• [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    robotę w zakresie szkolenia analfabetów. Ponadto uczył pan arytmetyki, pisania raportów,
    posługiwania się telefonem, geografii wojskowej i aktualności.
     Sir.
     I właśnie z tymi aktualnościami jest kłopot. Czy tak, Willoughby?  Podniósł oczy na swego
    dłubiącego w nosie adiutanta, który przerwał dłubanie w nosie i gorliwie przytaknął.  Popatrzmy.
    Pan bodajże prowadził z żołnierzami pewne dyskusje. Coś na temat: kto jest naszym wrogiem? i: o co
    się walczy? Zakładam, że pan to potwierdzi.
     Tak jest, Sir. Moim zdaniem żołnierze mają pełne prawo dyskutować o tym, dlaczego są w
    armii i o co...
     %7łołnierz  oznajmił zmęczonym głosem podpułkownik  nie ma prawa do żadnych poglądów.
    Te są odgórnie ustalone, słusznie czy niesłusznie. Chyba słusznie, skoro są ustalone.
     Ale, Sir  rzekł Tristram  z pewnością powinniśmy wiedzieć, w czym bierzemy udział.
    Mówi się nam, że jest wojna. Niektórzy z żołnierzy w to nie wierzą. Jestem skłonny zgadzać się z
    nimi, Sir.
     Ach tak?  rzekł ozięble podpułkownik Williams.  No, to ja pana uświadomię. Toczą się
    walki, więc musi być wojna. Może nie ma wojny w dawnym tego słowa znaczeniu, ale sądziłbym, że
    wojna i walka, w sensie organizacyjnym, w sensie uczestniczących w niej armii, to w gruncie rzeczy
    synonimy.
     Ale, Sir...
     Nie skończyłem, Foxe, prawda? Jeżeli chodzi o te dwie kwestie, kto i dlaczego w tym
    uczestniczy  i musi pan to najzwyczajniej przyjąć do wiadomości  to żołnierzy w ogóle nie
    obchodzi. Wróg to wróg. Wróg to ludzie, z którymi walczymy. Musimy pozostawić do decyzji
    naszych władz, jaka to będzie konkretnie grupa ludzi. Nie jest to w ogóle sprawa pańska, ani moja,
    ani szeregowca Bimbusa czy też kaprala Kundelmana. Jasne?
     Ale, Sir...
     Dlaczego walczymy? Dlatego, że jesteśmy żołnierzami. To bardzo proste, nie? O co
    walczymy? Równie proste. Walczymy w obronie naszego kraju oraz  w szerszym rozumieniu 
    całego Związku Anglojęzycznego. Przed kim? Nie nasza sprawa. Gdzie? Wszędzie, gdzie zostaniemy
    wysłani. Mam nadzieję, Foxe, że to całkiem jasne.
     No tak, Sir, ale mnie...
     I bardzo niedobrze, Foxe, że mącicie w głowach żołnierzom, zachęcając ich do myślenia i
    zadawania pytań.  Wczytał się, pomrukując, w leżącą przed nim kartkę papieru.  Wydaje mi się,
    Foxe, że was bardzo interesują wróg, walka i tym podobne?
     Bo ja uważam, Sir...
     Więc damy wam okazję, żeby się z tym bliżej zapoznać. Czy to dobry pomysł, Willoughby?
    Zgadzcie się, starszy sierżancie? Z dniem dzisiejszym o godzinie 1200 zwalniam was, Foxe, z
    obowiązków instruktora ze skutkiem natychmiastowym. Będziecie przeniesieni z kompanii
    dowództwa do jednej z kompanii strzeleckich. Mianowicie do kompanii B, w której, jeżeli się nie
    mylę, Willoughby, brakuje sierżanta szefa plutonu. Tak jest, Foxe. To się wam przyda, chłopcze.
     Ale, Sir...
     Zasalutować!  wrzasnął sierżant sztabowy Backhouse, dawniej sierżant policji.  W tył
    zwrot! Biegiem marsz!  Tristram wykonał lewa-prawa-lewa-prawa-lewa za drzwi, wściekły i
    zaniepokojony.  Lepiej zgłoś się od razu  doradził sierżant sztabowy, już bardziej koleżeńskim
    tonem z mesy podoficerskiej.
     Co on miał na myśli  zapytał Tristram  mówiąc o bliższym zapoznaniu się? Do czego on
    zmierza?
     Chyba to, co powiedział  odrzekł sierżant sztabowy.  Chyba niektórzy już niedługo wyruszą.
    Tam już nie będzie czasu na uczenie ich abecadła i dwa razy dwa. No to jazda, sierżancie.
    Tristram, figura niezbyt żołnierska, pomaszerował do kancelarii kompanii B. Jego buty dzwoniły
    i krzesały iskry na metalowym pokładzie. Wyspa Aneks B6, na której się znajdował, była niezbyt
    obszerną konstrukcją, zakotwiczoną na wschodnim Atlantyku i pierwotnie przeznaczoną do tego, aby
    pomieścić nadwyżkę ludności; obecnie mieściła się na niej ściśle jedna brygada. Z naturalnego
    świata widać było jedynie mrozne, zimowe niebo i szare, niemiłe morze, odgrodzone ze wszystkich
    stron poręczą. To nieskończenie rozległe otoczenie sprawiało, że ludzie chętnie zwracali się do
    wewnątrz, do jałowej dyscypliny, do udupiających ćwiczeń, do ciepłego zaduchu koszar i kancelarii. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl