• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    poczaruję i wszystko dobrze się skończy.
    - Jesteś bardzo pewny siebie.
    - Moja droga, skoro udało mi się przekonać ciebie, to z
    zarządem nie będę miał najmniejszych problemów - zażartował.
    - Znasz mnie lepiej niż ktokolwiek na tym świecie. Skoro
    nawet ty nie zauważyłaś, jak strasznie się boję, to może i oni
    dadzą się omamić. Wcale nie jestem pewny siebie, wiem tylko,
    że moja strategia rozwoju firmy jest doskonała. Powoli, ale
    skutecznie zawojujemy cały rynek. - Uścisnął dłoń Ariel. -
    Zamieńmy się miejscami. Będziesz mogła popatrzeć, jak
    lądujemy.
    - Może następnym razem.
    - Podziwiam cię, Ariel. Nawet nie wiesz, jak bardzo. -Spojrzał
    na nią, jakby się nad czymś zastanawiał.
    - Nie lubię, kiedy tak na mnie patrzysz, Lucas. - Ariel udała
    nadąsaną.
    - Mówiłaś, że mnie pragniesz. Dobrze pamiętam?
    - Ale... - Ariel własnym uszom nie wierzyła. - Przecież
    podchodzimy do lądowania.
    - Mamy jeszcze parę minut - mruknął Luke. Chciał jej pomóc.
    Ariel potrzebowała zapomnienia. Nie było na to lepszego
    sposobu niż kochanie się z nią. Tylko wtedy o niczym innym nie
    myślała - Oczywiście, jeśli chcesz...
    - Głupie pytanie. Ile mamy czasu?
    - Dość.
    - Nikt nas tu nie zobaczy? - Ariel rozejrzała się dookoła.
    - Może tylko anioły - uśmiechnął się, ale na wszelki wypadek
    zamknął drzwi oddzielające część pasażerską od kabiny pilota.
    128
    ROZDZIAŁ CZTERNASTY
    Ariel chodziła po gabinecie Luke'a. Tam i z powrotem, tam i z
    powrotem. Usiadła na kanapie. Po chwili znów wstała. Nie
    mogła znaleźć sobie miejsca. Wmawiała sobie, że niepokoi się o
    wynik debaty zgromadzenia. Uważała, że Luke uczciwie
    zapracował sobie na to, żeby wprowadzić Titana w dwudziesty
    pierwszy wiek. Zarząd powinien docenić jego projekt, który był
    po prostu genialny.
    Naprawdę jednak zastanawiała się, jak długo jeszcze ich
    stosunki pozostaną takie, jakie są. Gdy przed tygodniem Luke
    poprosił ją o rękę, Ariel mu odmówiła. Jednak teraz, kiedy
    gotowa była zostać jego żoną, on jak gdyby zmienił zdanie.
    Ufała mu bezgranicznie. Z tego zaufania wyrosła miłość tak
    silna, że nawet życie w światłach reflektorów już jej nie
    przerażało. Byleby tylko być z nim. Opowiedziała mu o sobie
    wszystko. I nie miała już nic przeciwko temu, żeby wyjść za
    niego za mąż. Spodziewała się, że zaproponuje jej to w
    samolocie, po tym, jak się kochali. Nic nie powiedział. Oprócz
    tego, że po spotkaniu z zarządem będą musieli odbyć poważną
    rozmowę. Widocznie, jak na ironię, zmienił zdanie dokładnie w
    tym samym czasie, kiedy Ariel zmieniła swoje.
    Postanowiła nie poddać się bez walki. Było jej z nim tak
    dobrze. Płakała. Po raz pierwszy, odkąd przestała być dziec
    kiem. A mimo to tak dobrze się czuła. Jakby wstąpiło w nią
    nowe życie. Wszystko dzięki Luke'owi.
    Drgnęła gwałtownie, kiedy drzwi gabinetu wreszcie się
    otworzyły. Ale to nie był Luke.
    - Luke prosił, żebyś przyszła - powiedziała Marguerite. -
    Wydajemy mały koktajl w sali konferencyjnej. Chciałby, żebyś
    była z nami.
    - Uzyskał to, czego chciał?
    - Pięcioletni kontrakt - zawołała uradowana Marguerite. -
    Wszyscyśmy wygrali razem z nim.
    129
    Ariel spodziewała się, że Luke skorzysta z okazji i przedstawi
    ją zgromadzonym w sali konferencyjnej pracownikom jako
    swoją narzeczoną. Przytulił ją, kiedy weszła, nalał jej szampana,
    ale ani słowa nikomu nie powiedział.
    Miałam rację, pomyślała rozgoryczona. Dlaczego akurat teraz
    musiał się rozmyślić?
    Poczuła się nieswojo i zupełnie nie na miejscu. Przy pierwszej
    okazji wyszła i wróciła do gabinetu Luke'a. Zapragnęła uciec do
    domu, do swego bezpiecznego kąta na ziemi. Nie mogła jednak
    tego uczynić. Przede wszystkim obiecała Lu-ke'owi, że nigdy od
    niego nie ucieknie. No i nie miała samochodu.
    Noc zapadła, zrobiło się ciemno. Ariel nie zapalała światła.
    Czekała.
    - Ariel? - Drzwi gabinetu uchyliły się, wpuszczając smugę
    światła z sekretariatu.
    - Tu jestem. Przy oknie.
    - Dlaczego wyszłaś? - zapytał Luke, podchodząc do niej.
    - Zmęczył mnie panujący tam hałas - skłamała. Pomyślała, że
    Luke na pewno nie zdaje sobie sprawy z tego, że chciała, aby ją
    wszystkim przedstawił. Wiedział, że unikała rozgłosu. -
    Gratuluję. Uzyskałeś więcej, niż się spodziewałeś.
    - Tak. Jestem bardzo zadowolony.
    - To może wreszcie mi powiesz, o czym chciałeś ze mną
    poważnie porozmawiać.
    Luke zapalił lampkę na biurku i zamknął drzwi gabinetu.
    - Najpierw muszę ci powiedzieć, jak to się stało, że
    sporządziłem tę swoją nieszczęsną listę.
    - Nie jestem pewna, czy chcę tego słuchać.
    - Musimy sobie wszystko wyjaśnić. Bez tego nic się między
    nami nie ułoży. - Luke podszedł do okna. - Opowiadałem ci o
    moich narzeczonych i o tym, dlaczego nie doszło z żadną z nich
    do małżeństwa.
    - Powiedziałeś, że nie potrafiłeś odróżnić miłości od
    pożądania.
    130
    - Ponieważ w moim życiu nastąpiły ostatnio wielkie zmiany,
    pomyślałem sobie, że czas się ożenić. Uznałem, że potrafię się
    ustrzec błędów, które wcześniej prowadziły mnie donikąd. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl