• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    gielskich, gdzie wszyscy byli mile widziani, ³¹cznie z ¿onami, dziad-
    kami i dzieæmi. Ponownie popatrzy³a na zegar. Puby w jej rodzinnym
    miasteczku Whithorn w Szkocji by³yby ju¿ zamkniête od ponad
    dwóch godzin.
    Postanowi³a, ¿e przeczyta jeszcze jeden ustêp dziennika i je¿eli
    Indy nie wróci do tego czasu, wezwie taksówkê i zacznie przeszuki-
    waæ ulice.
    24 sierpnia
    Rzeka jest teraz daleko za nami i nie mo¿emy ju¿ d³u¿ej uzupe³-
    niaæ rybami naszych skromnych zapasów ry¿u, m¹ki i cukru. Ka¿de-
    go popo³udnia jesteSmy zmuszeni polowaæ; zadanie to chêtnie wzi¹³
    na siebie Walters. Od Switu do póxnego popo³udnia idziemy, a cza-
    sem biegniemy. Maria porusza siê boso przez d¿unglê tak szybko, ¿e
    ja i Walters mamy trudnoSci z dotrzymaniem jej kroku. Podczas mie-
    siêcy spêdzonych w Amazonii nie spotka³em nikogo, kto zdawa³by
    siê tak swobodny w d¿ungli. £¹cznie z przewodnikami, których wy-
    naj¹³em na pierwszy odcinek mej podró¿y. Jestem naprawdê pod wra-
    ¿eniem.
    Ale przez ostatnie dwa dni Maria ca³y czas zachowywa³a siê
    dziwnie. Za ka¿dym razem, gdy zatrzymujemy siê, by zjeSæ i odpo-
    cz¹æ, ona staje siê niespokojna. Jest wci¹¿ podenerwowana, uwa¿nie
    obserwuje i przysi¹g³bym, ¿e widzi rzeczy, na które ja i Walters po-
    zostajemy Slepi.
    Pocz¹tkowo mySla³em, ¿e zbli¿amy siê do jej domu i Maria nie-
    pokoi siê, gdy¿ prowadzi goSci. Teraz zdajê sobie sprawê, ¿e jej za-
    niepokojenie wi¹¿e siê z tymi wrogimi Indianami, o których wspo-
    mina³ Walters. Do tej pory jednak nie widzieliSmy ¿adnego z nich.
    Regularnie próbowa³em rozmawiaæ z Mari¹ na temat miasta, ale
    ona wci¹¿ ma ma³o do powiedzenia, a to, co rzeczywiScie mówi, nie
    ma wielkiego sensu. Zacz¹³em porz¹dkowaæ jej uwagi, oddzielaj¹c
    te, które s¹ logiczne i zrozumia³e, od tych pozbawionych sensu. Te
    117
    ostatnie mog¹ siê zdawaæ wrêcz bzdur¹ we wspó³czesnej epoce na-
    uki, ale nazywam je  wiedz¹ d¿ungli .
    DziS wieczorem podczas obiadu Maria dorzuci³a do mego zbio-
    ru trochê  rodzynków . Przede wszystkim odpowiedzia³a na moje
    pytanie o po³o¿enie miasta. Powiedzia³a, i¿ mo¿e ono zostaæ odnale-
    zione przez tych  z wytrenowanymi oczami . Przypuszczam, ¿e my
    zobaczymy, odpar³em na to, ale nie rozSmieszy³a jej moja próba wpro-
    wadzenia humoru.
    Nie rozeSmia³ siê tak¿e Walters. Nakaza³ mi, bym przesta³ j¹
    molestowaæ i orzek³, ¿e wkrótce znajdziemy jej plemiê. Wydaje mi
    siê, ¿e nie lubi, jak rozmawiam z Mari¹. Stara siê byæ opiekuñczy
    i chyba jest zazdrosny, w ka¿dym razie zachowuje siê tak, jakby Maria
    by³a jego kobiet¹. Nie podoba mi siê to nastawienie i martwiê siê, ¿e
    jego walecznoSæ bêdzie przybieraæ na sile. Teraz jednak czas spaæ.
    Deirdre zamknê³a dziennik. Zastanowi³a siê nad tym, czy Indy
    przeczyta³ ju¿ jakiS fragment. Nie by³a w stanie wyobraziæ sobie tego,
    ¿e Indy rzuca dziennik, nie troszcz¹c siê nawet o jego przeczytanie.
    Znowu spojrza³a na zegar. Czeka³a wystarczaj¹co d³ugo. Postanowi-
    ³a go szukaæ. Wsadzi³a dziennik do swojej torby na ramiê i ruszy³a
    obskurnym korytarzem.
    Piêæ lat wczeSniej hotel Europa musia³ byæ czaruj¹cy. Teraz jed-
    nak straszy³ wytartymi dywanami i Scianami domagaj¹cymi siê far-
    by. Deirdre i Indy wybrali ten hotel po prostu dlatego, i¿ by³ to pierw-
    szy, jaki znalexli po uSwiadomieniu sobie, i¿ nie zatrzymaj¹ siê
    w hotelu Paraíso. Kiedy by³a z Indym, nie przeszkadza³o jej to miej-
    sce. Teraz przechodzi³y j¹ ciarki.
    Kobieta w turbanie sta³a za kontuarem recepcji. Deirdre poprosi³a
    j¹ o przywo³anie taksówki. Kobieta zmarszczy³a brwi, patrz¹c na ni¹.
     Zamierza pani wyjSæ teraz, ¿eby poszukaæ swojego mê¿czyzny?
     Nie wiem, czy to jest pani sprawa, ale tak  odpowiedzia³a
    Deirdre.
    W tym momencie drzwi hotelu otworzy³y siê i kobieta wskaza³a rêk¹.
     Oto pani taksówkarz.
    Deirdre odwróci³a siê i ujrza³a zbli¿aj¹cego siê Hugona.
     Co siê sta³o? Gdzie on jest?
    Wys³ucha³a jego opowieSci, podczas gdy kobieta w turbanie
    opar³a siê o kontuar i kiwa³a g³ow¹, jak gdyby chcia³a powiedzieæ,
    ¿e tego siê spodziewa³a.
    118
     Nie mogê w to uwierzyæ  przestraszy³a siê Deirdre.  Jest
    w wiêzieniu?
     Oni nie pozwalaæ na ¿adne bijatyki  powiedzia³a kobieta.
    Deirdre nie zwróci³a na ni¹ uwagi.
     Chodxmy go wydostaæ.
    Hugo potrz¹sn¹³ g³ow¹.
     To nie przyniesie nic dobrego.
     Dlaczego nie?
     Trzeba poczekaæ do rana, a¿ przyjdzie kapitan.
     Oni nigdy nie wypuSciæ go do rana  doda³a autorytatywnie
    kobieta za kontuarem.  I to bêdzie kosztowaæ. Lepiej w to uwierzyæ.
    Powinni po prostu wyjechaæ z Rio i wróciæ do Nowego Jorku,
    zamiast pchaæ siê tutaj  pomySla³a Deirdre. Po tym, co wydarzy³o
    siê na G³owie Cukru, szaleñstwem by³o pchanie siê dalej. Ale Indy
    by³ tak uparty& wcale by jej nie pos³ucha³.
     Jak wygl¹dali ci inni faceci?
    Hugo opisa³ ich. Carino i Oron. Bez w¹tpienia. Deirdre w mySlach
    odtworzy³a wydarzenia tego wieczoru. Ci dwaj opryszkowie musieli
    zostawiæ ten liScik. To dlatego litera ogamiczna by³a xle napisana. Ale
    w takim razie kto dostarczy³ notatnik do pokoju, kiedy spa³a?
     Mówisz, ¿e te¿ zostali aresztowani?
     Wszyscy trzej. Niech pani lepiej siê teraz przeSpi. Wrócê
    o siódmej i wyci¹gniemy Indy ego  powiedzia³ Hugo.
    Kiedy pojawi³ siê za piêtnaScie siódma, Deirdre ledwie przespa-
    ³a godzinê lub dwie, oczekuj¹c ranka. Nie mog³a przestaæ mySleæ
    o Indym. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl