• [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    Rory powiedział tylko, że Craig zawiózł ją do akuszerki. Założę się, że gdy zapytamy tę Bobbye Sunday,
    to się okaże, że Regina nigdy nie była jej pacjentką. Skąd mamy wiedzieć, czy to w ogóle dziecko
    Reginy? Co, jeśli& cóż, co jeśli te pieniądze w torbie na pieluchy pochodziły z okupu?
     Rory znał wagę urodzeniową  powiedział Martin.  Pamiętasz, w tej restauracji, gdy kelnerka
    o nią zapytała?
    Kiwnęłam głową.
     Wiem również, że Rory to kłamca.
    Hayden uniósł głowę z mojego ramienia i rozejrzał się po pokoju. Odwróciłam lekko głowę
    i pocałowałam go w policzek. Jego buzia zwróciła się w moją stronę. Główką stuknął o moje ramię,
    a potem znów ją uniósł i popatrzył na mnie. Potarliśmy się nosami. Jego powieki zatrzepotały i znów
    ułożył mi głowę na ramieniu.
     Nie wiem, kto urodził to dziecko  powiedział Martin, palcami przebierając we włoskach
    Haydena.  Sądzę jednak, że Rory był wtedy w pobliżu.
     Czyli musimy porozmawiać z tą położną. I musimy się dowiedzieć, czy starszy brat Craiga wie
    więcej od swojej żony.
    Delikatnie kołysałam się z boku na bok, pomagając Haydenowi zasnąć. Pochyliłam się nad łóżeczkiem
    i popatrzyłam na prześcieradło, które było wyraznie brudne. Szeptem poprosiłam Martina, żeby rozłożył
    na nim kocyk. Gdy to zrobił, wsunęłam chłopca do łóżeczka, kładąc go na boku i podpierając plecki
    poduszkami, po czym przykryłam go jednym z kocyków od Ellen.
    Widziałam, że Martin nadal jest w pokoju i podeszłam do niego cicho, żeby zobaczyć, dlaczego pełza
    po podłodze.
    Martin podłączał nowiutką nianię elektroniczną. Rozciągnął przewód i postawił nadajnik tuż przy
    łóżeczku. Bez słowa podał mi odbiornik. Już włożył do niego baterie. Jego twarz jasno mi przekazała, że
    mam nie komentować tego nabytku. Musiał go kupić dziś rano, gdy poszedł do K-Martu.
    Martin i ja na paluszkach wyszliśmy z pokoju i przymknęliśmy za sobą drzwi. W domu było zimno.
    Skoro Craig i Regina sami opłacali rachunki za gaz, to pewnie nie włączali ogrzewania, albo może to ten
    kolega, Karl, skręcił termostat, ale Martin podszedł prosto do grzejnika i podwyższył temperaturę. Stał
    w prawie pustym salonie, patrząc na błyszczące drewno podłóg i miękką biel ścian. Wiedziałam, że
    zalewały go wspomnienia. Gdy tak na niego patrzyłam, widziałam, jak się zmienia, jak opadają z niego
    lata. Na twarzy miał ślady rzeczy, których nigdy nie widziałam u mężczyzny, którego poślubiłam:
    niepewność, nieszczęście, wątpliwości.
    Podeszłam do niego w trzech krokach i objęłam go. %7łałowałam, że nie jestem wyższa, żeby mógł
    położyć mi głowę na piersi i poczuć się bezpiecznie, chociaż przez chwilę. Być mężczyzną to okropna
    rzecz, pomyślałam, i pierwszy raz, odkąd go poznałam, zrobiło mi się żal Martina.
    % % %
    Gdy Hayden spał, mogliśmy obejrzeć dom nieco dokładniej. Otwierałam szafki i szuflady, czując się,
    jakbym wtykała nos w nie swoje sprawy, skoro Regina poukładała tu wszystko po swojemu. Ale nic nie
    mogłam z tym zrobić. Mieliśmy tu zostać przynajmniej na kilka dni i równie dobrze mogliśmy używać
    tego, co tu było; to w końcu był dom Martina, a dziecko Reginy było z nami. No, domniemane dziecko
    Reginy.
    Rzeczy należące do Craiga i Reginy wpisywały się w dwie kategorie, jak w przypadku większości
    młodych par. Mieli stare rzeczy, które dostali od krewnych i przyjaciół, którzy już ich nie chcieli, jak ta
    kanapa i fotel w salonie, i dość poobijane garnki i patelnie; a także nowiutkie rzeczy, które dostali jako
    prezenty ślubne. Liściki z podziękowaniami nadal leżały w szufladzie kuchennej pod notesem z adresami,
    w której znajdowała się też książka telefoniczna i spis najważniejszych telefonów.
    Kiedy Martin kręcił się, sprawdzając, jak wygląda dom po renowacji i pewnie wspominając, ja
    zlokalizowałam kuchenne rzeczy, których mogłam potrzebować, obejrzałam kuchenkę i zabrałam się za
    przygotowywanie lunchu. W Corinth nie było zbyt wielu restauracji i nie miałam ochoty znowu radzić
    sobie z Haydenem w miejscu publicznym. Poza tym lubię gotować, zwłaszcza gdy jestem w kuchni sama.
    Miałam w planach duży posiłek, skoro nie zjedliśmy śniadania. Gdy Martin zobaczył, że czyszczę piersi
    z kurczaka, założył płaszcz i szalik i wyszedł na spacer. Wrócił z dobrą wiadomością, że gdybyśmy
    potrzebowali, to znalazł stertę drewna na opał, które wyglądało na suche.
    Gdy Martin wspomniał o drewnie, pomyślałam o Dariusie Quattermainie. Zastanawiałam się, czy
    dobrze się czuje i czy jeszcze kiedykolwiek przywiezie drewno do mojego domu. Może nikt mu nie
    powiedział, że się przede mną rozebrał, ale mógł to zapamiętać. Nie wiedziałam, co takiego zażył, ani
    jakie mogą być tego pózniejsze efekty. Gdy czekałam, żeby na elektrycznej patelni rozgrzał się olej,
    myślałam o tym, jaką trzeba być osobą, żeby odurzyć drugą; to było coś w rodzaju otrucia, prawda?
    Truciciele podobno są przebiegli i cierpliwi, przypomniałam sobie. Każdy mógłby złapać kij
    baseballowy i użyć go w przypływie frustracji. No, może nie każdy, ale wielu ludzi. Byłam pewna, że
    ilość potencjalnych trucicieli w społeczeństwie była znacznie niższa.
     O czym tak rozmyślasz?  spytał Martin, a ja podskoczyłam, upuszczając filet z kurczaka na gorący
    olej, który mnie opryskał. Gdy Martin mnie przeprosił, a ja wyciągnęłam rękę spod strumienia zimnej
    wody, powiedziałam:
     Myślałam o Dariusie.
     Kręciłaś głową, unosiłaś brwi i miałaś taką zdziwioną minę.
    Pokręciłam głową, czując się głupio. Nie chciałam tłumaczyć Martinowi, jakim torem biegły moje
    myśli. Stukanie do drzwi frontowych sprawiło, że znowu podskoczyłam. Martin poszedł otworzyć,
    a sekundę pózniej wraz z nim do kuchni wszedł wysoki, młody człowiek. Wystarczyło, że spojrzałam na
    jego twarz, i wiedziałam, że to był brat Craiga.
    Wytarłam ręce w ścierkę kuchenną i uścisnęłam dłoń Dylana, mówiąc, jak mi przykro.
    Dylan, który miał na sobie zieloną koszulę John Deere i oliwkowe spodnie, był ciemny jak jego brat,
    ale nie taki szczupły. Dylan był bardziej masywny, jak byk, solidny i stateczny, jak człowiek, który
    widział drogę z punktu A do punktu B i wybierał bezpośrednią trasę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl