• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    Leland zmniejszył nagłośnienie.
    - Jestem na schodach.
    - Wiem, wiem, nie jest pan rozmowny.
    - Rozmawiałem już z mordercami. Nie mówisz nic nowego.
    - Znowu pan zaczyna. Rivers był międzynarodowym przestępcą. Panie policjancie,
    popełniono tu przestępstwo - czy jako obywatel nie mam obowiązku starać się tego
    powstrzymać? Czy uważa pan, że to, co pan dzisiaj zrobił, jest moralnie lepsze od próby
    zaalarmowania społeczeństwa, iż kolejna korporacja unurzała się po łokcie w ludzkiej krwi? A
    co do pańskiej córki, to co tresowany pies może spłodzić oprócz wściekłej suki?
    Tony zamierzał ją zabić. Leland, poruszając się wzdłuż wschodniej ściany budynku,
    znalazł się na wysokości wind. Był pewien, iż Tony jest gdzieś w pobliżu i że powinien
    usłyszeć już jego głos.
    - Tony, ty się boisz. Wszystko było w porządku, dopóki panowałeś nad sytuacją, ale
    teraz ona wymyka ci się z rąk. - Leland szedł nadal do przodu. - Jak myślisz, czym to jest
    spowodowane? Powinieneś być bardziej pewny siebie, skoro masz tyle racji. A może to
    dlatego, że jestem tak blisko ciebie? Powiedziałeś mi, żebym stawił się nie uzbrojony i
    natychmiast zacząłeś strzelać do windy, którą miałem przyjechać. Chowasz się z pistoletem
    maszynowym za moją córkę i trzęsiesz się ze strachu. Gdzie jest walter, z którego zastrzeliłeś
    Riversa? Tylko tyle chcemy wiedzieć na ten temat. To ty przyniosłeś broń do budynku. My
    byliśmy nie uzbrojeni.
    - Czy jest pan nie uzbrojony?
    - Tego przecież chciałeś.
    - No to proszę wstać. Słyszę pana bez radia. Niech je pan wyłączy.
    Leland wyłączył radio, zanim Taco Bill czy ktokolwiek inny mógł zaprotestować.
    Nadal nie wiedział, gdzie Tony się schował. Nie miało to jeszcze znaczenia: chciał, żeby
    Stephanie była bezpieczna, zanim on sięgnie po browning.
    - StojÄ™!
    - Ręce do góry!
    Podniósł ręce wolno, robiąc przedstawienie z bólu, który, czuł naprawdę. Tony wysunął
    się zza biurek ustawionych od strony Wilshire Boulevard. Leland zrobił krok do przodu; chciał,
    żeby tamten widział, jak powłóczy nogą. Tony skinął na Stephanie, która podniosła się zza
    biurka. Drgnęła widząc ojca i Tony złapał ją za ramię.
    - Wszystko w porządku, kochanie - zawołał do niej Leland.
    - Bardzo szlachetnie z pana strony, panie Leland - powiedział Tony. - Proszę podejść
    bliżej. Wygląda pan jak nieboszczyk. No dalej. Co się dzieje z pańską nogą?
    Leland nie odpowiedział nic. Idąc pochylał się mocno w prawą stronę, co zbliżało jego
    rękę, do ucha. Tony i Steffie stali jakieś dziesięć stóp od okna. Znajdował się zbyt daleko, aby
    można było trafić go z pistoletu czy też żeby on sam mógł dosięgnąć Tony'ego. Zawsze był
    wyborowym strzelcem; istniała jakaś psychologiczna teoria na ten temat, wyjaśniająca to
    stosunkiem człowieka do siebie-samego. Steffie patrzyła na niego i widział, że zaczyna się
    załamywać. Ostatni raz, kiedy go widziała, wyglądał jeszcze jak człowiek.
    - Tatusiu, przepraszam ciÄ™ za to!
    - Mściciel - zakpił Tony. - Nieprzejednany. Twój ojciec jest człowiekiem o
    niezmierzonych iluzjach. Ma pistolet za kołnierzem. Starał się mnie przekonać, że jest nie
    uzbrojony, a teraz myśli, że może cię ocalić. Co za głupiec! Czemu chce to zrobić?
    - Steffie, odsuń się!
    - Z przyjemnością zabiję was obydwoje - powiedział Tony.
    Steffie nie odsunęła się; zamiast tego rzuciła się na Tony'ego. Leland podbiegł kilka
    kroków. Chciał, żeby się odsunęła. To nie było dla niej - to była jego sprawa.
    - Odsuń się!
    Nadal miał słońce za sobą. Uwolnił pistolet. Tony patrzył na niego, starając się
    jednocześnie pozbyć Stephanie. Leland był wystarczająco blisko. Odwrócił się bokiem,
    strzelając tak, jak uczono go lata temu, w staromodny sposób opuszczając ramię, równo, jak
    maszyna. Pierwszy strzał był najczystszy - Leland chciał trafić Tony'ego tak, aby pierwszy
    wstrząs był najsilniejszy.
    - Zabij go, tatusiu! Zabij go!
    Znowu rzuciła się na Tony'ego, uderzając go w twarz. Skierował na nią pistolet, gdy
    Leland znowu strzelił, trafiając go w prawą brodawkę piersiową. Spojrzał z niedowierzaniem
    na Lelanda i w tej chwili druga kula utkwiła mu w ramieniu, odkręcając go i odrzucając.
    Stephanie zamachnęła się na niego.
    - Odsuń się, dziecko! Trafiłem go i on o tym wie!
    Tony, nie puszczając jej nadgarstka, strzelił raz, trafiając ją w brzuch. Obróciła się do
    Lelanda, gdy Tony starał się podnieść pistolet i wycelować w niego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl