• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    Usiadł przy niej, wsunął palce w jej rozpuszczone włosy i zaczął delikatnie maso-
    wać jej kark.
    R
    L
    T
    - Tallie - odezwał się ze spokojem. - Powiedziałaś mi, że tego chcesz.
    - Bo chcę - odpowiedziała, nie patrząc na niego. - Tylko...
    - W takim razie spróbuj uwierzyć, że jestem po twojej stronie, i zaufaj mi. - Za-
    milkł na chwilę, a potem powiedział: - Teraz rozbiorę się do końca i położę. Jeżeli na-
    prawdę chcesz kontynuować, proponuję, żebyś zrobiła to samo.
    Wstał i odwrócił się do niej plecami, a ona przetoczyła się na krawędz łóżka i przez
    chwilę siedziała nieruchomo, usiłując się uspokoić.
    Do tej pory zachowywała się jak kompletna idiotka i wcale by się nie zdziwiła,
    gdyby dał sobie z nią spokój. On jednak wykazywał zaskakującą cierpliwość i jeżeli tyl-
    ko zdecyduje się zrobić, co sugerował...
    Za sobą wyczuła ruch, tąpnięcie materaca i w końcu usłyszała jego głos:
    - Czekam.
    Tym razem nie pozwoliła sobie na wahanie. Założyła sobie osiągnięcie celu i była
    od tego praktycznie o krok, więc po prostu rozpięła stanik i zsunęła majtki, a potem po-
    spiesznie wsunęła się pod kołdrę. Leżała na plecach z ramionami wyciągniętymi wzdłuż
    boków i wzrokiem wbitym w sufit.
    Mark podparł się na łokciu, popatrzył na nią i powiedział ze szczyptą rozbawienia
    w głosie:
    - Mam nieodparte wrażenie, że okropnie mocno zaciskasz zęby. Wiem, że to wie-
    lokrotnie dowiodło wielkości Anglii, ale kompletnie nie ma zastosowania w łóżku. - A
    po chwili dodał poważnie: - W każdym razie pamiętaj, że jeżeli będziesz chciała prze-
    stać, wystarczy mi o tym powiedzieć. Z mojego punktu widzenia lepiej wcześniej niż
    pózniej, zanim dojdziemy do punktu bez odwrotu. Nie chcę chodzić obolały przez ty-
    dzień.
    - Nie poproszę cię, żebyś przestał - powiedziała cicho. - Byłeś w stosunku do mnie
    bardzo cierpliwy i jestem ci za to ogromnie wdzięczna.
    - Mogę być cierpliwszy, niż jesteś to sobie w stanie wyobrazić. - Delikatnie odgar-
    nął jej włosy z twarzy. - A teraz, kochanie, przestań ze mną walczyć, tylko słuchaj wła-
    snego ciała. Zrobisz tak?
    R
    L
    T
    - Spróbuję. Naprawdę, Mark. - Wymówiła jego imię niemal czule, odwracając się
    do niego i unosząc dłoń, by dotknąć jego ramienia.
    W odpowiedzi pocałował ją, tym razem mocniej, uzyskując nieśmiałą odpowiedz...
    Potem leżała w jego ramionach, z jego głową wtuloną pomiędzy swoje piersi. Je-
    stem kobietą, myślała z zachwytem, kobietą Marka.
    Tylko że to nie była prawda, przypomniała sobie z ukłuciem bólu. On po prostu
    zrobił to, o co go poprosiła, a teraz wszystko było skończone.
    Zupełnie jakby odczytując jej myśli, podniósł się ostrożnie i bez słowa opuścił po-
    kój. Tallie odwróciła się na bok, usiłując zwalczyć rozczarowanie. Musnęła palcami
    wargi, wciąż nabrzmiałe od pocałunków, i już nie mogła powstrzymać łez, które popły-
    nęły obfitym strumieniem.
    Z twarzą zanurzoną w poduszkę nie słyszała, kiedy wszedł, poczuła dopiero, jak
    dotknÄ…Å‚ jej ramienia.
    - Tallie? - Zerknął na jej mokrą twarz, szybko usiadł obok niej i wziął ją w ramio-
    na. - Och, Boże, zraniłem cię jednak. Tak bardzo się tego obawiałem.
    - Nie, wcale nie - wyszeptała w jego pierś, a on gładził ją po splątanych włosach. -
    Byłam tylko... głupia.
    Po krótkim milczeniu powiedział spokojnie:
    - Teraz powinniśmy oboje spróbować się trochę przespać.
    Spać? Jak mogłaby spać, kiedy jej ciało i umysł poddano tak niezwykłym emo-
    cjom? A jednak w dotyku jego dłoni na jej włosach i spokojnym szmerze oddechu było
    coś niesłychanie uspokajającego. I może i ona mogłaby trochę odpocząć, gdyby tylko
    zamknęła oczy i spróbowała się zanurzyć w ciepłym i spokojnym morzu zadowolenia...
    Kiedy otworzyła oczy, był już dzień. Leżała przez chwilę, rozkoszując się miłym
    samopoczuciem, a potem z uśmiechem odwróciła się, by spojrzeć na Marka. Ale miejsce
    obok niej było puste, a pościel uporządkowana, jak gdyby nie spędziła całej nocy w jego
    ramionach. Jak gdyby te cudowne chwile nigdy się nie zdarzyły, jakby były tylko snem.
    Tylko jej ciało było gotowe opowiedzieć zupełnie inną historię.
    Wstała i włożyła szlafrok. Może tylko chciał zachować się taktownie. Może uznał,
    że jego obecność w łóżku w jasnym świetle poranka mogłaby być dla niej krępująca.
    R
    L
    T
    Może przypuszczał, że ona żałuje swojej decyzji z poprzedniego wieczoru? Jeżeli tak,
    wkrótce go uspokoję, pomyślała i roześmiała się miękko.
    Wciąż było wcześnie, więc najpierw zajrzała do jego sypialni, ale tam go nie było.
    Był za to w kuchni. Całkowicie ubrany w ciemny garnitur, jedwabną koszulę i krawat
    przeglądał gazetę.
    - Dzień dobry - przywitał ją grzecznie.
    Nic więcej. %7ładnego porozumiewawczego uśmiechu czy ciepłego gestu.
    - Zaparzyłem kawę, jeżeli masz ochotę.
    Próbowała znalezć odpowiednie słowa, ale umysł miała kompletnie wyprany. Czu-
    ła się zlodowaciała, nie tylko z powodu rozchylonego szlafroka.
    Mark tymczasem podniósł teczkę i podszedł do drzwi, a ona nieomal wcisnęła się
    we framugę, by uniknąć dotknięcia.
    - Wyjeżdżam do Brukseli - rzucił obojętnym tonem. - Prawdopodobnie na jakieś
    dwa lub trzy dni.
    Nie była w stanie wykrztusić słowa, więc tylko kiwnęła głową. Minął ją, obdarza-
    jąc krótkim, bezosobowym uśmiechem. Poczuła słaby aromat wody kolońskiej i ciepły,
    czysty zapach jego skóry. Znajomy zapach, którym oddychała przez całą minioną noc,
    teraz nagle obcy.
    Kiedy usłyszała trzaśnięcie drzwi wejściowych, osunęła się na podłogę i objęła ko-
    lana dłońmi. Chętnie oddałaby mu się znowu choćby na tej podłodze, gdyby okazał
    choćby cień zainteresowania.
    Ale to, uświadomiła sobie z bólem, nie wchodziło w zakres umowy, którą z nim
    zawarła. Sama mu przyrzekła, że potem nie będzie miała żadnych oczekiwań i nic się nie
    zmieni w warunkach ich życia pod jednym dachem. To, co wydarzyło się między nimi
    tej niezwykłej i cudownej nocy, nie miało już najmniejszego znaczenia.
    To był seks, nie miłość, i głupotą byłoby choć przez moment sądzić inaczej. Gdyby
    chociaż od razu wyszedł, byłoby łatwiej, pomyślała. Ale wrócił i ukołysał ją do snu, i
    chyba to było najbardziej okrutne.
    Poszła pod prysznic i stała tam długo, starannie zmywając z siebie ślady własnego
    szaleństwa i upokorzenia, na które tak uparcie starała się zasłużyć. Woda na jej twarzy
    R
    L
    T
    była słona od łez, nad którymi nie była w stanie zapanować, ale obiecała sobie solennie,
    że więcej nie będzie płakać. Teraz wszystko było już definitywnie skończone.
    Przed te dwa, trzy dni zdoła się pozbierać i kiedy Mark wróci, będzie jak poprzed-
    nio. Pokaże mu, że potrafi trzymać się na dystans. Aż w końcu będzie się mogła wypro-
    wadzić i już nigdy więcej go nie spotka.
    R
    L
    T
    ROZDZIAA DZIESITY
    Tallie obserwowała kartki papieru wysuwające z drukarki.
    Nareszcie zakończyła nabrzmiałą napięciem scenę, kiedy przerażona i zapłakana
    Mariana zostaje bezlitośnie zgwałcona przez Hugo Cantrella w odwecie za zgubienie
    pieniędzy, które jej powierzył. Mocna scena, prawdopodobnie najbardziej dramatyczna z
    całości tekstu, scena, w której zawarła cały swój ból, gorycz i rozczarowanie po nocy
    spędzonej z Markiem.
    Wprawdzie w jej przypadku nie było mowy o gwałcie, ale wciąż pamiętała tamtą
    chwilę, kiedy rzucił ją na łóżko, zdaną całkowicie na jego łaskę, co ją tak okropnie prze- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl