• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    welacji.
    - Nie powinieneÅ› narzekać, Richardzie - mó­
    wiła Kim. - Joanna nigdy cię nie zaniedbywała. Na
    swój sposób cię kochała. A że sypiała z różnymi?
    To tylko seks. Nie była nawet pewna, czyje to
    dziecko. Kiedy wyjechałeś, urządziła przyjęcie,
    które skoÅ„czyÅ‚o siÄ™ orgiÄ…. Zwykle siÄ™ zabezpiecza­
    ła, ale tamtej nocy tego nie zrobiła. Była wściekła
    na siebie, kiedy się dowiedziała, że jest w ciąży.
    MIRANDA LEE
    280
    JechaÅ‚a wÅ‚aÅ›nie na zabieg, gdy zdarzyÅ‚ siÄ™ wy­
    padek.
    Richard bał się, że jeszcze chwila, a wybuchnie
    płaczem.
    - Muszę kończyć, Kim.
    - Przykro mi, Richard... PytaÅ‚eÅ›, wiÄ™c ci powie­
    działam. Joanna nie była złym człowiekiem. Tylko
    bardzo zachłannym. Ona cię kochała.
    - Jasne. Cześć, Kim.
    Wstał i podszedł do okna. Patrzył na miasto
    w dole niewidzącymi oczami. Po co żyć, skoro
    świat jest pełen zła i brudu?
    Pomyślał o Holly.
    W niej nie było ani odrobiny zła. Przy niej
    odnalazłby się na nowo, nabrałby znowu wiary
    w ludzi. Dobrze byłoby wracać do domu, gdzie ona
    czekałaby na niego.
    Nie może pozwolić jej uciec. A chciała uciec.
    Bała się, że za bardzo się do niego przywiąże.
    Bała się, że jest im razem za dobrze w łóżku.
    Gdyby tylko zgodziÅ‚a siÄ™ przenieść do jego miesz­
    kania, zatrzymałby ją przy sobie. Seks to silny
    argument.
    Wrócił szybko do biurka i wybrał z pamięci
    aparatu numer Reece'a.
    - Cześć, Reece. Mówi Richard. Mam do ciebie
    prośbę.
    - Dla ciebie wszystko.
    - ChcÄ™, żebyÅ› w moim imieniu kupiÅ‚ kwia­
    ciarniÄ™.
    NIEPRZYPADKOWA DZIEWCZYNA 281
    - KwiaciarniÄ™? Po co... A, rozumiem. Chodzi
    o sklep Holly.
    - Tak. Nazywa siÄ™  Katlea", w Strathfield.
    Sprzedażą zajmuje się agencja Hookera. Zapłać,
    ile żądają, ale pod pewnym warunkiem.
    - Jakim?
    - Transakcja musi być przeprowadzona bardzo
    szybko. W ten piÄ…tek.
    - To niemożliwe, stary. Trzeba sprawdzić ksiÄ™­
    gi hipoteczne, upewnić się, czy nie ma żadnych
    obciążeń...
    - Darujmy sobie sprawdzanie. Złóż dzisiaj de­
    pozyt. Sklep i mieszkanie mają być gotowe do
    przejęcia w piątek.
    - Właścicielka może się nie zgodzić.
    - Jeśli się nie zgodzi, zaproponuj wyższą cenę.
    Zadbaj tylko, żeby w papierach nie pojawiło się ani
    moje, ani twoje nazwisko. Kupuj na mojÄ… firmÄ™
    inwestycyjnÄ….
    - Ale właścicielką jest przecież Holly?
    - Nie, jej macocha.
    - Nic nie rozumiem.
    - Holly tylko prowadzi sklep i mieszka w mie­
    szkaniu na piętrze.
    - Nie poznajÄ™ ciÄ™, Richard. Ta dziewczyna
    naprawdę zawróciła ci w głowie. Masz obsesję na
    jej punkcie.
    Obsesję? Tak. To właściwe słowo.
    - Zrób, o co proszę - uciął Richard - i zadzwoń
    do mnie, jak już coś będziesz wiedział.
    282 MIRANDA LEE
    Reece westchnÄ…Å‚.
    - Dobrze. Bierz tylko pod uwagę, że możesz
    zostać z kwiaciarnią, ale bez dziewczyny.
    - Nie sÄ…dzÄ™.
    PoniedziaÅ‚ek, jak zawsze, ciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™ w nie­
    skończoność. Przez cały dzień w kwiaciarni nie
    pojawił się ani jeden klient. Dopiero po trzeciej
    zadzwięczał dzwonek nad drzwiami i w progu
    stanęła Connie.
    Holly zmierzyÅ‚a macochÄ™ niechÄ™tnym wzro­
    kiem. Sztuczny uÅ›miech, sztuczna twarz (po liftin­
    gu), nawet włosy wydawały się sztuczne.
    - Witaj, Holly - zaczęła radośnie. - Mam
    wspaniałą wiadomość.
    - Tak? - Ciekawe, co to za wspaniaÅ‚a wiado­
    mość, pomyślała Holly.
    - Sklep został właśnie sprzedany i to za cenę,
    której żądałam.
    Holly poczuÅ‚a, że serce zaczyna bić jej gwaÅ‚­
    townie.
    - Ale... Nikt nie oglądał nawet  Katlei".
    - Kupca widocznie nie interesuje kwiaciarnia
    tylko miejsce. Zależy mu na czasie. W piątek
    finalizujemy transakcjÄ™. Niestety, do tego czasu
    musisz opuścić mieszkanie. To warunek.
    Holly była pewna, że ma jeszcze kilka miesięcy
    czasu.
    - Nie martw się, skarbie - powiedziała Connie
    lepkim od słodyczy głosem. - Mam dla ciebie czek
    NIEPRZYPADKOWA DZIEWCZYNA 283
    na dziesięć tysięcy dolarów. Oto on. Powinno ci
    wystarczyć na życie, zanim znajdziesz nową pracę.
    A znajdziesz na pewno, jesteś przecież świetną
    florystkÄ….
    Holly wzięła czek do ręki, przyglądała mu
    siÄ™ chwilÄ™, po czym podniosÅ‚a wzrok na ma­
    cochÄ™.
    - Uważasz, że to wystarczająca rekompensata
    za pracÄ™, którÄ… wÅ‚ożyÅ‚am w kwiaciarniÄ™? - wyce­
    dziła. - Od śmierci ojca pracowałam po sześć dni
    w tygodniu. ProwadziÅ‚am ksiÄ™gi rachunkowe. Na­
    leży mi się połowa, dobrze o tym wiesz.
    Connie wyprostowała się, zrobiła wyniosłą
    minÄ™.
    - Nic mi o tym nie wiadomo. MiaÅ‚aÅ› odpowied­
    nie wynagrodzenie. I mieszkanie za darmo. Mog­
    Å‚aÅ› bez ograniczeÅ„ korzystać ze sÅ‚użbowej fur­
    gonetki. Nie musiałaś płacić za kwiaty.
    Nie musiała płacić za kwiaty! Tak, to był wielki
    plus. Niezwykły po prostu.
    - Jeśli się ze mną nie rozliczysz uczciwie,
    pozwÄ™ ciÄ™ do sÄ…du.
    Connie zaśmiała się.
    - Proszę bardzo. Nic nie wskórasz. Stracisz
    tylko pieniądze na prawników i koszta sądowe.
    Byłam osiem lat żoną twojego ojca, panienko.
    SÄ…d stanie po strony wdowy, a nie roszczenio­
    wej córeczki, która chce się urządzić w życiu
    cudzym kosztem. Na litość boskÄ…, nie bÄ…dz idiot­
    kÄ…, Holly.
    MIRANDA LEE
    284
    - Nie jestem idiotką. Ty jesteś idiotką, jeśli
    sądzisz, że pozwolę ci sprzedać kwiaciarnię ojca
    i zagarnąć wszystko dla siebie, ty chciwa suko.
    Nigdy nie kochaÅ‚aÅ› mojego ojca. WyszÅ‚aÅ› za nie­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl