszem. Ale dlaczego  oczywiście ?
    - To rozwiązanie w pańskim stylu.
    Spiker telewizji, ubrany w czarny garnitur i takiż krawat, wyglądał na
    przygnębionego, zupełnie jakby miał wygłosić mowę pogrzebową.
    - Właśnie otrzymaliśmy komunikat z Londynu. Głosi on, że rozmowy o kryzysie w
    Holandii trwają i za godzinę powinniśmy dostać stamtąd następne wiadomości.
    Oczekiwaliśmy dalszych komunikatów od organizacji terrorystycznej nazywającej się FFF.
    Ostatni otrzymaliśmy przed kwadransem. Nie zawiera on jednak żadnych oświadczeń tylko
    grozby. I to grozby dość poważnej natury. Komunikat FFF rozpoczyna się stwierdzeniem, że
    oczekują oni do północy na ostateczną odpowiedz w związku ze swoimi żądaniami.
    Odpowiedz ma być, rzecz jasna, pozytywna i ogłoszona w środkach masowego przekazu do
    godziny ósmej rano. Jeśli się tak jednak nie stanie i do północy nie ukaże się żaden komunikat
    w tej sprawie, to tama Oostlijk-Flevoland zostanie wysadzona dokładnie pięć minut po
    północy. Sugerują, żeby mieszkańcy Lelystad natychmiast podjęli odpowiednie środki
    ostrożności. Jeśli tego nie zrobią, FFF nie biorą na siebie żadnej odpowiedzialności za ich los.
    Terroryści stwierdzają także, iż są w posiadaniu pewnej liczby ładunków nuklearnych,
    których nie zawahają się użyć, jeśli zajdzie taka potrzeba, aby osiągnąć swój cel. Chcą przy
    tym zapewnić mieszkańców Holandii, że ładunki te mają moc mniejszą od mocy bomb
    atomowych czy wodorowych. To taktyczne ładunki stanowiące głowice rakiet czy torped.
    Można je również po prostu zrzucać z samolotów. Używane są przez Amerykanów i wciąż
    jeszcze znajdują się na tajnych listach ich broni. Zostały skradzione z bazy NATO w RFN. Na
    pewno mają tam numery seryjne tych bomb i dowództwo amerykańskie w Niemczech może
    potwierdzić ich zniknięcie, jeżeli oczywiście zechcieliby udzielić komukolwiek jakichkolwiek
    informacji na ten temat. - Nastała chwila ciszy, gdy spiker przerwał nagle, by przyjąć kartkę,
    którą podał mu kolega ze studia. Sądząc po wyrazie twarzy tego drugiego, musiał właśnie
    przeczytać tę wiadomość. Van Effen rozejrzał się po pokoju. Twarze George'a i Vasco były
    jak zawsze niewzruszone. Ich oczy wpatrywały się nieruchomo w odległą przestrzeń. Julie i
    Annemarie były najwyrazniej zaszokowane. Kathleen i Maria uśmiechały się z
    powątpiewaniem. Agnelli, O Brien i Daniken wyglądali na zamyślonych. Samuelson [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl